Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................
...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Budowanie poczucia własnej wartości u dziecka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Rodzina=dzieci,mąż
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ika
junior admin



Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 15304
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:09, 07 Lis 2013    Temat postu:

Tylko co innego jak dziecko sie ciekawi takimi rzeczami a co innego jak ma gdzies. Albo jak nawet dziecko podejdzie podpatrzec a uslyszy: "Idz stad nie przeszkadzaj".
Hermiona u tesciow to dziewczyny tez nie lepiej, tesciowa wszystko za dzieci robila a one tylko robily co chcialy. Szwagierki sie wyrobily z gotowaniem i beda z nich dobre panie domu ale malo w tym zaslugi mamy. To ma sens pogladanie starszych jak sie z tym nie kryja a jak widza zainteresowanie to nawet zacheca. Mnie np do kuchni cianelo od malego chociaz mnie mama jakos specjalnie nie uczyla po prostu pyta czy ugotuje jutro zupe a ja pytam co i jak po.kolei i mi powiedziala to sama kombinowalam dalej. Ale mialam checi. Siostry mama nie pytala czy zrobi zupe bo jak spalila x razy albo byla niejadalna to zrezygnowali. Zreszta o a tego nie lubi robic i nie robila. Maz za to zaluje ze go tato nie uczyl, ze jak cos robil to go wyganial albo on sam sie wtedy nie interesowal. Ale jakby go zawolal choc mi cos tam pomoz czy potrzymaj to tutaj to by na pewno to zrobil i tak by sie uczyl bo by widzial co i jak, nawet jakby tylko stal i trzymal.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elusiaczek
za stara na te numery



Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 3793
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:23, 08 Lis 2013    Temat postu:

silva, przeczytałam też komentarz który napisałaś pod moim (ten po edycji też), ale jeśli wykasowałaś i zmieniłaś pierwszy post, to nie będę już o tym pisać.


Co do kar i nagród to ja nie jestem ani za jednym ani za drugim

micelka, wydaje mi się, że chyba należy bardziej dostrzegać pozytywne rzeczy, nawet jak to są jakieś drobiazgi, i nawet jeśli się coś tylko częściowo udało. A nie podkreślanie tego co dziecko zrobiło źle, albo co sie nie udało. Dziecko powinno wiedzieć że rodzice dostrzegają nie tylko wyniki, ale też jego pracę i starania, trud włożony w coś co robi, albo czego się uczy. Mój mąż ma takie zdanie o swoich rodzicach, że oni go tylko krytykowali i to naprawdę bardzo zaniża jego samoocenę.

Ika, mój mąż ma tak samo jak Twój. Też go nic tata nie nauczył. Raz jak sam poprosił, to pokazał jak zmienić koło w samochodze. I on przez to teraz strasznie źle się czuje Smutny Często ja szybciej bym zrobiła, ale nie robię, nawet już nie oferuję pomocy, bo wiem że strasznie negatywny ma to na niego wpływ.

hermiona, moja teściowa bardzo podobnie postępuje, i wiem że siostra mojego męża ma do niej duży żal o to. Szczerze mówiąc dla mnie to aż dziwne, że kobieta może nie wiedzieć jak być "panią domu", bo u nas to było naturalne, że rodzice nas uczą, my pomagamy, im byliśmy starsi, tym więcej sami robiliśmy, np. na zakupy, odkąd brat miał prawko, rodzice już w ogóle nie jeździli Albo na święta ciasta to były moje i mojej siostry, mama gotowała inne rzeczy.
Ja bym chciała uczyć dzieci gotować, chłopców też, bo uważam że to jest po prostu bardzo przydatna umiejętność, niezależnie od tego kto potem w domu bęzie gotował Mruga


Ostatnio zmieniony przez elusiaczek dnia Pią 0:24, 08 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
silva
Moderator



Dołączył: 05 Maj 2010
Posty: 5903
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:59, 08 Lis 2013    Temat postu:

Elwiraaa, dziękuję - zwyczajnie nie chciałam ze swojej osobistej sytuacji zrobić tematu dyskusji
jeszcze raz gratki Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trulek
za stara na te numery



Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 1616
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 9:19, 08 Lis 2013    Temat postu:

elwiraaa napisał:

Szczerze mówiąc dla mnie to aż dziwne, że kobieta może nie wiedzieć jak być "panią domu", bo u nas to było naturalne, że rodzice nas uczą, my pomagamy, im byliśmy starsi, tym więcej sami robiliśmy, np. na zakupy, odkąd brat miał prawko, rodzice już w ogóle nie jeździli Albo na święta ciasta to były moje i mojej siostry, mama gotowała inne rzeczy.
Ja bym chciała uczyć dzieci gotować, chłopców też, bo uważam że to jest po prostu bardzo przydatna umiejętność, niezależnie od tego kto potem w domu bęzie gotował Mruga


Nie pamiętam, by mama mnie specjalnie uczyła pieczenia, gotowania. Lubiłam z nią rozmawiać więc po prostu byłam w kuchni i tylko obserwowałam.
Mając lat 19 potrafiłam zrobić pizzę z własnym ciastem i byłam z tego dumna Mruga. Nic więcej ! Gdy sytuacja "zmusiła mnie" do gotowania z przyjemnością dzwoniłam do mamy jak to czy tamto zrobić i już. Lubię gotować i nie czuję, że jest to mój obowiązek.
Mój M potrafi dużo rzeczy w domu zrobić mimo iż tato mu tego nie pokazał.

Niekoniecznie jest tak , że jak rodzice czegoś nie nauczą to od razu i na pewno będzie dzieciom z tym trudno.


Ostatnio zmieniony przez Trulek dnia Pią 9:20, 08 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fiamma75
za stara na te numery



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 16707
Przeczytał: 6 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:09, 08 Lis 2013    Temat postu:

Trulek napisał:

Niekoniecznie jest tak , że jak rodzice czegoś nie nauczą to od razu i na pewno będzie dzieciom z tym trudno.


Zgadzam się. Można nie mieć np. predyspozycji do "paniowania". Nie ukrywam, że z gotowania czy pieczenia jestem noga (ale wiem, gdzie mogę dobre kupić), za to mój mąż jest w tym świetny (a nikt go nie uczył) Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mamma
za stara na te numery



Dołączył: 24 Sty 2010
Posty: 7569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:33, 08 Lis 2013    Temat postu:

to mnie też nie uczono gotowania, u mnie zresztą tata znacznie częściej gotował, podobnie z zakupami i wieloma innymi rzeczami, miałyśmy za to za zadanie z siostra myć naczynia i sprzątać,
ale na studia wyjechałam i tak sie wszystkiego nauczyłam powoli, faktycznie gdybym mieszkała do ślubu z rodzicami to miałabym z tym wszystkim problem, a tak miała sporo czasu i ciesze się , że właśnie tak to wszystko wyszło Wesoly
a myć i sprzątać strasznie nie lubię, chyba właśnie bo musiałam w domu Mruga

a co do rodziców jeszcze to czułam się zawsze bardzo kochana, choć raczej w prost sie nie mówiło, kocham cię Mruga
mama zawsze mi tłumaczyła, żeby być sobą i nie porównywać się z innymi i wdzięczna jestem jej, że mi to wbiła do głowy, czego bardzo mojemu mężowi brakuje niestety Smutny
ale tata właśnie nigdy mi nie powiedział, że jestem ładna i miałam na tym punkcie straszne kompleksy, straszne, dopiero jak męża poznałam to mnie wyleczył,
a tata chyba uważał, że nie powinien mi tak mówić, bo źle na tym wyjdę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aglaia
za stara na te numery



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 10:36, 08 Lis 2013    Temat postu:

Wychowałam się bez jakiegoś specjalnego systemu kar i nagród za to w prawie bezwzględnej akceptacji dla wszystkiego co robiłam i w sporej dozie zaufania do moich wyborów co do hobby, koleżanek, kierunku kształcenia, chłopaków itp. Chciałam grać w tenisa - grałam (zostało mi do dziś), chciałam nauczyć się jeździć na nartach - rodzice posłali mnie na obóz bo sami nie potrafili jeździć (zostało mi do dziś), chciałam bawić sie w harcerstwo - dostałam mundurek i inne harcerskie akcesoria a harcerką byłam może pół roku bo mi się znudziło . Przykłady mogłabym mnożyć. Nikt mi nie mówił, że ta czy tamta koleżanka jest dla mnie nieodpowiednia a przez pewien czas bawiłam się nawet z dziewczynką, której ojciec okradł mieszkanie moich rodziców Smutny. Tak samo było z chłopakami - chyba niezłym szokiem dla moich rodziców było przyprowadzenie do domu w pierwszej klasie LO gościa z klasy maturalnej, który na dodatek kiedyś tam repetował więc w sumie było ode mnie sporo starszy. Zacisnęli zęby i przeżyli .

Do tego dość wcześnie zaczęłam chociaż częściowo sama spędzać ferie, wakacje. Na pierwsze zimowski pojechałam chyba w drugiej klasie.

Mam tylko wrażenie, że rodzice nieco przesadnie bali się o moje bezpieczeństwo. Nie było np. mowy o wracaniu późnym wieczorem komunikacją publiczną - jak trzeba było to tata potrafił po mnie na imprezę w środku nocy przyjechać. Potem się wycfanili i dostawałam kasę na taksę a na studiach kupili mi małe autko bo jak kończyłam zajęcia o 20 to mój ojciec prawie zawału dostawał jak wracałam pociągiem ok 21.

Chyba dzięki temu wyrosłam na osobę dość rozsądną z całkiem dużym poczyciem własnej wartości i podobnie jak mąż micelki mam baaaaardzo duży dystans do tego co o mnie ludzie mówią i myślą. Mam też poczucie, że nic nie muszę, że praktycznie robię tylko to co chcę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elusiaczek
za stara na te numery



Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 3793
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:22, 08 Lis 2013    Temat postu:

Trulek napisał:
Gdy sytuacja "zmusiła mnie" do gotowania z przyjemnością dzwoniłam do mamy jak to czy tamto zrobić i już. Lubię gotować i nie czuję, że jest to mój obowiązek.
Mój M potrafi dużo rzeczy w domu zrobić mimo iż tato mu tego nie pokazał.

Niekoniecznie jest tak , że jak rodzice czegoś nie nauczą to od razu i na pewno będzie dzieciom z tym trudno.


Mnie też specjalnie mama nie uczyła gotowania, i też jak sie wyprowadziłam to do niej dzwoniłam i pytałam jak się co robi, nadal czasem pytam Ale tak jak bebe zauważyła, gdybym do ślubu mieszkała w rodzicami, to jednak początki w małżeństwie miałabym trudniejsze, szczególnie że mąż nie potrafi ugotować nic oprócz makaronu i polać go kupnym sosem...
Ciast moja mama nigdy nie umiała za bardzo piec, więc z siostrą szukałyśmy przepisów i same robiłyśmy. Chodzi mi o to, że jak dziecko chce, to powinno się pozwolić na pracę w kuchni, a są takie mamy (np. moja teściowa) która pozwala na takie coś raz na rok, a jak coś się nie tak zrobi (nawet jeśli po prostu zupa wykipi, bo miałam taką sytuację na wakacjach jak coś tam Ali gotowałam) to ona od razu przybiega, krzyczy, narzeka, poucza, sama chce sprzątnąć itp.

Ja byłam wychowana bardzo podobnie do Aglaji (tak to trzeba odmienić?).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:45, 08 Lis 2013    Temat postu:

Aglaia napisał:


Chyba dzięki temu wyrosłam na osobę dość rozsądną z całkiem dużym poczyciem własnej wartości i podobnie jak mąż micelki mam baaaaardzo duży dystans do tego co o mnie ludzie mówią i myślą. Mam też poczucie, że nic nie muszę, że praktycznie robię tylko to co chcę.

mam podobnei, a wychowywana bylam CALKIEM inaczej ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mamma
za stara na te numery



Dołączył: 24 Sty 2010
Posty: 7569
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:14, 08 Lis 2013    Temat postu:

też rodzice zawsze starali się wspierać moje zainteresowania, te inne od ich także to myślę, że też bardzo wpływa, na poczucie wartości Wesoly
praktycznie też nie byłyśmy z siostrą kontrolowane jako już nastolatki, co robimy poza domem z kim się spotykamy, rodzice bardzo nam ufali i uważali za odpowiedzialne, ale chyba tu mieli "szczęście" co do nas i to była przesada już, choć z drugiej strony może byśmy się inaczej buntowały... brat już nie miał takiej aż swobody chyba podburzałam mamę ciągle w tej kwestii jak podrósł
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aglaia
za stara na te numery



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:54, 08 Lis 2013    Temat postu:

kukułka napisał:
Aglaia napisał:


Chyba dzięki temu wyrosłam na osobę dość rozsądną z całkiem dużym poczyciem własnej wartości i podobnie jak mąż micelki mam baaaaardzo duży dystans do tego co o mnie ludzie mówią i myślą. Mam też poczucie, że nic nie muszę, że praktycznie robię tylko to co chcę.

mam podobnei, a wychowywana bylam CALKIEM inaczej Mruga


Ale masz wrażenie, że taka postawa wynika ze sposobu w jaki cię wychowano czy z innych życiowych doświadczeń? Bo ja mam wrażenie, że tego można się nauczyć. Jak się wyniosło to z domu to fajnie ale jak nie to wcale nie znaczy, że nie można tego "nabyć" przez inne doświadczenia.

Jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy. Rodzice muszą wierzyć w sukces dziecka jeśli ono się czegoś podejmuje i to niezależnie czego - czy kilkulatek chce zanieść filiżankę z herbatą do innego pokoju czy nastolatek przygotowuje się do olimpiady. Rodzic musi wierzyć, że maluch tę herbatę doniesie a nastolatek odniesie sukces. Często obserwuję u rodziców taką postawę - nie rusz, nie dotykaj bo stłuczesz bo sobie guza nabijesz, po co ci to, na pewno ci się nie uda itp. Mój ulubiony przykład - byli u nas znajomi z kilkuletnią córką (chyba 4-5 lat) mąż robił kawę w kuchni, mała przyszła do niego popatrzeć, zapytał jej sie czy mu pomoże i poprosił żeby zanosila filiżanki z gotową kawą/herbatą na taras gdzie siedziałam z jej rodzicami. Jak zobaczyłam przerażenie w oczach jej rodziców to nie wiedziałam, o co chodzi a okazało się, że w domu w życiu nie powierzyli jej takiego zadania bo bali się, że coś potłucze rozleje itp. A mój małż bez zastanowienia dał jej jedne z najcenniejszych filiżanek w naszym domu . Zaniosła wszystkie, żadnej nie stłukła, nic nie rozlała. Wydawało mi się, że urosła od razu jakieś 5 cm . Niby mała rzecz a jak cieszy .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:03, 08 Lis 2013    Temat postu:

Aglaia napisał:
kukułka napisał:
Aglaia napisał:


Chyba dzięki temu wyrosłam na osobę dość rozsądną z całkiem dużym poczyciem własnej wartości i podobnie jak mąż micelki mam baaaaardzo duży dystans do tego co o mnie ludzie mówią i myślą. Mam też poczucie, że nic nie muszę, że praktycznie robię tylko to co chcę.

mam podobnei, a wychowywana bylam CALKIEM inaczej ;)


Ale masz wrażenie, że taka postawa wynika ze sposobu w jaki cię wychowano czy z innych życiowych doświadczeń? .

z jednego i z drugiego ;)
ja np interioryzowalam jakby pewne poglady rodzicow, np nigdy sie nie spotykalam czy nei kolegowalam z nieodpowiednimi osobami, nie pilam, nie palilam, nie buntowalam sie, ale system kar mialam (nagrod nie, co to jest nagroda dowiedzialam sie dopiero w szkole


natomiast poglady religijne mam zupelnie inne niz to, w czym mnie wychowano, inne mam tez podejscie do kwestii typu konformizm czy pieniadze
co do filizanek - dzieic sa rozne
np wiem,z ejeden moj syn na bank by stlukl, a drugi nie
daje wiec im cos, o cyzm wiem,z e nei zniszcza, nie zepsuja
no ale moj starszy to skrajny szałaput ;) taki temperament, nei przeskoczysz i wychowanie nie ma tu nic do rzeczy
a z pewnoscia siebie to sie chyba urodzil :)


Ostatnio zmieniony przez kukułka dnia Pią 14:06, 08 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Polly
za stara na te numery



Dołączył: 30 Maj 2012
Posty: 4566
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:33, 08 Lis 2013    Temat postu:

Zgadzam się z Aglaią. Moi rodzice we mnie nie wierzyli, nawet jak już szłam na studia, to uważali, że sobie nie poradzę itp. Gdy osiągałam sukcesy, to wydawało mi się, że są raczej zaskoczeni niż dumni. Nie wiem, czy jest to wynikiem takiego wychowania, ale często czuję, że sobie z czymś nie poradzę, że inni są ode mnie lepsi i choć potem okazuje się, że wcale tak nie jest, to trudno się od takiego myślenia uwolnić.

Przypomniało mi się jeszcze, że mój mąż kiedy mówił, że jako nastolatek podszedł do swojego taty i zapytał, czy jest z niego dumny. Tata był bardzo zdziwiony i powiedział, że tak i że myślał, że M. to wie i nie musi mu tego mówić. Dla mojego męża to było wtedy jednak bardzo ważne, żeby usłyszeć takie potwierdzenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aglaia
za stara na te numery



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:43, 08 Lis 2013    Temat postu:

kukułka napisał:
co do filizanek - dzieic sa rozne
np wiem,z ejeden moj syn na bank by stlukl, a drugi nie
daje wiec im cos, o cyzm wiem,z e nei zniszcza, nie zepsuja
no ale moj starszy to skrajny szałaput Mruga taki temperament, nei przeskoczysz i wychowanie nie ma tu nic do rzeczy
a z pewnoscia siebie to sie chyba urodzil Wesoly


Filiżanka to tylko przykład. Wiesz - oni też uważali, że mała to nieuważny szałaput i na pewno potłucze. Mój mąż nie miał takiego uprzedzenia chociaż wie, że to mega żywiołowe dziecko bo tak jak ona go potrafi wymęczyć w zabawie nie potrafi żadne inne dziecko. On po prostu zrobił to pewnie zrobi też z naszym dzieckiem - da mu spróbować - jak potłucze to trudno (no może zaczniemy od mniej cennych filiżanek - dziecko trzeba też nauczyć akceptować porażki i nauczenie dziecka zdrowego podejścia do niepowodzeń też jest elementem budowania poczucia własnej wartości. Moją pierwszą porażkę - 4 z kartówki z angielskiego w 4 klasie pamiętam do dziś. Miałam jakiegoś mega stracha żeby powiedziec o tym tacie - chyba nawet się poryczałam jak mu o tym mówiłam. Ojciec zrobił powiedział, że to przecież super ocena i o co chodzi przecież nie muszę zawsze być najlepsza. Od tego momentu pojęcie porażki stało mi się właściwie obce .


Ostatnio zmieniony przez Aglaia dnia Pią 15:51, 08 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kukułka
za stara na te numery



Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:52, 08 Lis 2013    Temat postu:

dzieci sa różne.
Jeden się nadaje do składu porcelany, a drugi do armaty, po prostu.
Nie wszystko można powierzyć każdemu, tylko to mi chodziło.
To są rzeczy, których omówić się przez internet nie da do końca.
Trzeba dzieciom ufac, stawiać wyzwania, ale dobierać je odpowiednio do dziecka, w zależności nie tylko od wieku, ale i temperamentu.


[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez kukułka dnia Pią 15:57, 08 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna -> Rodzina=dzieci,mąż
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin