|
..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ ...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
krówka
za stara na te numery
Dołączył: 18 Maj 2015
Posty: 5622
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:39, 06 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
mam pytanka do innych mam co rodziły sn. Czy przy drugim akcja była lepsza i naciecie konieczne czy same chcieliscie a moze pęknięcia. Sorrki, ze dopytuje ale musze sie psychicznie nastawić, bo mam jakies urazy z poprzedniego razu. Jeszcze czy bóle krzyzowe przy pierwszym powtórzyly sie przy kolejnym porodzie???
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karafka
za stara na te numery
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 18910
Przeczytał: 4 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:20, 06 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Bóle krzyżowe to zależą tez od ułożenia dziecka wiec tu nie ma to nic z pierwszym porodem raczej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kariga
za stara na te numery
Dołączył: 15 Kwi 2011
Posty: 1566
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:21, 06 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
krówka u mnie przy drugim porodzie było lepiej - szybciej, sprawniej i bez nacięcia, pęknięcia. Przy pierwszym byłam na cięta - po półtorej godziny parcia.
Zatem głową do góry - powinno być lepiej i łatwiej
a boli krzyżowych nie doświadczyłam przy żadnych z trzech porodów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
krówka
za stara na te numery
Dołączył: 18 Maj 2015
Posty: 5622
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:42, 06 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
ja jak mam napinanie brzucha teraz takie skurcze czasem to zaraz mnie kręgosłup boli tępo wiec to chyba jeszcze jakiś ucisk na nerw musi być opócz samego ułozenia dziecka. Syn rodził sie z głową do góry bo kregosłup byl na moich plecach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylwuska90
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2012
Posty: 2074
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:36, 06 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
ja miałam akurat i z brzucha i z kręgosłupa bóle, z kręgosłupa nie aż takie mocne. myślę że to kwestia indywidualna.
Dla mnie każdy kolejny poród był nieco krótszy, ból również wydawał się z każdym dzieckiem mniejszy, ale to pewnie dlatego że przy dwójce ostatnich mogłam przybierać pozycje jakie chciałam. Żadnych pęknięć, nacinań. Przy pierwszym jedna błonka pękła, ale to tak na jeden maleńki szef.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cera
za stara na te numery
Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 8066
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:49, 06 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Lepiej. Bardziej świadomie. Nie nacięli mnie. Przy każdym porodzie miałam brzuszne i krzyżowe.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Busola
za stara na te numery
Dołączył: 08 Lis 2013
Posty: 4072
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:52, 06 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Nie miałam wcale krzyżowych. Przy pierwszym było nacięcie - przy drugim nie, tylko malutkie pęknięcie 2 szwy, a drugi syn był większy od starszego. I drugi poród ogólnie jak pisze cera - bardziej świadomy, łatwiejszy i krótszy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
gyal
mistrz NPR-u
Dołączył: 11 Mar 2015
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:55, 21 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Zaraz minie pierwszy miesiąc, wypadałoby co nieco napisać o porodzie
Nic nie wskazywało na to, że to będzie TA noc, kiedy się wszystko zacznie. Trochę pobolewał brzuch, trochę miałam brunatny śluz, ale nic nadzwyczajnego, więc się nie nastawiałam. Jeszcze wieczorem pojechaliśmy na imprezę do znajomych Obudziłam się w nocy z zamiarem pójścia do łazienki, ale chlusnęły ze mnie wody. I taka uchachana obudziłam Męża, wzięłam prysznic, a Mążu robił sobie kanapki.
Dojechaliśmy do szpitala, ale nie miałam ani jednego skurczu. Na izbie przyjęć stwierdzono zielone wody, więc zmartwieni poszliśmy na salę porodową, podłączono mnie do oxy i ktg i moja wizja aktywnego porodu legła w gruzach. Mąż spał na fotelu, ja też próbowałam przysypiać i tak nam minął świt. W międzyczasie zbadało mnie dwóch innych lekarzy, którzy zrobili aferę, że wody wcale nie są zielone, tylko czyste i wszystko jest ok. Z perspektywy czasu stwierdzam, że (pomijając stres o Synka, oczywiście) nie wyszło to źle, bo wylądowałabym na patologii, a akcję i tak trzeba byłoby pewnie indukować, więc błąd z izby przyjęć oszczędził mi leżenia w szpitalu.
Przyszła nowa zmiana personelu, w tym położna, która okazała się cudowną kobietą. Była miła, cierpliwa, kiedy trzeba to dopingowała i motywowała, a mojego Męża wysyłała do bufetu, żeby zjadł i napił się kawy
Leżało mi się strasznie niewygodnie, zaczęły pojawiać się skurcze i wszystko to ciągnęło się strasznie długo. O 1 byliśmy w szpitalu, a o 10 miałam dopiero 4 cm, co było straszliwie demotywujące. Do tego byłam bardzoooo głodna i nielegalnie podjadałam biszkopty.
Tętno Młodego było stabilne, więc położna pozwoliła mi chodzić i ruszać się z całym okablowaniem. Mogłam więc pokręcić biodrami, pobujać się na piłce, robić cokolwiek, żeby przyspieszyć akcję. Nie wiem, jak w czasie skurczu można skakać na piłce, bo boli niemiłosiernie.
Skupiałam się na prawidłowym oddechu i odpoczynku między skurczami, Mąż masował mi spięte nogi, co bardzo mi pomagało. I prysznic był wybawieniem, to było najlepsze pół godziny!
Próbowałam też gazu rozweselającego, który sprawdził się między skurczami, bo wtedy mogłam się w pełni wyluzować, za to na skurczu straciłam poczucie kontroli nad swoim ciałem i jakby mi było mało to zaczęłam po tym wymiotować.
Jak leżałam to bardzo pomocne okazały się "rączki" przy łóżku, bo mogłam je ściskać na skurczu i nie miażdżyć dłoni Mężowi. Na monitoring skurczy niby nie ma co patrzeć, bo nie zawsze się to pokrywa z rzeczywistością, ale u mnie się sprawdzało, więc jak skurcze przekraczały 100 i leciały w górę to Mąż tylko mówił, żebym nie patrzyła dalej. Za to łatwiej się rozluźniałam, gdy widziałam, że liczby lecą w dół, a skurcz odchodzi.
W tym wszystkim najgorzej wspominam badania lekarza czy położnej, które robili na skurczu, sprawdzając ułożenie Synka, dociskając mi nogi itd. i akurat o tym nie chcę pamiętać.
Po jakichś 14 godzinach miałam pełne rozwarcie i zaczęłam przeć, siedząc na porodowym krzesełku z dziurą. Podziwiam położną, która kładła się na ziemi Parcie szło mi średnio, bo już nie miałam sił. Lekarz dał mi jeszcze godzinę próby, a potem miało być cesarskie cięcie. Byłam już tak zmęczona i obolała, że chciałam już to cc. Po kolejnym badaniu ginekologicznym dostałam kolejne pół godziny na próbę porodu siłami natury i, o dziwo, dostałam wyjątkowej siły i motywacji. Ale akcja nie postępowała, więc wreszcie zadecydowano o cc.
Nie musiałam już przeć, tylko przetrwać skurcze do momentu, gdy dostałam znieczulenie od pasa w dół. Potem szybka akcja i usłyszałam najpiękniejszy krzyk na świecie, a po chwili zobaczyłam skulonego Małego Człowieka <3 Położono go na mnie i przestał krzyczeć, a ja płakałam ze szczęścia i głaskałam tę pucułowatą buzię.
Moment, kiedy już we troje spotkaliśmy się na sali, zapamiętamy do końca życia
Jak zobaczyłam Synka to wspomnienie bólu gdzieś odeszło na bok. Synek okazał się bardzo duży, bo prawie 5 kg, więc cieszę się, że skończyło się cc, bo nie wiem, czy i jak udałoby się urodzić sn.
Nie wyobrażam sobie porodu bez Męża. Wspierał mnie, dodawał sił, masował, podawał wodę&..., no po prostu wszystko. Cały poród i pobyt w szpitalu bardzo umocnił naszą relację. Wyjątkowe doświadczenie dla nas
Mieliśmy cudowną opiekę w szpitalu, każda pielęgniarka, położna - wszyscy bardzo uprzejmi i pomocni. Syn był na początku dokarmiany, ale pomagano mi rozkręcić laktację, personel podpowiadał co i jak, Mąż przystawiał mi Młodego, karmiliśmy go przez strzykawkę z drenem, nie było więc żadnych butelek, a po powrocie do domu już w pełni przeszliśmy na kp.
Ja byłam bardzo słaba po porodzie, straciłam dużo krwi, więc dopiero po dwóch dniach trzymałam Synka na rękach, a wszystko przy nim robił Mąż. Przy mnie zresztą też - odprowadzał do łazienki, ścierał krew z podłogi jak gdzieś nabrudziłam itd. No i nie może wyjść z podziwu, jaka byłam dzielna i jak coś wspominamy o porodzie to widzę, że mu się oczy robią mokre, że musiałam przez to wszystko przejść.
Podsumowując - urodziłam Synka zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam/planowałam, ale zupełnie mnie to nie boli, miałam obok wsparcie cudownego Męża i fantastyczną opiekę w szpitalu (oprócz izby przyjęć...), a fala macierzyńskiej miłości rozlała się od razu, jak usłyszałam krzyk tego Człowieczka.
I bardzo nam szczęśliwie we troje
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisc
za stara na te numery
Dołączył: 23 Maj 2013
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:08, 21 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Gratulacje dla Mamy i Synka (oraz Męża ) raz jeszcze!
Dzięki za opis, wzruszyłam się!
|
|
Powrót do góry |
|
|
matunia
za stara na te numery
Dołączył: 20 Lut 2012
Posty: 2827
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:19, 21 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
pięknie gyal Gratuluję sił, motywacji no i cudownego synka
|
|
Powrót do góry |
|
|
kariga
za stara na te numery
Dołączył: 15 Kwi 2011
Posty: 1566
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:58, 22 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
jaki piękny opis!Gratulacje dla Was. Niech ten piękny czas trwa nieskończenie
|
|
Powrót do góry |
|
|
anuszkaja
za stara na te numery
Dołączył: 18 Sie 2014
Posty: 1360
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:19, 22 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Cudownie! Gratulacje raz jeszcze!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Busola
za stara na te numery
Dołączył: 08 Lis 2013
Posty: 4072
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:20, 22 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
gyal
mistrz NPR-u
Dołączył: 11 Mar 2015
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:00, 22 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Dziękujemy
mój Syn zaraz przestanie być noworodkiem, bo skończy pierwszy miesiąc, aaaa, kiedy to minęło
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tunka
pierwszy wykres
Dołączył: 24 Wrz 2015
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:16, 23 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
To czas na mnie
Zaczęło się koło 12tej odejściem wód. Leżąc na łóżku poczułam takie jakby zakłucie w podbrzuszu i zachciało mi się nagle bardzo siku. Wstałam i zanim doszłam do łazienki zaczęło ciurkać (nie chlusnęło jak w filmach). Wzięłam prysznic, zjadłam kanapki i z mężem pojechaliśmy do szpitala.
Zanim odeszły mi wody czułam lekkie skurcze, ale się nimi nie przejęłam - bo miałam już gorsze, więc uznałam, że pewnie znowu te przepowiadające. Po odejściu wód skurcze były co 3 minuty, w co nie do końca chciałam uwierzyć, bo żyłam w przeświadczeniu, że jako u pierworódki I okres porodu będzie trwał ładnych kilkanaście godzin... i że przecież pewnie się zacznie skurczami co ok 10 minut i będę jeszcze miała trochę czasu do wyjazdu do szpitala. No, ale skoro był co 3 minuty, wody odeszły, to uznaliśmy z mężem, że jedziemy
Na izbie przyjęć badanie - mamy 4cm! Jedziemy dziś rodzić!
Najgorsze wtedy było wypytywanie mnie o różne informacje w czasie skurczów. Ile pani waży, numer telefonu męża, choroby itd....
Przetrwałam izbę przyjęć i pojechaliśmy na porodówkę. Tam przyszła miła położna, która sprawdziła rozwarcie i już miałyśmy 6cm Przyjmowałam różne pozycje, po czym mąż mi przypomniał, że przecież mamy tensy i to była świetna sprawa. Po założeniu ich dużo łatwiej było wytrzymać każdy skurcz - dodatkowo w okolicy krzyżowej na każdym skurczu mąż mnie super masował. Dlatego skurcze generalnie miło wspominam - wiadomo bolało, ale do przeżycia, tym bardziej, że wiedziałam że za chwilkę odpuści. Już po chwili było 7 cm, a potem szybko doszło do 10.
Przed porodem myślałam, że to rozwieranie szyjki będzie pewnie trwać i trwać a minęło ekspresowo. Nie czułam zmęczenia, słuchałam się mojego ciała i skupiałam się na każdym skurczu pamiętając o oddechu przeponą.
Potem okazało się, że dziecko nie schodzi i mimo, że chciałam trochę pochodzić (intuicja mi podpowiadała, że jak będę chodzić, to zejdzie niżej - w końcu grawitacja mu pomoże, co nie?), to podłączyli mi KTG (bo daaawno już miała pani ostatni zapis i musimy sprawdzić) i kazali leżeć.... Po zapisie wstałam, chwilę pobujałam się koło łóżka i w końcu na nim usiadłam, bo czułam, że chce mi się przeć. W czasie parcia bólu już tak nie czułam, parcie przynosiło mi wręcz ulgę. Po dwóch godzinach lekarz uznał, że dziecko źle wstawiło się w kanał rodny i musimy zrobić cięcie. Pojechałam na salę operacyjną - dostałam znieczulenie i wyciągnęli mojego synka z brzucha (godz. 21.42) Okazało się, że ważył 4 kg i ja drobna kobieta mogłabym mieć spory problem go urodzić, więc w sumie dobrze, że skończyło się cięciem.
Generalnie poród bardzo dobrze wspominam. Spodziewałam się dużo większego bólu - takiego nie do wytrzymania, a był znośny Pomagał mi mąż, tensy i oddech
Dużo gorzej wspominam pobyt na oddziale położniczym. Mały miał problem z chwyceniem piersi. Czasem mu się tylko udawało i to z reguły z pomocą położnych... więc bardzo szybko zaczął być dokarmiany, a ja co 3h leciałam na laktatorze. Najgorsze były zmieniające się położne i każda mówiła co innego - po 3 dniach pobytu w szpitalu miałam już piękny mętlik i wyszłam do domu z dzieckiem, które nie potrafiło ssać i nauczyło się jeść z butelki
W domu wstawanie do 3 h, przystawianie go (walka i płacze przez pół godziny), a następnie butla, a ja laktator i tak prawie do 12 dnia od urodzenia. Po drodze miałam kilka kryzysów (bardzo chciałam karmić piersią i nie mogłam pogodzić się z tym, że moje dziecko nie potrafi ssać). W międzyczasie byliśmy też w poradni laktacyjnej, w której pani pokazała nam, jak z nim postępować i dodatkowo zwróciła nam uwagę na krótkie wędzidełko. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy je podciąć. Dwa dni później w niedzielę zaczął ssać pierś i od tego czasu karmię piersią (dwie godziny wcześniej byłam na mszy i szczerze porozmawiałam z Panem Bogiem, że pragnę karmić piersią, ale jeśli on to widzi inaczej, to ok - przyjmuję to )))).
Każdego dnia widzę, że coraz lepiej mu idzie, coraz szybciej chwyta pierś i już się tak nie awanturuje A ja jestem coraz szczęśliwsza
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna
-> Ciąża Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3 ... 196, 197, 198 ... 210, 211, 212 Następny
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3 ... 196, 197, 198 ... 210, 211, 212 Następny
|
Strona 197 z 212 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|