|
..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ ...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Emil
początkujący NPR-owicz
Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 8:46, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
vanillka napisał: | Wedle mojej znajomości tematu kościół dzisiaj bynajmniej nie namawia nas do nieograniczonego mnożenia się, co więcej - otwarcie (w oficjalnych dokumentach) stoi na stanowisku, że to małżonkowie decydują, jaką liczbę dzieci są w stanie urodzić i wychować. |
Dobrze wiesz o co mi chodzi. W dokumentach owszem, wszystko jest ok, małżonkowie mogą decydować, odkładać, unikać, itp. Ale gdy próbujemy te dokumenty zastosować w praktyce, wchodzimy w ślepą i w dodatku jednokierunkową uliczkę. Na jej końcu stajemy przed murem, na którym rozbiło się małżeństwo Raybana.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:24, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Emil, chyba przesadzasz, albo ja cos zle rozumiem.
ja dopoki nie mialam dziecka jakos nie bardzo rozumialam do konca, o co chodiz z ta otwartoscia na zycie. a teraz - bardoz bliskie i takie bardzo "moje" sa słowa które czasem lubi powtarzac Pawlukieiwcz - ze z tym odkladaniem to chodiz o to, ze faktycznie chcialbys tak sercem miec wiecej dzieci , a praktycznie to ci smutno, bo widzisz, ze nie dasz rady (finansowo, zdrowotnie, mieskzaniowo). i rzeczywiscie, we mnei np takie nieograniczone pragnienie dzietnosci sie pojawilo jak juz urodzilam swoje dziecko. teraz, gdby nie warunki mieskznaiowe itp to autentycznie z serca chcialabym miec może i czworo, mozę i piecioro, nei wiem ile, ale duzo.
mysle,z e z ty planowaniem i odkladaniem to chyba bardziej chodiz o chcenie niz o mienie. ja to przynjamniej tak rozumiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
vanillka
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:07, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
kukułko, bardzo fajnie napisane
Emil, a Ty się zdecyduj co atakujesz. Nie wkładaj Kościołowi w usta zachęcania do nieograniczonej dzietności tylko dlatego, że masz (nie tylko Ty zresztą, pewnie większość z nas na jakimś etapie) problem z zastosowaniem w praktyce proponowanej przez Kościół metody regulacji poczęć.
Kościół dopuszcza regulację poczęć i nie trzeba tu snuć wizji miliardów mnożących się katolików, bo tak chce KK. Realny problem tkwi w akceptacji metody, jaką proponuje nam Kościół, z wszystkimi jej zaletami i ograniczeniami. I małżeństwo Raybana właśnie o metodę (a raczej ideologię) się rozbiło, a nie o to, że KK chciał żeby mieli dziesięcioro czy dwanaścioro dzieci.
|
|
Powrót do góry |
|
|
darus
nauczyciel NPR
Dołączył: 27 Wrz 2007
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: slask
|
Wysłany: Pon 11:08, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Emilu, nie wiem, czy czytałeś dokładnie temat... ale z historii Raybana wynika, że wcale nie próbowali stosować tych dokumentów w praktyce...
I właśnie jest odwrotnie, bo gdy przyjrzymy się dokładnie sprawie, to zaczynamy wychodzić ze ślepej uliczki. Księża bardzo często potrafią "rozgrzeszyć " stosowanie antykoncepcji, ale trzeba się przed nimi otworzyć, szukać porady, mówić o swoich trudnościach... Jedyną "poradą" dla żony Raybana były słowa papieża, który był ideałem, ale niestety nie osobistym doradcą!
Ja również nie zgadzam się z tym, że kościół zachęca do
n i e o g r a n i c z o n e g o rozmnażania się wiernych...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Emil
początkujący NPR-owicz
Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 11:35, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
darus napisał: | Emilu, nie wiem, czy czytałeś dokładnie temat... ale z historii Raybana wynika, że wcale nie próbowali stosować tych dokumentów w praktyce...
|
Rayban może i nie chciał stosować, ale jego (była) żona stosowała i to niezwykle sumiennie, co jak zrozumiałem, zgodnie z zasadą działania NPR-u spowodowało zanik pożycia.
darus napisał: |
Księża bardzo często potrafią "rozgrzeszyć " stosowanie antykoncepcji, ale trzeba się przed nimi otworzyć, szukać porady, mówić o swoich trudnościach...
|
Jeśli mówisz to z własnego doświadczenia, to gratuluję i zazdroszczę. Ja nigdy w konfesjonale nie trafiłem nawet na ślad współczucia i próby zrozumienia, może dlatego że jestem facetem. A spowiadałem się u różnych księży - młodych, starych, z neo, u zakonników. Poza tym jakoś mi nie pasuje "wybieranie" sobie takiego spowiednika, który "zezwoli" na ak. Stąd być może moja frustracja i ataki na wszystkie strony.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Emil
początkujący NPR-owicz
Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 11:56, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
vanillka napisał: | I małżeństwo Raybana właśnie o metodę (a raczej ideologię) się rozbiło, a nie o to, że KK chciał żeby mieli dziesięcioro czy dwanaścioro dzieci. |
Nieprawda, małżeństwo Raybana zostało rozbite brakiem właściwych relacji pomiędzy małżonkami. Te relacje najmocniej, najtrwalej i najskuteczniej tworzą się w czasie współżycia. I wcale nie w jego kulminacyjnym momencie Trzeba natomiast niezwykłego heroizmu i wysiłku, żeby móc te relacje stworzyć innymi, pozaseksulanymi metodami. Ja się wcale nie dziwię, że Rayban nie mógł w sobie odkryć do tego odpowiednio silnej motywacji. Nie było właściwego współżycia, bo orto-NPR w wykonaniu żony Raybana wziął się z braku otwartości na życie. Cytuję ze 1 strony wątku:
Rayban napisał: |
Pierwszy szok był zaraz po ślubie. Moja ukochana nie była gotowa na dzidzię od razu po ślubie, więc dalej jazda stosować "watykańską ruletę"
|
Dalej zdaje się było tylko gorzej.
Gdyby Raybanowie mieli jakąś alternatywę, zgodną z nauczaniem KK, pozwalającą normalnie współżyć bez obawy o poczęcie się dziecka, to nie byłoby teraz sprawy przed sądem biskupim. Tak sądzę.
Jeszcze dla przypomnienia fragment z 2 strony wątku:
Rayban napisał: | Coś się po prostu poplątało w owulacji, jakiś zewnetrzy czynnik, stres, choroba. Nie wiemy, do dzisiaj.
Pocieszałem podłamaną żonę jak umiałem. Damy radę, będzie ciężko, ale trudno. Urodził się drugi syn. Żona wpadła w depresję, nie radziła sobie z obowiązkami. Chłopcy byli jak żywe srebro. Pełni temperamentu.
Pieluchy beły tetrowe. Wystaną w kolejce pralkę automatyczną zajeździliśmy na amen. Jak w takich warunkach wyglądało nasze życie seksualne możecie sobie wyobrazić. Jeszcze większe ograniczenia i jeszcze większy strach, czy aby wszystko zagra. Nie raz cały cykl przeleciał, bo może jeszcze nie ma pewności. |
Niech pierwsza z was, która nie miała schizy ciążowej rzuci kamieniem ...
Ostatnio zmieniony przez Emil dnia Pon 12:00, 20 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
vanillka
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:24, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Oj, a mówią, że to kobiety są niezdecydowane Emil, najpierw piszesz, że małżeństwo Raybana rozbiło się o mur dokumentów kościelnych, a zaraz potem, że powodem rozbicia był brak właściwych relacji między małżonkami. Czyli co? Gdyby nie było muru dokumentów to brak właściwych relacji nie doprowadziłby do rozpadu? A może gdyby relacje były właściwe to nawet mur dokumentów nie doprowadziłby do rozbicia? Pytam serio o Twoją ocenę sytuacji tego małżeństwa.
I jeszcze jedno - nie mogę się zgodzić z tym zdaniem
Cytat: | Te relacje najmocniej, najtrwalej i najskuteczniej tworzą się w czasie współżycia. |
Naprawdę uważam, że współżycie jest bardzo bardzo ważne, jest integralną częścią małżeństwa, fantastyczną formą okazywania miłości, jak również budowania więzi. Ale żeby zaraz namocniej, najtrwalej i najskuteczniej? Naprawdę są inne, nie mniej ważne, sposoby budowania więzi, według mnie trwalszej i mocniejszej. Naprawdę, nie demonizujmy tego współżycia. Ja rozumiem kłopoty z zachowaniem wstrzemięźliwości, ale żeby zaraz oznajmiać, że współżycie to właściwie jedyna pewna metoda budowania więzi w małżeństwie...?
Czy nie byłoby uczciwiej po prostu przyznać się do własnej słabości. Dla mnie tak jest uczciwiej, ja na to patrzę w ten sposób i nie domagam się, żeby KK nagiął swoją naukę do moich możliwości. Piszę o sobie, nie piszę teraz o małżeństwie Raybana, bo u jego żony moim zdaniem niestety brakowało po prostu dobrej woli.
|
|
Powrót do góry |
|
|
darus
nauczyciel NPR
Dołączył: 27 Wrz 2007
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: slask
|
Wysłany: Pon 12:40, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Emil, jeśli czytałbyś temat to wiedziałbyś, że nie piszę z własnego doświadczenia (dokładnie o mnie strona 31)... o spowiednikach i odpowiednim podejściu do spraw npr (czyli o niewrzucaniu wszystkich do jednego worka) dowiedziałam sie z wątku oraz innych tekstów (na różnych stronach, bo temat mnie ciekawi). I żeby nie było - też nie jestem za szukaniem spowiednika, który mnie rozgrzeszy! Ale to, że niektórzy księża tak robią o czymś świadczy! Oni nie uprawiają samowoli... i skoro potrafią spojrzeć na to innymi oczami, to jestem przekonana, że i Bóg potrafi Nawet Biblia pisze, że nie mamy żyć w potępianiu samych siebie!!
Jak dla mnie żona Raybana "uczepiła" się jednej chorej myśli, że jak zrobi to z zabezpieczaniem, albo będzie dawać mężowi pieszczoty- to nigdy nie wyjdzie z piekła! A kościół tego tak nie przedstawia!!! Ważnym "dokumentem" kościoła katolickiego jest Biblia... ośmielę się powiedzieć : ważniejszym niż którakolwiek encyklika J.P. II... nie widzę w wątku, aby żona Raybana Nią się wspierała...
cyt. Emil: "Te relacje najmocniej, najtrwalej i najskuteczniej tworzą się w czasie współżycia."...
To mnie rozbawiło! zgadzam się, że seks jest bardzo ważnym elementem życia małżeńskiego, ale na pewno z powodu samego tylko ,nawet codziennego współżycia, relacje nie będą najtrwalsze i najmocniejsze... wg mnie jest wręcz odwrotnie : im bliższe relacje między małżonkami, tym bardziej piękny seks! Potwierdzający, utrwalający TYLKO te relacje
Ostatnio zmieniony przez darus dnia Pon 12:43, 20 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:51, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Emil, jesli natrwalej i najskuteczniej wiez buduje sie przez wspolzycie, to malzenstwa osob np po kilku latach pozycia przykutych do wozka czy sparalizowanych albo erotomanow leczacych sie przez zaniechanie wspolzycia nie maja prawa istniec. Toz to absurd jakiś!
|
|
Powrót do góry |
|
|
vanillka
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:14, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Emil, jesli natrwalej i najskuteczniej wiez buduje sie przez wspolzycie, to malzenstwa osob np po kilku latach pozycia przykutych do wozka czy sparalizowanych albo erotomanow leczacych sie przez zaniechanie wspolzycia nie maja prawa istniec. Toz to absurd jakiś!
|
Dokładnie!
Nie wspominając już nawet o tym, w jaki to magiczny sposób zbudowały więź pary nie współżyjące ze sobą przed ślubem. I to więź na tyle trwałą i mocną, że zdecydowali się spędzić ze sobą resztę życia.
Ostatnio zmieniony przez vanillka dnia Pon 14:16, 20 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Emil
początkujący NPR-owicz
Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 14:20, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
A co rozumiecie pod pojęciem współżycie? Bo chyba się nie do końca rozumiemy. Przecież to nie jest ciąg ruchów frykcyjnych zakończony, lub nie, orgazmem!
Jak ja chcę mieć wspaniały seks, to trzy dni wcześniej kupuję żonie kwiaty. Seks naprawdę nie zaczyna się i nie kończy w łóżku.
darus napisał: | Jak dla mnie żona Raybana "uczepiła" się jednej chorej myśli, że jak zrobi to z zabezpieczaniem, albo będzie dawać mężowi pieszczoty- to nigdy nie wyjdzie z piekła! A kościół tego tak nie przedstawia!!! |
Jak nie, jak tak Tylko NPR i żadnej alternatywy. Malutki wyjąteczek na antykoncepcję będącą skutkiem leczenia. Chyba że mówimy o innych kościołach.
Ostatnio zmieniony przez Emil dnia Pon 14:24, 20 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Emil
początkujący NPR-owicz
Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 14:53, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
I jeszcze prośba, jak już się kogoś cytuje, to nie należy wyrywać zdań z kontekstu.
Emil napisał: | Te relacje najmocniej, najtrwalej i najskuteczniej tworzą się w czasie współżycia. I wcale nie w jego kulminacyjnym momencie Trzeba natomiast niezwykłego heroizmu i wysiłku, żeby móc te relacje stworzyć innymi, pozaseksulanymi metodami. |
Jeśli znacie jakieś skuteczne, pozaseksualne metody tworzenia więzi, ale nie takie jednorazowe, chwilowe, tylko takie mogące w perspektywie np. 10 lat zastąpić współżycie i bliskość cielesną, to proszę podajcie, może się czegoś nauczę.
W powyższym, długaśnym zdaniu, dwa słowa są wytłuszczone. Wiecie dlaczego? Bo dla faceta niezmiernie trudne jest to co kobiety tak lubią, i co pojawia się nawet w dowcipach i kabaretach - przytulić się do męża i nic więcej ... A ja nie potrafię okazywać czułości żonie w łóżku, bez podniecenia się. Bez dotyków, pieszczot, pocałunków, najchętniej z wzajemnością. Jeśli czuję jej ciepło, zapach, dotyk piersi, bioder i ud, to chcę się z nią kochać. Czy to jest takie dziwne? Ok, mogę te chęci mieć przez pewien czas pod kontrolą, ale nie miesiącami i latami! Jak mam spać w jednym łóżku z żoną, i z niezrozumiałych dla mnie powodów nie móc się z nią kochać? Jak?
Jedyny sposób jaki wypracowałem to wyłączenie czułości i bliskości, takie białe małżeństwo, nawet bielsze niż życie brata z siostrą. A to jest prosta droga do zaniku więzi. Trwało to kilka ładnych lat. Na szczęście w porę zastosowaliśmy środki zaradcze.
Ciekawe, że jak po pierwszym porodzie czekaliśmy dość długo na możliwość współżycia, to jakoś nie było mi specjalnie ciężko wytrwać we wstrzemięźliwości. Powód braku współżycia wydawał mi się oczywisty. Tak samo myślę byłoby w przypadku choroby czy jakiegoś kalectwa. Byłoby trudno, ale wiadomo dlaczego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Emil
początkujący NPR-owicz
Dołączył: 13 Lis 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 15:15, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
darus napisał: | wg mnie jest wręcz odwrotnie : im bliższe relacje między małżonkami, tym bardziej piękny seks! Potwierdzający, utrwalający TYLKO te relacje |
Darus, powiedz, tylko tak szczerze. Zdarzyło Ci się, po jakiejś poważnej kłótni z mężem, zawrzeć "pokoju" w łóżku? Bo my mieliśmy takie sytuacje, i wspominamy je do dziś ze śmiechem i łezką w oku.
Macie racje, sam seks, oddzielony od relacji niema sensu. Ale to samo działa w drugą stronę, w małżeństwie dobre relacje bez seksu to jakiś dziwoląg (z wyjątkiem sytuacji losowych), sztuczny twór, niepotrzebny, bezzasadny, nienaturalny.
Ostatnio zmieniony przez Emil dnia Pon 15:16, 20 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
darus
nauczyciel NPR
Dołączył: 27 Wrz 2007
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: slask
|
Wysłany: Pon 15:42, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
jeśli tekst o cytowaniu fragmentów wypowiedzi jest do mnie to już Ci mówię, że nie było sensu cytować tego o kulminacyjnym momencie, bo zaręczam za każdą dziewczynę tu, że pisząc o seksie nie mamy na myśli tylko "finału", a tym bardziej w kontekście relacji Jakoś dziewczyny wiedziały o co chodzi. I ja nie miałam na myśli samego kulminacyjnego momentu a budowanie relacji pozaseksualnych w małżeństwie jest po prostu konieczne. Czy to heroizm? nie wiem, nie wiem...
tak szczerze co ja myślę o całym npr w związku z kościołem to pisałam właśnie na tej stronie o której Ci mówiłam...
czy uważasz, że za grzeszne pieszczoty ktoś będzie się smażył w piekle, a za nieprzestrzeganie np. postu piątkowego, niechodzenie do kościoła, ubliżanie innym, przyczynianie się do czyjejś depresji to Bóg go usprawiedliwi? No, no... ciekawe jaką drogą Bóg przekazał Ci to info?
Kościół mówi o tym wszystkim, a jakoś wielu ludzi "czepia"się najbardziej "czystości ciała"... dlaczego to przesłania niektórym całe życie, często o wiele bardziej grzeszne!
Raczej jestem tu szczera, często piszę o sobie (chyba najwięcej właśnie o sobie ) ale dorzucę następną rzecz: otóż w moim małżeństwie nigdy nie brakowało dobrych, a wręcz wyjątkowych relacji intymnych (przez około 10 lat), jednak nie szło to w parze z relacjami codziennymi... to były dwa odrębne światy. Dlatego pewnie zacytowałam Twój fragment o tworzeniu najmocniejszych relacji w sytuacjach intymnych i wyśmiałam go, bo znam to z autopsji i wiem czym to "grozi". Moje życie pod tym względem zmieniło się dopiero w momencie nawrócenia... no i o tym możnaby dużo gadać...
Ostatnio zmieniony przez darus dnia Pon 15:47, 20 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
vanillka
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:26, 20 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Emil, nareszcie piszesz szczerze w czym rzecz. Bo problem nie leży w tym, że kościół narzuca ilość posiadanych dzieci (bo nie narzuca), nie w tym, że zaleje nas fala niekontrolowanych narodzin (bo nie zaleje), również nie w tym, że konieczne jest świadome decydowanie o liczbie potomstwa i czasie powoływania go do życia, bo co tego chyba większość z nas się zgadza. Prawdziwe pytanie brzmi jak to robić.
Problem nie leży po stronie ideologicznej, ale po stronie praktycznej. Gdyby wypełnianie nauczania kościoła w zakresie czystości małżeńskiej nie sprawiało Ci problemu to pewnie nie zastanawiałbyś się tak intensywnie po co to, a czemu tak i w ogóle kto tak powiedział. Tak jak większość z nas nie zastanawia się zbyt długo nad rzeczywistym sensem piątkowego postu - przyjmujemy dane nam wyjaśnienie i lepiej lub gorzej wypełniamy, bo nie jest to dla nas szczególnie uciążliwe. Na poparcie zasadności katolickiej etyki seksualnej kościół też ma szereg powodów i wyjaśnień, ale że ciężko nam ze stosowaniem tej nauki w praktyce to drążymy i dociekamy, i chyba dlatego właśnie powstało to forum.
Niewątpliwą zaletą tego miejsca jest to, że można podzielić się swymi problemami czy przemyśleniami z ludźmi, którzy wiedzą o czym mowa, sami przez to przechodzą. Ale liczenie na to, że ktoś tutaj poda Ci gotowe rozwiązanie i znajdzie wyjście z sytuacji jest chyba zbyt optymistyczne
Ja sama stosunkowo niedawno pewne sprawy sobie poukładałam i teraz sprawdzam w praktyce jak to działa. Zobaczymy co z tego będzie.
Nauczyłam się po drodze tego, że postawa buntu i udowadnianie za wszelką cenę, że to ja mam rację i ja wiem lepiej, a kościół się myli nie prowadzi do niczego dobrego. Potrzebna jest pokora.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna
-> Inne problemy z npr Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 70, 71, 72 Następny
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 70, 71, 72 Następny
|
Strona 33 z 72 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|