|
..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ ...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ika
junior admin
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 15304
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:42, 18 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Elwira dalej się z teściową co tydzien widujesz ??
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
elusiaczek
za stara na te numery
Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 3793
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:01, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Nie, teraz już nie Byliśmy na święta i 8 dni mieszkani u niej mi starczy na kolejne pół roku (bo pewnie w wakacje znowu tam pojedziemy )
|
|
Powrót do góry |
|
|
okoani
za stara na te numery
Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 1873
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Roztocze ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 8:31, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
ika napisał: | okoani a kiedy planujecie drugie ? |
wiesz.... gdyby to była tylko kwestia "chciejstwa", to nawet zaraz ale musimy przede wszystkim zmienić lokum. W 1 pokoju 4 osoby, to jednak trochę hardcore. Także pewnie o kilka lat decyzja się przesunie bo bez sensu przenosić się do większego mieszkania w bloku, jak teraz mieszkamy w części domu, mamy spory ogródek, piwnice i strych do dyspozycji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cera
za stara na te numery
Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 8066
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:21, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
elwiraaa napisał: | Nie, teraz już nie Byliśmy na święta i 8 dni mieszkani u niej mi starczy na kolejne pół roku (bo pewnie w wakacje znowu tam pojedziemy ) |
Moja teściowa jest luzacka-ona się do niczego nie wtrąca i uwierzcie, że to tez nie za fajnie. Nikomu nie zwróci uwagi, bo po co, są dorośli a czasem wystarczy tylko coś rzec by nie zrobić błędu.
Moi rodzice trochę nad wyraz czasem ale za to jak już mądrze doradzą to doradzą- nie ukrywam, że zdarzało się, że w pierwszej chwili się wściekłam, że się wtrącają, potem mąż mnie do pionu postawił, że trzeba przemyśleć, może maja rację i..mieli. Mój mąż ma bardzo dobre relacje z moją mamą i moim tatą..może lepsze niż ja.
Ktoś napisał, że nie ma idealnie, bo nie ma, nigdy nie jest, nawet jak się ma własny dom, mieszkanie to można mieć upierdliwych sąsiadów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalka
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 937
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nowy Sącz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:58, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Nie dalej jak wczoraj rozmawiałam z mężem swoim nt relacji rodzice/ teściowie- dzieci...
On ma przedziwną sytuację w domu rodzinnym, przedziwną o tyle, iż jego mama jest typem bardzo wściubiającym, lecz dość życzliwym ( tzn ,,radzę Wam z dobrego serca") Ma trójkę dorosłych dzieci, z dwójką trzyma relację bardzo bliską ( jak dla mnie- za bardzo). Czym się to objawia? Dzwoni co dzień, gdy są daleko. Syna budzi do pracy, robi mu kanapki, sprząta w pokoju, gotuje mu wg specjalnych wymogów, z córką często obgaduje jej męża, radzi im we wszystkim... Często się kłócą strasznie, bo relacja ta będąc zbyt bliską, chyba jednak czasem uwiera... Trochę rozumiem ją, bo jej relacje z mężem są żadne. Ale, o dziwo, mojego męża ta nadopiekuńczość nie dotyczy. On sam twierdzi, że sam kiedyś postawił granice... Wyjeżdżał potem nieraz na miesiąc i znaku życia nie dawał, teraz dzwoni do niej czasem, może raz na dwa tygodnie, może rzadziej, ale ich relacje jest zdrowa, normalna...
On jako jedyny buntował się silnie jako nastolatek i przyszło mi na myśl, że to może właśnie jest czas na odcięcie korzeni. Choć bywa bolesny, to może jest to jedyny sposób na szkodliwą nadopiekuńczość? Co o tym myślicie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aglaia
za stara na te numery
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 16:31, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Pytanie kiedy nadopiekuńczość robi się szkodliwa? I co to jest ta nadopiekuńczość?
Nie wyobrażam sobie żeby wyjechać na miesiąc i nie dać rodzicom przez ten czas znaku życia... Wiem, że oni go oczekują nie dlatego, że mają manię kontrolowania mojego życia tylko z troski/życzliwości.
Jak gdzieś daleko wyjeżdżamy zawsze dajemy znać, że dojechaliśmy na miejsce. W drugą stronę to działa tak samo . Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego/nienormalnego.
Z własną matką/ojcem rozmawiam min. raz na tydzień. Mój mąż ze swoimi rodzicami nawet częściej. Ja traktuję to jako objaw zdrowej relacji rodzinnej - my się naprawdę lubimy a jednocześnie nikt nam się do niczego nie wtrąca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Itka
nauczyciel NPR
Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:16, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Natalka, zgadzam sie że czasem sie trzeba postawić żeby zbyt wtrącający sie rodzice coś zrozumieli. Jednak wyjeżdżanie na miesiąc bez znaku zycia może jest troche zbyt drastyczne bo przecież rodzice nas kochają wiec mają prawo się denerwować czy się coś nie stało złego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
fiamma75
za stara na te numery
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 16708
Przeczytał: 6 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:19, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Jak dla mnie wyjeżdżanie na miesiąc bez dawania znaku rodzicom jest wyrazem chorej relacji z rodzicami, tylko w drugą stronę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
mamma
za stara na te numery
Dołączył: 24 Sty 2010
Posty: 7569
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:50, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
ja nie byłam zbyt zbuntowaną nastolatką raczej grzeczną dziewczynką, moja mama nie wtrąca się odkąd wzięłam ślub, do tego momentu nie wierzyłam, że tak będzie, wcześniej często starała się postawić na swoim taki ma charakter, a teraz praktycznie nawet bez poproszenia nie udziela "dobrych rad", na pewno dużo dało w tym względzie to, że wyjechałam na studia do innego miasta, zarówno mnie to nauczyło samodzielności, jak i moim rodzicom przez to łatwiej było zrozumieć, że dorosłam i mam swoje życie, nie stało się to tak nagle w momencie mojego wyjścia za mąż, ale będąc na studiach praktycznie nie mieszkałam z nimi już kilka lat, ale przede wszystkim zawdzięczam to chyba moim babcią, które obie były dobrymi teściowymi/mamami nie wtrącały się i zawsze były życzliwe dla moich rodziców i przez to widać jeśli mogę tak to nazwać "wychowały" moja mamę a ja jestem jej bardzo wdzięczna, że taka się stara być
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cera
za stara na te numery
Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 8066
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:38, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Aglaia napisał: | Pytanie kiedy nadopiekuńczość robi się szkodliwa? I co to jest ta nadopiekuńczość?
Nie wyobrażam sobie żeby wyjechać na miesiąc i nie dać rodzicom przez ten czas znaku życia... Wiem, że oni go oczekują nie dlatego, że mają manię kontrolowania mojego życia tylko z troski/życzliwości.
Jak gdzieś daleko wyjeżdżamy zawsze dajemy znać, że dojechaliśmy na miejsce. W drugą stronę to działa tak samo . Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego/nienormalnego.
Z własną matką/ojcem rozmawiam min. raz na tydzień. Mój mąż ze swoimi rodzicami nawet częściej. Ja traktuję to jako objaw zdrowej relacji rodzinnej - my się naprawdę lubimy a jednocześnie nikt nam się do niczego nie wtrąca. |
Zdecydowanie, u nas podobnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
ika
junior admin
Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 15304
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:15, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Mi się nie wydaje, że to dobry sposób na odcięcie się. Wszystko zalezy od tych rodziców. Jak są niewtracalscy to nie trzeba się buntowac bo w dorosłym życiu dziecka relacje beda normalne, czyli oczywiscie kochamy Cię i martwimy się o ciebie ale jesteś dorosły i masz swoje życie. Moja mama często do mnie dzwoni, choćby tak o pogadac, zdac relację co tam u nich, ale wiem, że brakuje jej kogoś do wygadania, bo moja siostra zagranicą. Zreszta z nią tez min co 3 dni gada na skype. I pomimo, że uważam, że byłysmy rozpiszczane z siostrą, nie wspominając teraz o mim bracie, to teraz potafi uszanowac nasza odrębność i nigdy się nie narzuca, ale jak poprosimy to zawsze gotowa pomóc. Teściowa natomiast nie jest może nadopiekuńcza, ale czasami stara się za bardzo nam dogodzić chociaż nikt ją o to nie prosi i sobie tego nie życzymy. Nie lubię np. jak przychodzi do mnie i sobie robi sama kawę a potem jeszcze mi zmywa naczynia (chociaz mamy zmywarkę więc niejako marnuje wode ), bo dla mnie jest gościem i nie powinna tego robić, a ona nie uważa się za gościa, tylko jakby za domownika którego nie trzeba specjalnie obsługiwac. Z mężem moim ma raczej neutralne relacje, mąz kocha ją po cichu, a tak to czesto po prostu ją olewa, dlatego teściowa jakby wkupuje się w moje łaski. Nie mam jej tego za złe, ale czasem bywa męczące.
|
|
Powrót do góry |
|
|
fantada
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 05 Kwi 2009
Posty: 947
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:50, 22 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Ja chyba też dzwonię do mamy jak gdzieś wyjeżdżam, że dojechałam, ale raczej ja pierwsza... Bo takiego nękania telefonami sobie nie wyobrażam. Moja mama generalnie trzyma dystans, choć są momenty, gdzie wpada w temat zbyt emocjonalnie i wtedy nie jest to fajne... niestety kończy się tym, że po prostu o pewnych rzeczach jej nie mówimy, bo zacznie z troski panikować.
Mąż ze swoją mamą miał bardzo trudne relacje - babka ciutek toksyczna, ale ostatecznie jakoś udało się wypracować, że jest w miarę normalnie, choć było to trochę na zasadzie nagłego pioruna. Po wielu latach dziwactw i pretensji nagle, prawie z dnia na dzień zrobiło się normalnie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalka
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 937
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nowy Sącz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:44, 22 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Być może sprawa wyjazdu na miesiąc była właśnie tym jasnym postawieniem granic ze strony mojego męża wobec swojej mamy.
Poza tym to trudno mu było dać znak życia, bo był w odległej dziczy i nie dysponował zbyt wysokim budżetem...
Nadopiekuńczość moim zdaniem zaczyna się, gdy jako mamy przypisujemy swoim dzieciom zadania, których nie są w stanie spełnić z powodu niedojrzałości emocjonalnej ( tu mam na myśli to zadręczanie dzieci własnymi problemami, gdy są jeszcze na to za małe), lub odwrotnie- gdy nie dajemy im wykazać się w pewnych sytuacjach, z którymi powinny sobie poradzić z obawy przed ich ,,poparzeniem się" w styczności z brutalną rzeczywistością...
Oczywiście każda rodzina jest inna, relacje wewnątrz niej również... Poznałam kiedyś jedną panią, której dzieci były za granicą. Rozmawiałyśmy o ich relacjach i ona wówczas powiedziała mi, że nie wyobraża sobie życia bez codziennego telefonu.Żeby wiedzieć, że wszystko jest OK. Raz, nie dodzwoniwszy się do córki, wpadła w panikę, że stało się coś złego. Osobiście nie wyobrażam sobie codziennego dzwonienia do domu, ale w jej przypadku nie było to raczej zbyt wścibskie, po prostu takie relacje sobie między sobą wypracowali i z tego, co mówiła, wszystkim one odpowiadały...
Innym razem byłam na tydzień w górach, w czasie studiów. Pierwszego dnia koleżanka zadzwoniła do mamy, a że zostało jej kilka impulsów na karcie telefonicznej, to dała mi słuchawkę, żebym i ja zadzwoniła. A ja..cóż...nie miałam zupełnie takiej potrzeby, moi rodzice po drugiej stronie słuchawki również. To jest kwestia relacji...
Zawsze dużo jeździłam, włócząc się po różnych miejscach, czasem nie mogłam stamtąd zadzwonić, bywało, że planowaliśmy jakiś wyjazd nic nikomu nie mówiąc ( to już po ślubie) i dzwoniliśmy do rodziców dopiero stamtąd, pytając najpierw: ,,No to zgadnijcie w jakim jesteśmy kraju?" A potem rodzice szukali nas na mapie lub globusie
Tak jest u nas i zarówno mi, jak i moim rodzicom, to odpowiada... Granica nadopiekuńczości leży tam, gdzie troska nie przekracza czyjejś wolności. Mam jedną przyjaciółkę, której mama jest hiper-nadopiekuńcza. Dziewczyna jest w moim wieku, a buntuje się jak nastolatka. Jej mama jest samotną kobietą, która nienawidzi facetów, córka też zresztą nigdy nie była w poważnym związku i nie cierpi instytucji małżeństwa. Także odcięcie korzeni nie zawsze jest możliwe, a nadopiekuńczość może mieć fatalne skutki dla przyszłości dziecka. Znam też przypadek małżeństwa ( mojej kuzynki), które o mało co nie rozpadło się z powodu natarczywej teściowej. W końcu jej mąż postawił swojej mamie jasne granice, ona nie była w stanie wypuścić go na morze dorosłości, więc zrobił to on. Zapewne boleśnie, ale nie miał innego wyjścia. Przeprowadzili się z dala od niej i żyją szczęśliwie
Ostatnio zmieniony przez Natalka dnia Wto 12:47, 22 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
fantada
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 05 Kwi 2009
Posty: 947
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:11, 22 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Natalka napisał: | Być może sprawa wyjazdu na miesiąc była właśnie tym jasnym postawieniem granic ze strony mojego męża wobec swojej mamy.
Poza tym to trudno mu było dać znak życia, bo był w odległej dziczy i nie dysponował zbyt wysokim budżetem...
Nadopiekuńczość moim zdaniem zaczyna się, gdy jako mamy przypisujemy swoim dzieciom zadania, których nie są w stanie spełnić z powodu niedojrzałości emocjonalnej ( tu mam na myśli to zadręczanie dzieci własnymi problemami, gdy są jeszcze na to za małe), lub odwrotnie- gdy nie dajemy im wykazać się w pewnych sytuacjach, z którymi powinny sobie poradzić z obawy przed ich ,,poparzeniem się" w styczności z brutalną rzeczywistością...
|
Ja nie wiem, czy to nadopiekuńczość czy toksyczność... Mniejsza o to, skutki nie najlepsze, więc faktycznie czasem potrzebne są drastyczne środki (wspomniany miesiąc w odcięciu).
Mam wrażenie, że to faceci cześciej mają takie problemy niż dziewczyny. Ot, siostra męża wychodzi teraz mieszkając z rodzicami o 22 i nie mówi gdzie idzie ani kiedy mniej więcej wróci, teściowa nic jej nie mówi. Ja sobie nie wyobrażam czegoś takiego niezależnie od wieku córki. Równie dobrze mogłaby to być tylko moja koleżanka, a uważam, że wzajemny szacunek i troska nakazują mniej więcej powiedzieć, co i jak.
Mój mąż za każdym razem jak wyjeżdżał to miał wyrzuty, a jak chciał jechać tylko ze mną (że o matko, para przed ślubem!) to w ogóle były cyrki.
Zawsze to dzieci teściowej (i w sumie nadal, ale teraz są dorośli) były zarzucane jej problemami (o zgrozo, także z mężem!). I ogólnie wieczna niemożliwość odcięcia pępowiny, wizja, że dziecko powinno zawsze być dostępne dla matki, uwzględniać ją w swoich planach i to ją stawiać na pierwszym miejscu...
Różne bywają relacje z rodzicami, ale to chyba nam zupełnie zboczył temat...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Itka
nauczyciel NPR
Dołączył: 04 Lut 2012
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:47, 22 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Znam osobę która mówi że matkę ma się tylko jedną wiec powinna byc na piewrszym miejscu a facetów to można mieć ilus tam w życiu. Uważam że taka postawa jest bardzo szkodliwa dla związku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna
-> Starania o dziecko Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3 ... 100, 101, 102 ... 106, 107, 108 Następny
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3 ... 100, 101, 102 ... 106, 107, 108 Następny
|
Strona 101 z 108 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|