Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

NPR przyczyną rozpadu mojego małżenstwa, niestety
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 70, 71, 72  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Inne problemy z npr
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rayban
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 03 Gru 2007
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:17, 16 Wrz 2008    Temat postu:

Życie to na przemian nadzieja i zwątpienie.
Ja pokładałem nadzieją w środowiskach Tygodnika Powszechnego, takich otwartych na ścieranie się argumentów forach jak Wasze, znajduję gdzie mogę i cieszę się drobnymi informacjami jak np Przeprosiny kościoła
anglikańskiego za prześladowania Darwina i jego uczniów.
Zwiątpienie ogarnia mnie jak widzę brak reakcji Episkopatu na faszyzujące działania RM, na żerowanie ojca R. & C.O. na naiwności i łatwowierności ludzi starszych, na konserwę i brak chęci do nawet dyskusji znacznej części elit KK, do żenującego poziomu polityków utożsamiających się z KK.
Edukacja młodego pokolenia w majestacie Rzeczypospolitej też pozostawia wiele do życzenia.
No ale coż pozostaje, róbmy swoje i uzbrójmy się w cierpliwość. Będzie czasem bolało, to trudno, taki los jak powiedzą jedni czy ciężki ten krzyż jak powiedzą drudzy.
Najlepiej iść w tygodniu do lasu na spacer i grzybki. Kontakt z przyrodą działa kojąco i nikt nie zakłóca przemysleń za wyjątkiem treli ptaków.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neonówka
pierwszy wykres



Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:23, 17 Wrz 2008    Temat postu: plany?

Taaak, spacerek w lesie to dobry pomysł )
ale ostatnio w całej Polsce chyba pogoda nie zbyt zachecająca )
Wracając do wątku ) wiecznej rozterki duszy i serca to czasami sobie tak po prostu myślę: mój tata wie, że palenie szkodzi i zabija się tak od ponad pół wieku (na tyle zaszkodziło bierne palenie mamie, że jest nieuleczalnie chora na płuca), a mimo wszystko (czasem próbuje walczyć) chodzi do komunii, spowiada się z tego i dostaje rozgrzeszenie ( a jest naprawde świadomym i "czynnym" ) katolikiem)
Moja mama tez ma swoje słabości, które ewidentnie jej szkodzą i powodują nadciśnienie i inne choróbska... i też od lat dostaje rozgrzeszenie i zrozumienie u księzy
Więc ja ( jak już nie mam czym zagłuszyć wyrzutów ) też tak sobie myslę o sobie: jestem słaba, mało ufna, nie jestem otwarta na przyjecie klejnego zycia, więc stosuje różne "uniki" nie popierane przez KK i co???? albo nie dostaje rozgrzeszenia (nie mówiąc o zrozumieniu), albo dostaje przesłanie, ze to jest be..., straszne i wogóle szkodzi małżeństwu (! a my to akurat lubimy )
Więc cześciej już się nie spowiadam ze "stosowania" jakiejś tam antykoncepcji tylko sobie myslę, że w sumie to nie wyrządzam tym nikomu rzadnej szkody a wręcz przeciwnie (oboje jesteśmy zadowoleni) i chodze do komunii (kto się z gorszył, niech się za nas pomodli )
Myślę jak Rayban, że jednak od maleńkości wychowuje się w nas traumę i zły stosunek do świadomej antykoncepcji (oczywiście wykluczam środki wczesnoporonne jako nie zgodne z moją ideologią prawa do życia).

Kiedyś czytałam niesamowite świadectwo pewnej protestantki, która miała już 8 dzieci i nie chciała więcej. Świadomie podjęli decyzję z męzem o jej sterylizacji. I co??? I po roku od operacji zaszła w kolejną ciążę, chociaż medycznie nie bylo to możliwe.
Jakoś mam ufność, ze Bóg i tak znajduje swoje ścieżki i realizuje swoje plany wobec nas...
Tak więc nawet jak "się zabezpieczamy" gdzieś w głowie mam wciąż myśl, że nie ma rzeczy niemożliwych (dla Boga).

Ba a przypadków, kiedy ludzie bardzo chcieli dzidziusia i nie yło rzadnych przeciwskazań ani komplkacji medycznych też pewnie znacie sporo i co starali się, starali a Bóg im nie dawał bobaska?
Cóż "na wszystko jest czas....." myślę, że na kryzysy moralne, na wachania, na wrzuty sumienia, na NPR i an antykoncepcje - na wszystko jest czas, do wszystkiego mamy prawo jako ludzie.... bo tacu jesteśmy. Czasem słabi, czasem mocni, czasem bardzo wierzacy a czasem mniej.
)) pozdrawiam wszyskich
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bystra
za stara na te numery



Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1339
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:26, 17 Wrz 2008    Temat postu: Re: plany?

neonówka napisał:
Kiedyś czytałam niesamowite świadectwo pewnej protestantki, która miała już 8 dzieci i nie chciała więcej. Świadomie podjęli decyzję z męzem o jej sterylizacji. I co??? I po roku od operacji zaszła w kolejną ciążę, chociaż medycznie nie bylo to możliwe.
Jakoś mam ufność, ze Bóg i tak znajduje swoje ścieżki i realizuje swoje plany wobec nas...


No to wyprowadzę Cię z błędu. Nie ma sposobu antykoncepcji, który by miał 100% skuteczności. Według WHO nawet sterylizacja ma PI=1-3, czyli więcej niż pigułki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
darus
nauczyciel NPR



Dołączył: 27 Wrz 2007
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: slask

PostWysłany: Śro 10:27, 17 Wrz 2008    Temat postu:

npr "dotyczy" mnie dopiero od roku... krótko w sumie, ale przez ten czas przeszłam różne "stany psychiczne"...
mierzyłam temperaturę 15 lat temu, przez dwa lata, ale to było bez całej tej "otoczki KK". Po prostu znalazłam książeczkę o metodzie regulacji poczęć w jakichś szpargałach mojej mamy, a że rozpoczęłam wtedy współżycie, to mi się bardzo przydało (chyba Pan Bóg nade mną czuwał już wtedy Wesoly )
Brałam ślub kościelny, na naukach przedmałżeńskich "czułam się świetnie bo znałam już metodę"...
Przez 13 lat mojego małżeństwa stosowałam "kalendarzyk" nie zachowując okresów wstrzemięźliwości - zawsze coś "wymyśliliśmy", aby po prostu być ze sobą intymnie.
Przed ślubem spowiadałam się ze współżycia (ale z niczego innego), po ślubie, przez te 13 lat, nigdy nie spowiadałam się z mojego "pożycia małżeńskiego", żaden ksiądz też nigdy o to nie pytał...
Nie robiłam tego wbrew temu co mówi Kościół Katolicki, bo ja po prostu nie miałam okazji tego poznać! Jedyne co mi było znane, to że trzeba dochować czystości do ślubu... Dochodziły do mnie jakieś wzmianki o tym, że małżonkowie powinni współżyć "po Bożemu" i rozumiałam to tak, że zawsze stosunek musi zakończyć się w małżonce. Nie wiedziałam dlaczego? Skąd to się wzięło? I nie zgadzałam się z tym... Nie spowiadałam się z moich "czynów"...
Odkąd się nawróciłam i zaczęłam czytać Biblię, moje patrzenie na życie się zmieniło... Również na to, co robimy z mężem w naszej sypialni... ale dalej nie widziałam w niektórych rzeczach grzechu (w tych co widzi np. KK)
Dane mi było trochę poznać, jak to jest u protestantów, a potem poznałam Was, i npr właśnie z "przesłaniem KK"... Przyznam, że niektóre sprawy były dla mnie szokiem! Jestem taka "stara", a tylu rzeczy nie wiedziałam! Chodziłam do Kościoła tyle lat, znam tylu katolików, i nigdy nie słyszałam o takim podejściu do sprawy tego, co w małżeństwie można...
Interesowałam się tematem dogłębnie (nie tylko tu)...
przeżyłam czas próby zachowania wstrzemięźliwości, przetrwania w modlitwie...
potem czas buntu, "co mi ktoś tam będzie mówił", robię po swojemu...
Dziś odczuwam spokój...
Żyję prawie tak, jak przez te trzynaście lat wcześniej, do tego zyskałam pokój z Bogiem i spędzam "troszkę czasu" z termometrem w ustach Wesoly
I dalej nie spowiadam się z mojego życia małżeńskiego... chodzę do Komunii, bo wiem, że Jezus zgładza każdy mój grzech.
Co mi na to pozwala?
1.Dowiedziałam się, że KK ma stać na straży naszej moralności... I ułożył Katechizm Kościoła Katolickiego, który mówi co wolno, a co nie... "Czystość" w małżeństwie (wstrzemięźliwość) ma zapobiec wyuzdaniu, zboczeniom, upadłości... I ja to uznaję. KK bardzo dobrze to wymyślił, bo za drzwiami sypialni małżeńskiej MOGĄ dziać się grzeszne rzeczy... Przanalizowałam moje małżeństwo... Robię to przed każdą spowiedzią... U mnie nic niemoralnego się nie dzieje Wesoly
2.Skłaniam się ku temu, że KAŻDY grzech jest zły! Jezus umarł za każdy nasz grzech : i za to, że złorzeczymy na jakiegoś człowieka w myślach, że nie wybaczamy komuś, że krzyczymy na dzieci, gdy brak nam cierpliwości i że oglądamy filmy pornograficzne... Nie ma ,że za jeden grzech to tylko "trochę" umarł, a za inny to totalnie! Każdy grzech jest taki sam! Bogu się po prostu nie podoba!~Więc nie widzę sensu kłaść takiego nacisku na sferę jedności w małżeństwie (cokolwiek by ona znaczyła), a nie wspominać o tym, że obgadujemy sąsiada!
3. Wyznania chrześcijańskie nie mają jedności w tym temacie. Mają jedność co do istotnych spraw. Świadczy o tym również wezwanie do jedności prezentowane przez papieży.
A więc sprawa intymności w małżeństwie jest sprawą mojego sumienia. Nie oddala mnie to od zbawienia, bo gdybym była protestantką (a oni 100% wierzą w tego samego Boga i w tego samego Jezusa), to po prostu nie byłoby tematu! ( A tam oni uznają np. tabletki antykoncepcyjne, co jest dla mnie nie do przyjęcia w świetle tego, że jesteśmy stworzeni przez Boga z naszą płodnością i nie możemy tego "sztucznie" się pozbawiać.)

Mam troje dzieci, zdaję sobie sprawę, że zawsze mogę mieć czwarte... Przestałam odczuwać przed tym lęk... Gdybym stosowała się ściśle do nauki Kościoła w temacie npr, czystości w małżeństwie, to co to byłoby za otwarcie na życie? Ale też świadomie się w to nie pcham, bo staram się zachować rozsądek. Sam już ten lęk, gdy był, był dla mnie większym grzechem, niż moje nie robiące nikomu krzywdy pieszczoty z mężem!

Rozpisałam się bardzo... Długo to już siedziało we mnie... Pojawienie się tu postów neonówki jakoś zmobilizowało mnie do napisania tego o sobie...

Nie chciałam nikogo obrazić ani urazić... Musiałam się wygadać...
I sądzę, że to co teraz myślę i czuję, zyskałam dzięki Wam. Cieszę się, że mogę być tu z Wami

P.S. Jak wysłałam posta zobaczyłam ile tego wyszło!!! mam nadzieję, że nie zasnęliście przy tym...


Ostatnio zmieniony przez darus dnia Śro 10:29, 17 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
espree
za stara na te numery



Dołączył: 17 Cze 2006
Posty: 10168
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:45, 17 Wrz 2008    Temat postu:

darus napisał:
P.S. Jak wysłałam posta zobaczyłam ile tego wyszło!!! mam nadzieję, że nie zasnęliście przy tym...

nie zasnęliśmy, to bardzo, bardzo ciekawe!
dzięki Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emil
początkujący NPR-owicz



Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:12, 17 Wrz 2008    Temat postu: Re: plany?

neonówka napisał:

Ba a przypadków, kiedy ludzie bardzo chcieli dzidziusia i nie yło rzadnych przeciwskazań ani komplkacji medycznych też pewnie znacie sporo i co starali się, starali a Bóg im nie dawał bobaska?

Zastanawiam się ile w poczęciu się dziecka (lub nie-poczęciu mimo starań) jest konkretnej interwencji Pana Boga, a na ile jest to wynik zwykłego procesu biologicznego. Może trochę przesadzamy ze stwierdzeniem, że dzieci daje Bóg? Duszę dziecku, owszem, daje Bóg, ale czy poczęcie dziecka w wymiarze biologicznym jest jakoś wyraźnie inne od poczęcia małpki lub świnki? Czy Bóg tak totalnie "ręcznie" steruje całym dziełem stworzenia, czy może po to wymyślił prawa przyrody (i fizyki), żeby wszystko działo się "automatycznie", a Jego interwencje dotyczą szczególnie trudnych przypadków?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fiamma75
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 16715
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:08, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Darus, bardzo ciekawy i mądry post!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gam
za stara na te numery



Dołączył: 22 Sie 2006
Posty: 5086
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:42, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Darus bardzo dziękuję ci za ten szczery post, sama jestem na mniej więcej tym samym etapie, po tym jak "uświadomiłam się" na lmm-ie i zgłębiłam temat co w małżeństwie wolno wg KK, przeżyłam szok, że tyle lat żyłam w przekonaniu, że wszystko co robię w łóżku z mężem (oprócz oczywiście pigułek przez krótki czas) jest ok . Nastąpiła nagła chęć poprawy i dążenia do doskonałości pożycia wg KK co tylko przyniosło większy zamęt w moim małżeństwie, w konsekwencji podobnie jak u ciebie zamiast poprawy był bunt.
Po tej drodze już wiem co jest dobre dla naszego związku i choć daleko,daleko mi do reguł KK w tym temacie mam poczucie spokoju.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neonówka
pierwszy wykres



Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:45, 17 Wrz 2008    Temat postu:

Darus - dzieki za szzcerosc, przynajmniej nie mam poczucia, ze jestem jakas ekshibicjonistką )
Emilu - wiesz czasem to milo pomyslec, "ze nie wszystko od nas zalezy" czyt od fizyki i przyrody, a juz do "fizyki" wolalabym nie sprowadzac sexu malzenskiego - jestem na to stanowczo zbyt romantyczna ))
Wiecie, na mnie kiedys duze wrazenie zrobilo opowiadanie jednego ksiedza, ze z dziecmi to jest tak, ze sa one w "zamysle Boga", ale kazde jest juz jakies, i że one bardzo chcą abysmy je tez chcieli...to mi pomoglo otworzys sie na zycie (przynajmniej na jakis czas ). Ja tez mam 3 )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:48, 17 Wrz 2008    Temat postu:

neonówka, cos jest w tym zamysle Boga. mnie sie wglowie nei miescil to, co czasem mowi sie o Nim, z ekochal nas jeszcze zanim powstalismy. jak wyszlam z amaz, jeszcze przed staraniem sie o dziecko zrozumialam, co to znaczy,z e mozna kogos kochac znaim powstanie. ja swoje dziecko kochalsam przed jego poczeciem. i to taka moja prywatna definicja otwartosci an zycie. Kochac zanim sie pocznie. Jak to zrobic, zeby pokochac przed poczeciem? nei wiem. to chyba jest po prostu dar
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neonówka
pierwszy wykres



Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:46, 17 Wrz 2008    Temat postu:

KukUłko , pieknie napisałaś, aż się zawstydziłam, ze moje dzieci były takie na żywioł "co ma być to będzie", a nie zebym tak wzdycha, czekała i drżała z niepewności Sad, ale jak już wiedziałam, ze "są" oj to miałam pewnośc, ze je kocham.
Może w kontekście tego co powiedziałaś, jeśli się "nie kocha dziecka" przed poczęciem, nie oczekuje się go, ba wręcz się obawia jego przyjścia na swiat to naprawdę zrobić wszystko, aby go nie mieć... jednoczesnie robiac wszystko, aby je pokochać.
Duzo pracuję z traumatycznymi rodzinami i naprawdę nie ma nic gorszego niż niekochane dzieci.... one rodzą kolejne niekochane dzieci i w tym zamyśle, antykoncepcja może byłaby dla niektórych błogosławieństwem?
Ale z drugiej strony to jest takie stawianie się w miejscu Boga, decydowanie o tym, kto ma się urodzić a kto nie....Nawet w imię tego, że mógłby mieć spaprane zycie nie mamy prawa odmawiać nikomu nawet tego.
Trudne to i czasem niezrozumiałe...
Czesto mam dylematy gdy muszę mówić kobietom aby uciekały od swoich mężów jak najdalej i aby walczyły o rozwód, bo często tylko rozwód gwarantuje spokój. Separacja nie zawsze... zresztą to jest temat rzeka.
A wracając do "zamysłow" Boga to wyobrażam sobie to czesto tak, ze On przygotował dla nas drogę cudowną, prostą... ale nie łatwą, a my zawsze wybieramy może tą mniej efektowną ale łatwiejszą.... taki niebieski szlak zamiast czarnego, chociaz tak naprawdę idąc czarnym szlakiem czesto mamy piekniejsze perspektywy. Cóż moje zycie to niestety "łatwizna"
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rayban
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 03 Gru 2007
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:23, 21 Wrz 2008    Temat postu:

Przyczytałem Wasze ciekawe wpisy i częściowo ogarnęła mnie zazdrość czy żal, że w moim związku nie miałem szczęścia to odrobiny luzu w stosowaniu się do doktryn, przez moją ex. Sytuacja była nieco trudniejsza, bo mieliśmy już kochaną trójeczkę. Ciekawe, że miłość do naszych pociech nie wpływała na stan stosunków między nami.
Kochaliśmy je wszystkie nieprzytomnie, niezaleznie od tego czy były planowane i oczekiwane czy nie. Były owocem miłości. Jednak jest coś takiego jak możliwości fizyczne człowieka i te były u ex. żony na wyczerpaniu a i ja "kozaczyłem" resztkami sił. Pomijam już szczegóły, że czasami nasz dom przypominał dom "wariatów", bo opanować taką gromadkę, pełną temperamentu nie było łatwo. Jeśli chodzi o wyrzeczenia się obu małżonków wielu własnych, ulubionych zajęć, hobby itp przyszło nam to łatwo i bez większego żalu. Dzieci zapełniały nam czas niemal całkowicie. Możecie sobie wyobrazić te jazdy do przeszkoli jeśli już się na nie załapaliśmy /kidyś to nie było takie proste jak dziś/.
Dowożenie do szkół i odbieranie. Zajęcia pozalekcyjne. Jako jedyny domowy kierowca krążyłem jak karetka pogotowia po mieście.
W domu pomagały gosposie, trochę rodzinka i jakoś to leciało.
Całe to towarzystwo wymagało niezłego finansowania, ale to nam się udawało. Przynajmniej przez kilkanaście lat, potem bywało różnie.
Dalsze "rozmnażanie" się oznaczało już kłopoty i kierat coraz trudniejszy do ogarnięcia.
Jak z tego wybrnąć, kiedy to co już mieliśmy odbyło się przy minimum albo sporadycznym seksie małżeńskim.
Jak chciałem to sprawę rozwiązać raz na zawsze, radykalnie. NPR czy coś podobnego zawiódł nas i oferował za mało intymności przy dającym się odczuwać potwornym stresie małżonków. Żona była wykończona totalnie, a ja miałem dość jej strachu, takiej atmosfery w tracie zbliżeń wykańczającą same zbliżenia, sporadyczności "teraz można", i tego "teraz można" niezależnie od wszystkich zewnętrznych czynników.
/jak sztampy/.
I tu towarzyszył nam niezmiennie niezrozumiały opór żony. Nic tylko naturalna regulacja poczęć. Ja jaka regulacja, koniec już z poczęciami,
strachem, nędzą NPR-owego seksu. Ona głucha jak pień.
Lata głodu, prawdziwej desperacji, niezrozumienia, poczucia odrzucenia, zebrały we mnie falę desperacji. Ja myslałem już o zakończeniu tego związku jak usamodzielnią się dzieci, a do tego czasu coraz bezczelniej poczynałem sobie z przygodnymi znajomościami. Nie wiem co chciałem przez to osiągnąć, złamać opór mojej ex i wymusić zmianę podejscia tej opcji dałbym 75%, pozostałe to 24 % zrobić jej na złość, sprawić bół.
Założenie nowego związku tej opcji dawałem 1%.
I to 1% dziwnym, przypadkowym i niezrozumiałym trafem się zrealizowało.
Przypadkowa znajomość uzyskała szansę na sprawdzenie się dzięki Balzakowskiemu gestowi mojej ex /wynoś się z domu/, ja skorzystałem z oferty dla jaj, moja ex myślała, że wrócę na kolanach, ja ze zdziwieniem odkrywałem niezwykłe powinowactwo pomiędzy mną a moją przyjaciółką.
Nieufny i niedowierzający, nie przygotowany wewnętrznie na prawdziwe rozstanie z rodziną, potrzebowałem roku aby uznać, że ten nowy związek ma szanse. A moja ex nie dawała żadnych pokojowych sygnałów.
Dziś zbliża się 10 lat od rozstania. Moja córka z nowego związku właśnie rozpoczęła edukację w 1-szej klasie. Kocham ją bardzo.
Moje dorosłe już dzieci kocham też, i tylko żal mi, że taki wiele czasu nie dane nam było być razem.
Świat jest czasem poplątany, skreśliłem tych parę słów w kontekście miłości do własnych dzieci. Kocha się je zawsze i to mocniej chyba niż małżonka /kę/. Oby tylko one dorastały w miłości, a nie w ogniu doktrynalnych sporów, kłótni, złośliwości i nienawiści małżonków.
Moja starsza trójka miała przez lata oszczędzane te negatywne aspekty naszego małżeństwa, jeśli już to odczuwali naszą nerwowośc, agresję i toksyny fruwające w powietrzu, pomieszane z wieloma wspamiałymi momentami, chwilami wzruszeń, solidarności, przygód i miłości.
Kończę już przydługi wpis podsumowaniem.
Nie warto przedkładać ideologii czy doktryn nad szczęście własnej rodziny i dzieci. A to szczęście, znajdziecie głęboko w oczach. Trzeba tam tylko często zaglądać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rayban
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 03 Gru 2007
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:29, 29 Wrz 2008    Temat postu:

Przesłuchanie rodziców przed Sądem Biskupim się odbyło. Nie znam zbyt wielu szczegółów, podobno pytali jaki jestem. I dostali odpowiedź, że ciepły i czuły. Był też ex teść i szwagierka. Powstała zatem nowa księga dżungli. Czekam co będzie dalej. Napiszę.

Ostatnio zmieniony przez Rayban dnia Pon 21:30, 29 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:04, 30 Wrz 2008    Temat postu:

wczoraj przypadkiem znalazlam to:http://chomikuj.pl/Chomik.aspx?id=katiab&sid=7 (plik pt Co męskie serce kocha?)
i pomyslalam o Tobie, rayban, zwlaszcza slyszac stwierdzenie,z e Bog zonie nie mzoe zastapic meza, a faceci w kosciele sa nierozumiani. cos w tym jest.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rayban
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 03 Gru 2007
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:54, 13 Paź 2008    Temat postu: bez tematu

Kukułko,
Dzięki za link, ale na razie nie mogę skorzystać, bo mam "wspaniały" Business Everywere z transmisją 0,1kb. O tak długich plikach jaki jest do ściągnięcia mogę na razie zapomnieć.
To miłe, że pomyślałaś o mnie, przy okazji tej lektury.
Moja historia jest dość przygnębiająca i zapada w pamięć, to pewnie dlatego.
W międzyczasie przyszło do mnie pisemko zawiadamiające o odbyciu się przesłuchań świadków i pytaniem czy zgłaszam jakiś świadków czy nie.
No i co mam niby odpowiedzieć? Mam bronić tego już umarłego związku powołując swoich świadków, mam bronić czego? Siebie przed absurdalnym zarzutem mojej ex, że mój związek z nią był spowodowany moją chęcią nieograniczonego zaspokojenia popędu seksualnego.
Musiałbym udowodnić, że tak nie było, że każda inna lepiej by do tego się nadawała niż ona i powołać świadków, moich kolegów i koleżanki.
Co też jej się wyległo w głowie w oparach absurdu?
Nie zrobię nic i czekam na ciąg dalszy. A co się będzie działo napiszę.

A na marginesie:
Mam coraz to nowe przemyślenia zainspirowane paroma podróżami i lekturami.
Po zwiedzeniu grobowców faraonów, ruin Pompei, Rzymu, Istambułu, przelotów samolotami przez okna których widać mrowie ludzkich dokonań i niesamowitą ekspansję rasy ludzkiej łatwo jest o spostrzeżenie:
W tym tempie ludzie zapełnią Ziemię całkowicie w najbliższej przyszłości.
Otwarcie na życie wg filizofii katolickiej wydaje się być drogą ku zagładzie t.j głodu, wojen, eliminacji najsłabszych, wyczerpaniu surowców, zniszczeniu natury.
Nie mam nic innego do zaproponowania w zamian. Tylko jako osoba o wyobrażni matematycznej nie umiem pozbyć się wizji tego końca.
Wg współczesnej wiedzy praczłowiek np mitochondrialna Ewa mogła mieć max. ok 200 000 lat pne. Dodajmy jeszcze ze 100. 000 lat na prapraczłowieka.
Mamy 300.000 lat. Najstarsze ślady dobrze zorganizowanej cywizlizacji sięgają 5000 lat pne. Wcześniejsze cywilizacje żyją póki co tylko w legendach.
No i co to była za cywilizacja. Tysiące razy mniej liczna i zorganizowana niż obecna.
Dzisiejszy rozwój jest nieprawdopodobny. Ludzkość zrobiła przez ostatnie 200 lat więcej niż przez poprzednie 7000. To ile potrzeba czasu w tym tempie na trafienie na pierwsze bariery nie do pokonania, jest łatwe do obliczenia- to już niedługo !.
Kolonizacja kosmosu, wydaje się absurdem, kosmos jest nieprzyjazny, zimny i odległy. Chyba, że zmaterializują się powieści SF o tunelowaniu.
Ziemia jest bezbronnym zerem w kosmosie. Jej powłoczka rozrzedzonego tlenu sięga raptem na max 10.000m a już tam temperatura jest minus 50 stopni. Słonce wg wszystkich modeli rozszerzy się i Ziemia zostanie pochłonięta a przedtem wypalona.
Ludzie i życie wyginie bez śladu, zostanie wielkie nic.
I dlatego ta przerażająca wiedza, czy jej brak rzuca ludzi na kolana przed hipotetycznego Stwórcę, po promyk nadziei, że to wszystko ma jakiś ukryty sens.
I znowu trudno jest założyć, że akurat Katolik jest depozytariuszem jedynej prawdy.
A nawet jeśli założymy, że życie to igraszki materii, to co można innego zrobić niż wtulić się w objęcia kogoś kogo kochasz, żyć godnie i pełną piersią, korzystać racjonalnie z szarych komórek nie tworząc żadnych sztucznych barier.
Patrząc z tej perspektywy to upór KK przy "jedynie słusznej" metodzie zalecanej surowo małżonkom t.j. NPR-owi wydaje się ponurym żartem albo jakimś koszmarnym nieporozumieniem.
A napewno wtedy, gdy przyczynia się do zniszczenia tego jedynego co nam ludziom pozostało, miłości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Inne problemy z npr
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 70, 71, 72  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 30, 31, 32 ... 70, 71, 72  Następny
Strona 31 z 72

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin