|
..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ ...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Smużka
za stara na te numery
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 2973
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: W-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:38, 23 Kwi 2010 Temat postu: Gdy Przyjaźń umiera.... Walczyć o nią czy dobić? |
|
|
Nie wiem, czy to ja w sobie mam coś toksycznego, czy też po prostu życie tak się czasem układa...
Kiedyś wierzyłam w to, że "kto przestaje być przyjacielem, nie był nim nigdy..".
Po latach przestałam wierzyć.
Moja pierwsza przyjaźń umarła ok 6 lat temu.
Znałyśmy się od zerówki, całą podstawówkę byłyśmy nierozłączkami. W liceum mniej (różne szkoły), ale też byłyśmy blisko siebie.
Na studiach podobnie, aż to czasu...
Ja wpadłam w depresję po usłyszeniu diagnozy mojego psa - Psa, który jak sądziłam był spełnieniem moich marzeń. Byłam najszczęśliwsza na świecie, gdy do mnie trafił... Byłam. Kilka miesięcy. Potem wyrok. I moja depresja.
Potrzebowałam przyjaciółki, bo nikogo innego nie miałam. Wyprowadziłam się od rodziców w tym czasie.
Ale ona akurat poznała miłość swojego życia. Zaręczyła się.
I będąc szczęśliwą, nie chciała mnie drażnić swoim widokiem.
Zostawiła mnie. Rzekomo dla mojego dobra. Do dziś tak twierdzi, a ja do dziś nie umiem jej wybaczyć. Od 6 lat nazywam ją swoją ex-przyjaciółką, bo nie ma słowa, które by mi pasowało.. to nie była i nie będzie moja koleżanka... Nie. To umarła nasza przyjaźń.. Po 18 latach znajomości.
Bolało, ale po latach przestało.
Teraz umiera moja druga przyjaźń.
Znamy się od dziecka. Mieszkałyśmy drzwi w drzwi na jednej klatce.
Ona miała 3 latka, ja miałam 6.
Na studiach mieszkałyśmy razem przez ponad rok.
Kochałyśmy się, jak to przyjaciółki. To była naprawdę głęboka relacja, nie to co z moją ex.
Jednak charakterki obie mamy ostre i jak się kłócimy, to "lecą szkła". Obie jesteśmy impulsywne, obie jesteśmy uparte, obie umiemy używać ostrych słówek. Zawsze tak było.
W ciągu ostatnich lat drogi zaczęły nam się rozchodzić.
K. wyszła za mąż, urodziła jedno, drugie dziecko... Fizycznie sie odsunęłyśmy, bo zmieniły się realia.
A teraz - od roku - robi się koszmarnie. Cos jak moje sprzeczki tutaj z kukułką. K. jest ortodoksyjną katoliczką - że tak powiem. Trochę wg mnie zaślepioną swoją religią. Ja jestem jaka jestem - znacie mnie trochę.
Czuję, że K. mnie nie akceptuje. Czuję, że chwilami mną gardzi. Wiem też, że po części to wynika z troski o mnie.. ale skutek jest odwrotny niż zamierzony. Umiemy rozmawiać ze sobą tylko, gdy obie trzymamy się z dala od tematu wiary, małżeństwa, seksu, dzieci...
Bądź co bądź, ale to dość fundamentalne tematy dla człowieka, więc nie da się ich stale unikać. A gdy nie unikamy, robi się rzeźnia.. Każda z nas wytacza działa... ech..
Nie wiem, czy nie odpuścić.
Chciałabym poddać tą już nieco wątpliwą przyjaźń eutanazji...
A jednocześnie szkoda mi tylu wspólnych lat..
Już raz się rozstałyśmy. Na kilka miesięcy - W "boju" nawrzucałyśmy sobie nawzajem, tupnęłyśmy nóżkami i postanowiłyśmy zakończyć tą żenującą znajomość. Po kilka miesiącach uznałyśmy, że to było niedojrzałe i że tak nie wolno..
A teraz ja znów czuję, że to nie ma sensu.
Czuję się potępiana za swoje życie, za to, że żyje z facetem bez ślubu, za to, że nie chodzę do kościoła, za to że neguję wartości, kt. KK uznaje za jedyne słuszne... i juz sama nie wiem, co jeszcze.
Nie czuję się bezpiecznie przy takiej osobie.
Wiem, że wiara i religia niejako nakazują jej ciągłe nawracanie mnie.
Ale mnie to niszczy. Zaczynam jej nienawidzić.
Zaczynam patrzeć na nią z zawiścią... że jest młodsza, a trzecie dziecko w drodze.. że ma wiarę, której mi brak.. To nie moja wina, że ja nie jestem w stanie zaakceptować pewnych rzeczy...
Co mam zrobić?
Kochałam ją. Może nadal kocham. Była mi jak siostra...
Tak mi strasznie ciężko z tym wszystkim.
Nawet nie mogę z nią porozmawiać, bo nie słuchając, będzie mnie siłą nawracać - w ogóle nie widząc, jak to odbieram, jak się czuję, w jakim jestem położeniu.
Chcę uciec od takiej znajomości.
A jednocześnie boję się, że popełnię straszny błąd..
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Maria
Moderator
Dołączył: 08 Sty 2007
Posty: 8798
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia jak narazie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:07, 23 Kwi 2010 Temat postu: Re: Gdy Przyjaźń umiera.... Walczyć o nią czy dobić? |
|
|
Smużka napisał: |
Nie czuję się bezpiecznie przy takiej osobie.
Wiem, że wiara i religia niejako nakazują jej ciągłe nawracanie mnie.
Ale mnie to niszczy |
Wiara przede wszystkim mowi jej slowami Jezusa NIE SADZ, NIE POTEPIAJ i nie ciagle nawracanie tylko modlitwe za Ciebie. To jak sie przy niej czujesz nie jest zdrowa relacja juz. Przyjaciele moga nie akceptowac naszych wyborow, ale powinni NAS wspierac i akceptowac.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niania
Site Admin
Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 7927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:15, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
w życiu nic nie trwa wiecznie
ludzie przychodzą, odchodzą, a ich miejsce pojawiają sie inni i oni tez odchodzą...
ja w sumie nie miałam wielu przyjaciół.. kilka dobrych koleżanek-przyjaciółek - z podstawówki, gdzies to się przerwało pewnie jeszcze w liceum. te z liceum - na studiach,
jedną od dziecka miałam -taką idealaną, przyjaciółki od serca i o wszystkim prawie,
po moim slubie lekko się zmieniła perspektywa, ale było ok, ale odkąd urodziłam chore dziecko... przestałysmy się rozumieć, absolutnie sie nie kłucimy - po prostu ona nie rozumie problemów na tym poziomie, a jej - dla mnie są śmieszne troche, takie młodziencze zakochania i randki... gadamy, ale już raczej jestesmy koleżankami.
myślę że by miec przyjaciółkę od piaskownicy do emerytury to trzebaby mieć takie samo życie, lub podobne (co zazwyczaj nie jest nie możliwe - bo przeciez zazwyczaj wychodzimy za maż i rodzimy dzieci, pracujemy itd) ale czasem tak jest że się to akurat z tą osoba rozmija.
i to trzeba uszanowac
|
|
Powrót do góry |
|
|
Weronika
mistrz NPR-u
Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 11:26, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Smużko ja jestem w podobnej sytuacji tylko że z drugiej strony tzn. ja jestem ta wierząca i nawracająca:P
i niestety nie rozmawiamy z moją K. od prawie3 lat. dlaczego??
Miała byc moim świadkiem na ślubie ale 3 tygodnie przed napisała mi chyba 20smsow(haha) ze moj slub to paranoja że wybranek nie zasługuje na mnie i że ona sie boi ze mi nie wyjdzie .
Z biegiem czasu stwierdzilam że bała sie że zostanie sama że juz nie bedziemy razem tak jak dawniej, ze mnie straci.... i chyba wolala to tak zakonczyc....
ale u mnie nie ma dnia zebym o niej nie myslala ... i ona o tym wie. teraz jest daleko bo mieszka w Londynie i ta odległośc pewnie jej sporo ułatwia.
A jeśli chodzi o kłótnie to tak często sprzeczałyśmy sie na temat wiary antykoncepcji małżeństwa.Ja sobie tłumacze to jej skrzywionym obrazem jaki ona miała z dzieciństwa a z mojej strony to nigdy nie ciągnęłam jej do Kościoła bo to Pan Bóg daje nam łaskę wiary.
Myślę że moja przyjazn z K. nigdy wewnetrznie nie umrze póki będę o niej myśleć. Ja rękę wyciągnęłam i czekam...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Smużka
za stara na te numery
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 2973
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: W-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:35, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Moja K. mi powtarzała wielokrotnie, że potępia tylko moje wybory, nie mnie.
Ale to tylko słowa.
Bo zachowuje się tak, jakby to jednak mnie potępiała.
Może ona też uważa moje problemy za dziecinne, bo jest stateczną żoną i matką.. a ja nie?
K. nie jest w stanie zrozumieć, że odwróciłam sie od tego, czym żyłam wcześniej. Bo przecież miałam cudowne wzorce do naśladowania. Rodzice 20 lat w neokatechumenacie itd..
Gdy mieszkałyśmy razem, usiłowała mnie zaciągnąć na katechezy. Nie dałam się. Ale byłam nadal wierzącą i praktykującą, więc było ok.
Teraz nie jestem, więc straszny problem się zrobił.
Przykro mi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Weronika
mistrz NPR-u
Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pią 11:44, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Ja się przyznam że mi ciężko jest gadać z moimi koleżankami które nie są mężatkami i nie mają dzieci bo tematów do rozmowy jest nie wiele. O co sie pytać?? - o imprezki o chlopaków i im tez pewnie często jest gadac ze mną bo nie wiedzą co to skaza białkowa i zatwadzenie u dziecka;p z reszta nie sądze żeby było to bardzo dla nich interesujące. Więc nie da sie ukryc że róznice są ...czasami nawet nie do pokonania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
mufka
pierwszy wykres
Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 8:14, 24 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Smużka, a powiedziałaś swojej przyjaciółce to, co napisałaś nam tutaj? W tej pierwszej wypowiedzi dużo gorzkich słów padło, ale mam wrażenie, że większość to wynik takiego "wewnętrznego dialogu", który prowadzisz sama ze sobą. Nie neguję tego co czujesz, bo tylko Ty jesteś w stanie to określić, ale uczucia mają jakieś podłoże, z czegoś się rodzą. Warto na spokojnie usiąść i zastanowić się nad tym - co rzeczywiście odczuwasz, skąd się to bierze, co tak naprawdę jest pomiędzy Wami? Może to zupełnie chybione, ale po przeczytaniu Twojego posta miałam takie pierwsze i nieodparte wrażenie, że to nie jest chyba kwestia nieakceptowania Ciebie przez przyjaciółkę, ale raczej Twoich dylematów, wątpliwości, pytań o to, czy Twoje wybory są słuszne, a spotkania z przyjaciółką po prostu te pytania niejako "wyciągają na wierzch"? Ja osobiście uważam, że przyjaźń jest sprawą zbyt cenną, by tak łatwo ją przekreślać. Nie zdecydowałabym się na to bez wcześniejszej, szczerej rozmowy, w atmosferze szacunku i wzajemnego otwarcia. Z własnego doświadczenia takie rozwiązanie mogę Ci z czystym sumieniem polecić. Porozmawiaj z nią najpierw sygnalizując temat, który chcesz poruszyć, dajcie sobie czas, by to przemysleć a potem wybierzcie dobry czas i miejsce by taką rozmowę przeprowadzić. Może się okazać, że wszystko wygląda inaczej niż Ci się wydaje. Pozdrawiam i powodzenia życzę
|
|
Powrót do góry |
|
|
Smużka
za stara na te numery
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 2973
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: W-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:57, 24 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Sygnalizowałam jej problem - mówiłam jak odbieram to, co się dzieje między nami. Ona podkreślała, że sobie coś ubzdurałam, że przecież od wieków sie przyjaźni ze swoja cioteczną siostra, która z KK nie ma nic wspólnego, więc czemu mnie miałaby nie akceptować... Wściekła się, że tak ją odbieram...
Tymczasem nawet w głupią gadkę o robieniu prawa jazdy musi wpleść Boga..
Tak samo, gdy marudzę, że chciałabym mieć dziecko - ona znów o tym, że mając w swoim życiu Boga na pewno bym się nie czuła tak i tak i nie miałabym swoich problemów...
No ok, rozumiem, co chciała mi powiedzieć, ale odczuwam to jako kolejne czepianie się i mącenie, które i tak nic dobrego nie przyniesie.
Weroniko,
Masz rację. Rozmowy młodych mam są dla większość innych ludzi (np.mnie) niemalże nie do zniesienia.
Choć z drugiej strony czytając Ciebie teraz jest mi odrobinę przykro, bo czuję się kobietą niższej kategorii, z racji tego, że nie mam rodziny i należałoby ze mną gadać o pierdółkach i imprezkach. Wiem, o co Ci chodziło i wiem, że moje przygnębienie jest tu nieracjonalne i nie na miejscu, ale i tak je odczuwam.
Może K. też tak myśli. Moje życie kręciło się od zawsze wokół moich zwierzaków (moje psy są substytutem dzieci, jedyna miłością, która mogłam kupić za pieniądze). Pewnie K. uważa to za infantylne i już nie na jej poziomie.
Tymczasem problem pojawił się wtedy, gdy poznałam mojego mam nadzieję przyszłego męża, gdy zaczęliśmy uprawiać seks i gdy w tej dziedzinie potrzebowałam paru rad. Myślałam, że mężatka z 4letnim stażem może mi w czymś pomóc - w końcu to moja Przyjaciółka...
Tymczasem chyba ją mocno zgorszyłam. Nie chciałam. Skąd mogłam wiedzieć, że to, co dla mnie jest tak bardzo naturalne, może kogoś innego aż tak zgorszyć..? Od tamtej pory jest coraz gorzej i gorzej między nami..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dona
za stara na te numery
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12430
Przeczytał: 4 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 21:57, 24 Kwi 2010 Temat postu: Re: Gdy Przyjaźń umiera.... Walczyć o nią czy dobić? |
|
|
moje przyjaźnie nie mogły przetrwac....
rozdzieliły nas niestety kilometry.....
psiapsiółka z piaskownicy wyjechala do Krakowa, tam mieszka z mezem..
mamy kontakt, ale wiadomo,ze to nie to samo co kiedys...
Smużko.. ja sobie wyobrażam co czujesz.. i jak meczace może byc takie ciagłe "nawracanie" i "gadanie o Bogu"
mnie kiedys jedna osoba w taki sposób nawracała....
.. ale nie wiem czy do tego zobowiązuje ją wiara
(moze za bardzo bierze sobie do serca "grzeszących upominać"
w kazdym badz razie u mnie koleżanek/przyjaciólek bardzo wierzących jak na lekarstwo..., musiałabmym z kazdą prowadzic pogadanki o KK.. bo wierzace może i sa... ale z zasadami KK na bakier/nie chodza do koscioła, uprawiaja seks pozamałżenski i mieszkaja bez slubu z narzeczonymi.. ... czyli.... standard dzisiejszych czasów...
wrecz dochodzi do tego, ze bez komentarza przyjelam do wiadomosci fakt, ze kol. postanowiła nie chrzcic swej córki...
jesli nie chodzi do koscioła to z jej strony byłoby klamstwem przyjsc i przyrzec ze wychowa ja w wierze katolickiej...
chociaz ja sadze inaczej, (patrząc z perspektywy jej córki)... ale.. nie wtrącam sie...
ja mam swoje zasady i wg nich zyję... nie przeszkadza mi to mieć nie do końca "katolickie" koleżanki...
A w kwestiach rozmówz bezdzietnymi kolezankami...... odkad uroodziłam dziecko.. postanowiłam, ze dla "swiata" np. moich bezdzietnych kolezanek-a takie były prawie wszystkie / dla meza również/ pozostaje dalej ta samą osoba, kolezanką ze studiów,pracy, siostrą, żoną... i dziecko nie zasłania mi całego swiata i nie jest 100 % tematem moich wypowiedzi i mysli...
o dziecku zaczynałam mówic dopiero jak mnie ktoś zapytał
naprawde bardzo sie tego trzymałam...i zawsze starałam sie wykazywac zainteresowanie drugą stroną.... a nie zarzucac opowieściami o pierwszym ząbku czy uczuleniu
pamietałam po prostu z czasów jak nie mialam dziecka - jak moga znudzić te wszystkie opowiesci o ulewaniu i kupkach..
przeciez jest wiele neutralnych tematów które mogą łączyć kobiety z dziecmi i bezdzietne...
Smużko.... podejrzewam, ze stan Twojej duszy tym bardziej w tej chwili nie potrafi zniesc "wstawki" o Bogu w temacie prawa jazdy z ust twojej przyjaciólki....
bo jestes skłócona z Bogiem i ten temat drazni Cię.. i będzie cie drażnił....
bo chyba nie jest tez ci obojetny.... a kazdorazowe gadanie o tym przypomina o konflikcie....
ja chyba nie potrafie ci doradzic, co w tej sytuacji powinnas zrobic...
ze swego doswiadczenia pamietam, ze do nawrócenia dorasta sie samemu.. a takie ciągłe "napominanie" moze jedyne wkurzyc i zepsuć wiele.. tak jak teraz... wasza przyjaźn wisi na włosku...
Ostatnio zmieniony przez Dona dnia Sob 22:00, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cera
za stara na te numery
Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 8066
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:19, 24 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem sama soboe odpowiedziałaś na pytanie pisząc ten post. Gdybyś czuła, że to jest jest między Wami, że jest przyjaźń, nie było by wątpliwości, nie było bo słów, które az krzyczą, że coś tutaj nie gra. Przecież w przyjaźni nie chodzi o słodzenie, o wychwalanie i potakiwanie. Tutaj chodzi o szczerość i bezpieczeństwo w relacjach między dwojgiem osób, szczególnie dorosłych. Sama napisałaś, że "Nie czuję się bezpiecznie przy takiej osobie. " więc myślę, że to co było już wam umknęło niestety.
Jesli chodzi o to, e człowiek po założeniu rodziny "zmienia się" i brak wspólnego tematu doskwiera uważam, za normalne. w pewnym wieku priorytety się zmieniają i dobrze. Któraś z dziewczyn już napisała tutaj, że ma niewiele tematów z niedzieciatymi i niezamężnymi koleżankami. To prawda, ja też tak mam, ale zdarza się i tak, że to te dziewczęta mnie dopytaują co i jak, chcą się poradzić. Czuję wtedy, że żyję. Ale to nie tak..jak się kogoś zna i lubi, tematy się znajdą.
Ja uwielbiam pytania bardzo taktowne moich koleżanek/znajomych/ kiedy się spotykamy. Wilk syty i owca cala Brzmi to m.w. tak: Jak dzieci, zdrowie? co tam u nich słychac? (Odpowiadam, i czuję się tym pytaniem dowartościowana jako matka)..następnie pada..No to teraz mów co u Was?! ...A slyszłaś, że Kaśka ...
Przecież chyba żadna normalna mama nie gada o dzieciach 24/24 na litośc boską! Wszytsko na swoje granice i swój czas.
Ostatnio zmieniony przez Cera dnia Sob 22:27, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Smużka
za stara na te numery
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 2973
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: W-wa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:08, 25 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Dona, ja się kłócę z Kościołem, nie z Bogiem. Może dlatego te wstawki tak mnie bolą, bo K. założyła, że odwracając się od KK automatycznie wywaliłam Boga jako takiego z mojego życia, a nie jest to prawdą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mag_dre
za stara na te numery
Dołączył: 01 Lip 2006
Posty: 2690
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:44, 25 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Przecież chyba żadna normalna mama nie gada o dzieciach 24/24 na litośc boską! Wszytsko na swoje granice i swój czas. |
Hmm ja mam parę takich koleżanek co o dzieciach rozmawiałyby 24H na dobę. Jestem już w tym temacie tak wyedukowana, ze chyba powinnam sobie poradzić hehe.
Smużko niestety wiem co czujesz, ja niestety mam w rodzinie takie osoby co mnie by ciągle nawracały, na szczęście bardzo rzadko się z nimi widuję.
Może spróbuj zrobić sobie przerwę w relacjach z przyjaciółką- może upływ czasu zmieni twoje nastawienie do niej i w końcu znowu zaczniecie "nadawać na tych samych falach"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cera
za stara na te numery
Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 8066
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:10, 25 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
[quote="Mag_dre"] Cytat: | Hmm ja mam parę takich koleżanek co o dzieciach rozmawiałyby 24H na dobę. |
No to nic tylko współczuć
|
|
Powrót do góry |
|
|
Weronika
mistrz NPR-u
Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Nie 18:27, 25 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
nie no może jeszcze z tymi koleżankami z liceum mam tematy bo znamy sie długo i rzeczywiscie da sie gadac o wszystkim ale z tymi z roku to juz nie wiele mam tematów... z tymi młodszymi rzecz jasna...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Weronika
mistrz NPR-u
Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Nie 19:02, 25 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
smużko posłuchaj sobie ks.Pawlukiewicza Sex-poezja czy rzemiosło
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum ..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ Strona Główna
-> Strefa gadania o wszystkim i niczym Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6 Następny
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6 Następny
|
Strona 1 z 6 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|