Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

w poszukiwaniu metody idealnej
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> NPR
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mateola
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:19, 19 Cze 2006    Temat postu:

abeba napisał:
no to wierz w Boga, Istotę Wyższą jakkolwiek ją pojmujesz. Ale to nie jest ta sama religia i to nie jest katolicyzm, sorry. Jak masz odwagę zerwać z katolicyzmem to mogę tylko pogratulować siły, jaki będziesz mieć stosunek do sakramentów itp. to juz Twoja sprawa. Moim osobistym zdaniem jak się chce żyć po swojemu to sie nie powinno potem przychodzić na msze itp.
Nie twierdzę że Katechizm i drobiazgowe przepisy są 100% ok, ani że nieprzestrzegający ich pójdą do piekłą. Tylko że takie są reguły systemu zwanego religią rz-kat. Twój wybór: zostajesz czy wysiadasz.


Abebo, coś Ty taka nerwowa? Już zaczynam podejrzewać, że Ty i nasza interlokutorka z LMM, której wirtualne imię syczy od "sexu" to jedno. Ona też chciała mnie od razu wyrzucać z KK i jeszcze mi to na kolorowo wypisała

Spokojnie.

Z całym szacunkiem, ale nigdzie nie napisałam, że zamierzam zrywać z katolicyzmem i z sakramentami. Jestem członkiem KK, tyle, że dociekliwym, "poddajacym w wątpliwość" i poszukującym. I mam do tego prawo. Mam prawo pytać, dlaczego katechizm KK traktuje szóste przykazanie tak szeroko i dlaczego robi z niego bramę do raju.
Sama czytam Pismo Świete i twierdzę, że zakaz antykoncepcji (czy też jedynie słuszna forma współżycia = sperma w pochwie) nie ma żadnego umocowania ani w Starym ani w Nowym Testamencie. Jest to wyłącznei czyjaś interpretacja. Czyja - i dlaczego właśnie taka? Na jak długo taka?

Tak jak Juka chcę zrozumieć, dlaczego mam respektować zasadę "nie, bo nie". Czy faktycznie kościół ma na celu moje dobro, a nie jakieś inne dobro, o którym nie wiem. Wiesz, że losy encykliki HV nie były takie oczywiste, prawda?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Niania
Site Admin



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 7927
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:28, 19 Cze 2006    Temat postu:

mateola napisał:

Sama czytam Pismo Świete i twierdzę, że zakaz antykoncepcji (czy też jedynie słuszna forma współżycia = sperma w pochwie) nie ma żadnego umocowania ani w Starym ani w Nowym Testamencie. Jest to wyłącznei czyjaś interpretacja. Czyja - i dlaczego właśnie taka? Na jak długo taka?


no dobra.. czuję się wywołana do tablicy... bycie teologiem mi przypadło

Owszem jest potwierdzenie - w ST - grzech Onana - w sensie "marnowania spermy" a także w mentalnosci semickiej - o kobiecości, wartości kobiety świadczyło potomstwo - kobieta z "zamkniętym łonem" to ta od której odwrócił się Pan. Natomiast ta z liczną gromadką koło nóg - to ta której Pan błogosławi, "szczęśliwy mąż którego miłuje Pan ma przy stole wielu synów". W tym sensie - wszelka antykoncepcja to coś innego niż szczescie. to jakby skazywac się na nieszczęście.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
juka
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 4578
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:36, 19 Cze 2006    Temat postu:

niania, a współżycie wyłącznie w fazie pewnej niepłodności? podobno nawet w celu uniknięcia poczęcia na stałe nie jest grzechem, a taka np. prezerwatywa ponoć mniej skuteczna, jest. dlaczego?
swoją drogą cieszę się że teolog się objawił, bo moi parafialni teolodzy nie bardzo chcą mi to tłumaczyć Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Niania
Site Admin



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 7927
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:48, 19 Cze 2006    Temat postu:

bo w parafiach sa starzy Yellow_Light_Colorz_PDT_04

wszystko może być antykoncepcją - nawet NPR. Bo "grzech zaczyna się w sercu" i nie "zewnętrzny bród czyni człowieka nieczystym". Więc chodzi o podejście.
Współzyjąc w I czy III fazie - masz te 97% szans że nie zajdziesz .. ale 3% możliwości - i nawet jak zajdziesz w ciążę nieplanowaną nie odrzucisz dziecka, a przyjmiesz je jako dar od Boga choć nie planowany i może w nie najlepszym czasie. No ale przyjmiesz. i o to chodzi KK. Natomiast - antykoncepcja - albo zabija poczete dziecko (spiralla) albo (bo nie ma metod 100%) budzi postawę w razie "wpadki" - "nie chce cię <brzuchu> usunę cię, albo będę się psychicznie mścił podświadomie że mi w plany wszedłeś bahorze". No i to w sumie cała nauka KK. W ST a nawet NT nie ma tak szeroko rozwiniętej nauki - w końcu to nie jest encyklopedja tylko jej jeden tom to jest jakby esenscja z której wyprowadza się wnioski na zasadzie dedukcji - i to jest nauka KK
Powrót do góry
Zobacz profil autora
juka
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 4578
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:20, 19 Cze 2006    Temat postu:

dzięki Very Happy , ale mam dalsze pytania;

- czy nie jest to uproszczenie, żeby mysleć tak o antykoncepcyjnych? pytam bo własciwie to znam wiele osób które "wpadły" i wyniku antykoncepcji (moja przyjaciółka) i npr (siebie na przykład Mr. Green ). obie pokochałyśmy s3woje nieplanowane dzieci...Chyba nie tak wiele osób jest gotowych do aborcji.
- faza 1 to jednak nie to samo co 3. 3 jest pewna bardziej niż pigułka, prawda?
- czy nie mogłabyś zostać moim proboszczem? Yellow_Light_Colorz_PDT_12
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abeba
Gość






PostWysłany: Pon 15:30, 19 Cze 2006    Temat postu:

mateolu, przepraszam, to nie miało byc "ty" skierowane do Ciebie, tylko "ty" zamiast formy nieosobowej (równie dobrze mogłam pisać "albo się wierzy kościołowi, albo sie odchodzi" lub "gdy człowiek cośtam to powinien"). Bo to równie dobrze to do siebie samej piszę. Dla przykładu (niezbyt godneego naśladowania), od kwietnia nie byłam u spowiedzi i zyję na bakier z sakramentami bo wiem że spowiedź z tego co robiłam/lismy (co nawet nie wymagało gumowego demona;) byłaby wyłącznie odklepana i pro forma. Bo ani nie rozumiem, ani nie czuję co w tym złego, by się odwołac do rozróżnienia z tekstu Prusaka).
Wierzyć mozna w rózne wartości i wątpić, i pytać, ale póki się chce pozostawać w Kościele, póty nie wolno postepować wbrew (w sensie: jak ise postepuje, to należy uznac swoj grzech). O to mi chodziło.
Powrót do góry
Niania
Site Admin



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 7927
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:14, 19 Cze 2006    Temat postu:

i taka wypowiedź Abebo mi sie podoba Wesoly
Są 2 typy postawy - robię po swojemu i chodzę do kościoła - czyli Bogu świeczkę i diabłu ogarek, albo postawa szczerości wobec siebie. Tylko ani jedna ani druga postawa nie daje spokoju psychicznego. Dlatego tak jak mówisz - albo się odchodzi ok KK, albo na ślepo wbrew sobie przyjmuje się zasady... tylko czy i to daje spokój...

Juka- tak to jest uproszczenie, ale by coś mówić nie da się nie upraszczać, bo życie ma za wiele aspektów by raz konkretnie o czymś orzec... przedstawiłam myśl KK, a nie komplikacje dnia codziennego - niestety nie jest to już tak klarowne (znam małżeństwa stosujące antykoncepcję i mające więcej dzieci niż ci co stosują NPR... ale taka jest proza życia)
Oczywiście III faza jest bardziej pewna od I zwanej względną niepłodnością Wesoly
a proboszczem.. hehe może proboszczową jakbym została prawosławną
Powrót do góry
Zobacz profil autora
juka
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 4578
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:20, 19 Cze 2006    Temat postu:

jeżeli faza 3 jest bardziej pewna, a nawet, jak twierdzą niektórzy "całkowicie pewna", to ja, współżyjąc wyłącznie w tej fazie jestem nałogowym grzesznikiem, bo moja otwartość na życie jest żadna. o wiele bardziej otwarty jest ten, kto np. używa prezerwatywy w fazie 1 i 2. Confused
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karafka
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 18910
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:26, 19 Cze 2006    Temat postu:

to samo chcialam ostatnio napisac, juka Very Happy

ale ja glupia i tak nie pojme tego....hmmm chyba powinnam sie wypisac, bo nie biore i nie chce brac tego jak jest. Ale wierze, kocham, ufam Bogu...i czuje sie momentami zle z tym, ze jest "tak i juz" :sad: :sad: :sad:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
novva
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 4956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mała Wieś przy Drodze

PostWysłany: Śro 23:20, 21 Cze 2006    Temat postu:

Mogę coś powiedzieć? Może wyda Wam się to liberalnym podejściem, ale ja ostatnio przy spowiedzi usłyszałam, że nie trzeba się tak bardzo skupiać na tym, w którym momencie zaczyna się grzech we współżyciu. Trzeba je celebrować, starać się, aby służyło zjednoczeniu i bliskości. W sumie nic odkrywczego, ale jakże trudne do zastosowania! Mimo wszystko wydaje mi się, że łatwiej jest określać "negatywnie" - tego nie wolno, to już za dużo. Trudniejsza jest charakterystyka pozytywna dobrego współzycia. Więc może lepiej zadawać sobie pytanie: co zrobić, żeby seks prowadził do prawdziwego zjednoczenia? żeby był jak najgłębszym przeżyciem duchowym? Zadałam sobie to pytanie. Nie jest tak łatwo na nie odpowiedzieć. Za to na pytanie "czego nie wolno" każdy z nas odpowiedź zna. I co nam to daje? Czy przez to jesteśmy bliżej siebie? Czy przypadkiem nie jest tak, że na tym pytaniu się zatrzymujemy? Więcej - że ono blokuje w nas umiejętność otwarcia się na drugiego czowieka? zabija spontaniczność i radość? A jeśli tak jest, to co z tym zrobić ?

Zgadzam się z abebą, że ktoś, kto jest w KK przyjmuje obowiązujące w nim zasady. Nie bardzo umiałabym oddzielić swoją wiarę od Kościoła. Po prostu potrzebuję go, potrzebuję sakramentów, itd. To wszystko jest potrzebne dla ludzi słabych, jak ja. To jednak nie wyklucza zastanawiania się nad wszystkimi trudnymi kwestiami - i tu zgadzam się z mateolą.
Mam takie wrażenie, jako ktoś, kto stara się (lepiej lub gorzej) żyć w zgodzie z nauką KK, że o wiele łatwiej i przyjemniej jest w życiu katolikom, którzy się tymi zasadami tak bardzo nie przejmują. W życiu seksualnym stosują, co chcą, o npr wiedzą tylko tyle, ile piszą w gazetach...Założe się, że takich ludzi jest sporo. I kusi mnie czasami, żeby myśleć, że przecież oni kiedyś będą się musieli z tego wytłumaczyć, a ja mam przynajmniej dobrą wolę i się staram. Kiedy mnie nachodzi taka myśl, przypominam sobie przypowieść o robotnikach w winnicy. Jak ktoś DOBROWOLNIE wybrał bycie w KK i życie zgodne z jego zasadami, to nie powinien liczyć na specjalne względy. Pan Bóg umawia się z nami na zbawienie, daje je temu, komu sam chce, a jak już daje, to każdemu daje takie samo życie wieczne. Więc Mruga katolicy stosujący npr nie mogą się uważać o nawet na jotę lepszych od innych.
Wydaje mi się, że w przypadku npr stanęłam przed wyborem życiowym - albo go przyjmuję, ze wszystkimi wadami i zaletami (bo chyba ma jakies, nie? Wesoly ), albo rezygnuję z życia w KK, z życia sakramentalnego. W tym pierwszym przypadku musiałam się zmierzyć ze swoim lękiem przed nieplanowanym dzieckiem, z buntem wobec KK i niewiarą, że ta metoda jest skuteczna. A jednak nie miałam wątpliwości, że nie mogę postapić inaczej. Czy to można nazwać, jak to określa Niania, "przyjmowaniem na ślepo"? Wydaje mi się, że w wielu wypadkach wchodzi się w to z otwartymi oczami i bardzo świadomie. I to na pewno ma też swoją wartość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abeba
Gość






PostWysłany: Czw 6:52, 22 Cze 2006    Temat postu:

u mnie to też nie jest "na slepo", poświęciłam sporo czasu, a nawet pracę semestralną na uczelni;) temu by zrozumieć ten system poglądów z którego wynika że tylko NPR. Ale jednak robię to bardziej z posłuszeństwa niż z przekonania.

Novva, ja wiem że to ważne co napisałaś na początku postu. ale jak teraz jeszcze zacznę sie dręczyc i obwiniać, że seks jest na 4 a mógłby być na 5, że nastrój za mało doniosły a zamiast sie zjednoczyć zasnęlismy, to w ogóle nie będę mieć z tego grama radości.
I już widzę reakcję księdza jak się spowiadam, że wspołżyłam z mężem na chybcika o 1 w nocy i bez należnej atencji Yellow_Light_Colorz_PDT_07
Powrót do góry
Dona
za stara na te numery



Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12434
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 9:05, 22 Cze 2006    Temat postu:

a ja np. chyba bardziej sie cieszyłam intymnymi chwilami z męzem/niemężem (jeszcze), będąc w nieświadomosci, co i kiedy jest grzechem.......

zabawne, ze to co w narzeczenstwie nie traktowałam jako grzech.... w malzenstwie okazalo sie byc grzechem

taka była moja "wiedza" w tych tematach...
ech...
ile jest takich ludzi, którzy nie przejmuja sie, jakie "rzeczy" są grzechem...
nie kazdy jak my śledzimy i wnikamy w kazde slowo encekliki i innych katolickich ksiązek nt współżycia....

a o tym ze księza tak czesto mowia o tym zeby nie doszukiwac sie grzechu we wspolzyciu, nie czepiac sie drobiazgów i szczególow.. to juz często się spotkalam

Nie wiem, mam wrazenie ze oni chyba sami czasami nie wiedza co jest grzechem, dlatego kazą patrzec na współżycie całościowo, na cel, itd, a nie na granice, - kiedy jest grzech...
albo sami nie umieja na te tematy rozmawiac..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Niania
Site Admin



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 7927
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:49, 22 Cze 2006    Temat postu:

novva napisał:
Mogę coś powiedzieć? Może wyda Wam się to liberalnym podejściem, ale ja ostatnio przy spowiedzi usłyszałam, że nie trzeba się tak bardzo skupiać na tym, w którym momencie zaczyna się grzech we współżyciu. Trzeba je celebrować, starać się, aby służyło zjednoczeniu i bliskości. W sumie nic odkrywczego, ale jakże trudne do zastosowania! Mimo wszystko wydaje mi się, że łatwiej jest określać "negatywnie" - tego nie wolno, to już za dużo. Trudniejsza jest charakterystyka pozytywna dobrego współzycia. Więc może lepiej zadawać sobie pytanie: co zrobić, żeby seks prowadził do prawdziwego zjednoczenia? żeby był jak najgłębszym przeżyciem duchowym? Zadałam sobie to pytanie. Nie jest tak łatwo na nie odpowiedzieć. Za to na pytanie "czego nie wolno" każdy z nas odpowiedź zna. I co nam to daje? Czy przez to jesteśmy bliżej siebie? Czy przypadkiem nie jest tak, że na tym pytaniu się zatrzymujemy? Więcej - że ono blokuje w nas umiejętność otwarcia się na drugiego czowieka? zabija spontaniczność i radość? A jeśli tak jest, to co z tym zrobić ?


masz rację! Bo właściwie wiaa to nie szukanie dolnej granicy - co jeszcze moge a co już nie, ale pięcie się do góry - co bedzie lepsze co bedzie większą miłością. I w takim kluczu jest napisane całe Pismo Święte. Tam nie ma kazusów - przepisów szczegółowych dot moralności (pomijając kulturę semicką) ale ogólna zasada św Augustyna "kochaj i czyń co chciesz" - pierwsze jest kochaj i wg tego czyń Yellow_Light_Colorz_PDT_02


novva napisał:
o wiele łatwiej i przyjemniej jest w życiu katolikom, którzy się tymi zasadami tak bardzo nie przejmują. W życiu seksualnym stosują, co chcą, o npr wiedzą tylko tyle, ile piszą w gazetach...Założe się, że takich ludzi jest sporo. I kusi mnie czasami, żeby myśleć, że przecież oni kiedyś będą się musieli z tego wytłumaczyć


w teo. moralnej sa 2 kwiestie
1 ignorancja zawiniona
2 ignorancja niezawiniona
pierwsza - mogę wiedzieć, ale nic nie robię by tą sprawę której nie jestem pewien wyjaśnić.
otóż ta osoba ma grzech

drugie - nie wiem i nawet nie przypuszczam że moge źle myśleć lub czegoś nie wiedzieć
nie mam więc grzechu

Dona napisał:

a o tym ze księza tak czesto mowia o tym zeby nie doszukiwac sie grzechu we wspolzyciu, nie czepiac sie drobiazgów i szczególow.. to juz często się spotkalam

Nie wiem, mam wrazenie ze oni chyba sami czasami nie wiedza co jest grzechem, dlatego kazą patrzec na współżycie całościowo, na cel, itd, a nie na granice, - kiedy jest grzech...
albo sami nie umieja na te tematy rozmawiac..


nie! to nie wynika z ich nie wiedzy - ale właśnie wiedzy. Wiedzy że wiara to nie prawo (jak było w judaiźnie) ale miłość i sumienie.
Sumienie trzeba kształtować, owszem, ale nie można życia religijnego traktować jak spisu leków i ich dawkowania jakie dostajemy od lekarza gdy jesteśmy chorzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mateola
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:20, 22 Cze 2006    Temat postu:

novva napisał:
Mogę coś powiedzieć? Może wyda Wam się to liberalnym podejściem, ale ja ostatnio przy spowiedzi usłyszałam, że nie trzeba się tak bardzo skupiać na tym, w którym momencie zaczyna się grzech we współżyciu. Trzeba je celebrować, starać się, aby służyło zjednoczeniu i bliskości. W sumie nic odkrywczego, ale jakże trudne do zastosowania! Mimo wszystko wydaje mi się, że łatwiej jest określać "negatywnie" - tego nie wolno, to już za dużo. Trudniejsza jest charakterystyka pozytywna dobrego współzycia. Więc może lepiej zadawać sobie pytanie: co zrobić, żeby seks prowadził do prawdziwego zjednoczenia? żeby był jak najgłębszym przeżyciem duchowym? Zadałam sobie to pytanie. Nie jest tak łatwo na nie odpowiedzieć. Za to na pytanie "czego nie wolno" każdy z nas odpowiedź zna. I co nam to daje? Czy przez to jesteśmy bliżej siebie? Czy przypadkiem nie jest tak, że na tym pytaniu się zatrzymujemy? Więcej - że ono blokuje w nas umiejętność otwarcia się na drugiego czowieka? zabija spontaniczność i radość? A jeśli tak jest, to co z tym zrobić ?


Co zrobić? Schować gdzies głęboko katechizm z jego prawie 3 tys. przepisów i zaufać sobie. Odnieść sie do cytowanych tu słów Św. Augustyna, otworzyć serce na Chrystusa i wierzyć, że własne sumienie poprowadzi Cie najlepiej, gdy jest zakorzenione tym, co najważniejsze - przykazaniu miłości Boga i bliźniego.

Cytat:
Zgadzam się z abebą, że ktoś, kto jest w KK przyjmuje obowiązujące w nim zasady. Nie bardzo umiałabym oddzielić swoją wiarę od Kościoła.


Ja natomiast zachowuję pewien dystans. Naczytałam sie ostatnio z jednej strony o Inkwizycji, z drugiej o tradycji monastycyzmu - tzw. "ojcowie pustyni", żyjący samotnie, w oddaleniu, bez instytucji kościoła... to drugie u Anselma Gruna (polecam, naprawdę).

Cytat:
Kiedy mnie nachodzi taka myśl, przypominam sobie przypowieść o robotnikach w winnicy. Jak ktoś DOBROWOLNIE wybrał bycie w KK i życie zgodne z jego zasadami, to nie powinien liczyć na specjalne względy. Pan Bóg umawia się z nami na zbawienie, daje je temu, komu sam chce, a jak już daje, to każdemu daje takie samo życie wieczne. Więc Mruga katolicy stosujący npr nie mogą się uważać o nawet na jotę lepszych od innych.


Nikt nie ma podstawy, by uważać sie za lepszego od innych tylko dlatego, że sie stara. Pan Bóg ma swój własny kodeks, wg którego zbawia (jak w przypowieści o robotnikach) i nie wiemy, z czego będziemy rozliczeni: czy z przestrzegania zasad KK, czy z gorliwości, czy z uczynków, czy z wiary, czy z odwagi, czy z miłości do siebie samego i bliźniego...

Cytat:
Wydaje mi się, że w przypadku npr stanęłam przed wyborem życiowym - albo go przyjmuję, ze wszystkimi wadami i zaletami (bo chyba ma jakies, nie? Wesoly ), albo rezygnuję z życia w KK, z życia sakramentalnego.


Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Bycie w KK to nie tylko npr, a przykazań jest 10. No i nie można zapomnieć, że człowiek jest grzeszny z natury - nie ma możliwości, że nie zgrzeszy, bez wzgledu na wybór życiowy i deklaracje...

Cytat:
W tym pierwszym przypadku musiałam się zmierzyć ze swoim lękiem przed nieplanowanym dzieckiem, z buntem wobec KK i niewiarą, że ta metoda jest skuteczna. A jednak nie miałam wątpliwości, że nie mogę postapić inaczej. Czy to można nazwać, jak to określa Niania, "przyjmowaniem na ślepo"? Wydaje mi się, że w wielu wypadkach wchodzi się w to z otwartymi oczami i bardzo świadomie. I to na pewno ma też swoją wartość.

... dla mnie npr jest bardzo pewną metodą, o ile ogranicza sie do fazy lutealnej. Stosujemy tę formę od kilku lat. A "przyjmowanie na ślepo...? Czyż małżeństwo nie jest takim "przyjmowaniem na ślepo? Wiązaniem sie na zawsze z tym, co nieznane? Jak sobie popatrzę na małżeństwa moich rówieśników - dawno już ich nie ma, czy to formalnie, czy nieformalnie - są martwe... a nasze trwa i ma się dobrze...


Ostatnio zmieniony przez mateola dnia Czw 17:31, 22 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mateola
z NPR za pan brat :P



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:25, 22 Cze 2006    Temat postu:

Dona napisał:
ile jest takich ludzi, którzy nie przejmuja sie, jakie "rzeczy" są grzechem...


Mój mąż ma taką umiejętnosć. Na wieść, że ogólnie mówiąc "sperma mam być w pochwie" zrobił wielkie oczy, po czym przypomniał mi historię Soboru W. II
i targi nad VI przykazaniem... Założył, że skoro nawet dla wielkich Kościoła grzechy seksualne nie były (i nie są) oczywiste, to on nie będzie sobie tym zaprzątał głowy.

Zazdroszczę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> NPR
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
Strona 2 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin