|
..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ ...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dona
za stara na te numery
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12436
Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 11:00, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
A co do pyt 5,
to ja mam takie doswiadczenia, ze małzenstwo nie przeszkodziło nam w "studenckim życiu"
...troche je zmodyfikowało..ale na lepsze...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Niania
Site Admin
Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 7927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:17, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
u nas życie studenckie zakończyło się z dniem slubu, maż wrac do domu o 19 (a wychodzi o 6) jest padniety i nigdzie się nie wybiera, ja tez zalatana po prostu "nie chcie mi się dupy ruszyć" i mój wolny czas spędzam przed kompem lub piekąc ciasto
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maria
Moderator
Dołączył: 08 Sty 2007
Posty: 8798
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia jak narazie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:12, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
My sie pobralismy w maju na 5 roku, majac przed soba jakies 7 wielkich egzaminow + obrona. Ale mieszkalismy juz razem od jakiegos czasu i bylo dobrze, nie przeszkadzalo nam to w nauce bo uczylismy sie razem (te same studia, ta sama grupa ).
Ja osobiscie nie widze nic zlego w pobraniu sie na studiach pod warunkiem, ze mozna sie utrzymac i nie ciagnac od rodzinki. A Jadzia sama pisze, ze warunki ma. Teraz to tylko od nich zalezy, bo to oni siebie znaja i wiedza czy sa gotowi i czy dadza rade
I daleko bym byla od ewentualnego stwierdzenia, ze na studiach to zly pomysl, bo...bo tak i juz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dona
za stara na te numery
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12436
Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 14:12, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Maria... .. no i jestescie małzeństwem juz 1111 dni.. fajna liczba...
My może mielismy troche inna sytuaje, tez mieszkalismy ze soba, do tego po slubie dalej mieszkalismy w normalnym akademiku (po roku dopiero przeprowadzilismy sie do akademika małzenskiego), nie bylismy zmuszeni do podjecia pracy, bo tesciowie nie stawiali męzowi warunku-
ślub= utrzymuj sie sam...
warunek był taki- po slubie bedziesz dostawal tyle co przed, jesli uwazasz, ze to Wam wystarczy, to nie ma zadnych przeszkod..,
Ze strony moich rodziców wygladało to troche inaczej...
Do tego stypendia naukowe+ socjalne.. I tak jakos dociągnelismy do konca studiów.
Ale absolutnie nie wyobrażałam sobie urodzenia dziecka na studiach..
ten slub- sakrament był potrzebny.... naszym duszom, bo w sytuacji materialnej to praktycznie nic sie nie zmieniło...
|
|
Powrót do góry |
|
|
pinky
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 16 Lut 2007
Posty: 1164
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 51°17'N 22°52'E Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:09, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
gosia napisał: |
A co do pytań pinkiego, to nie obraź się ale wydają mi się dość dziwne, bo trochę na poziomie Pucusia (tzn Pana Pulikowskiego) i trochę jak do dzieci z gimnazjum
|
Uważasz, że podejmując decyzję o małżeństwie nie należy sobie postawić pewnych pytań?? Podobnie z resztą jak przy każdej ważnej decyzji??
Chyba po to dano nam rozum i wolną wolę, żeby ich używać, co?
A co do kwestii rozmowy z rodzicami, to wychodzę z założenia, że rodzice przeżyli trochę więcej niż ja i staram się wysłuchać ich opinii (z którą wcale nie muszę się zgadzać). Po to ma się m.in. rodziców, żeby służyli dobrą radą...
Stawianie się, bądź ignorowanie ich spostrzeżeń, zazwyczaj niesie mniej dobrego, a więcej tego złego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:11, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
pinky napisał: |
A co do kwestii rozmowy z rodzicami, to wychodzę z założenia, że rodzice przeżyli trochę więcej niż ja i staram się wysłuchać ich opinii (z którą wcale nie muszę się zgadzać). Po to ma się m.in. rodziców, żeby służyli dobrą radą...
Stawianie się, bądź ignorowanie ich spostrzeżeń, zazwyczaj niesie mniej dobrego, a więcej tego złego. |
Pod warunkiem , że nie są toksyczni
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kryśka
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 16:24, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
A ja właśnie niektorych pytań nie rozumiem.
W jaki sposób małżeństwo (nie mówimy o dzieciach!) ma utrudnić naukę i dokończenie studiów? Przynajmniej nie będziecie tracić czasu na dojazdy i na randki. Dlaczego ma przekreślić "życie studenckie"? Czym się różni chodzenie na imprezy jako para do chodzenia jako małżeństwo? Poza tym nie dla każdego zycie studenckie jest dużą wartością - mnie się znudziło po 2 roku.
Co do do wesela - my mieliśmy to szczęście, że mogliśmy je opłacić je w całości z własnych pieniędzy. Rodzice byli gośćmi, więc sami uznali, że nie za bardzo powinni się wtrącać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
pinky
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 16 Lut 2007
Posty: 1164
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 51°17'N 22°52'E Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:48, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
ola napisał: | W jaki sposób małżeństwo (nie mówimy o dzieciach!) ma utrudnić naukę i dokończenie studiów? |
Dlatego, że po ślubie przybywa obowiązków. (Co z resztą potwierdzają niektóre przedmówczynie). Nawet ugotowanie obiadu to jako taki obowiązek i ta godzinka w kuchni przeleci. Jak jesteś studentem to zjesz po studencku parówki. Ponadto dochodzi urządzanie się. Od pierwszego dnia już trzeba myśleć za dwoje, a nie tylko za siebie.
Nie bardzo wierzę, olu, że nie czujesz podświadomie, że to może być w mniejszy lub większy sposób kłopotliwa sytuacja.
ola napisał: |
Dlaczego ma przekreślić "życie studenckie"? Czym się różni chodzenie na imprezy jako para do chodzenia jako małżeństwo? Poza tym nie dla każdego zycie studenckie jest dużą wartością - mnie się znudziło po 2 roku. |
Trochę się to wiąże z powyższym. Student jako mąż, nie może już chociażby pójść sobie na browara po wykładzie (bądź zamiast), bo może akurat żona potrzebuje go. Mnie by zwyczajnie było głupio zostawić samą żonę w domu i iść na piwo (którego moja narzeczona nie lubi).
Udajecie, czy rzeczywiście nie widzicie "tego czegoś"...
|
|
Powrót do góry |
|
|
pinky
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 16 Lut 2007
Posty: 1164
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 51°17'N 22°52'E Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:53, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Mówicie, że moje pytania są takie "śmieszne" i "pulikowskie".
W naszym przypadku postawienie sobie tych pytań i odpowiedzenie sobie na nie było przyczyną odłożenia ślubu do "teraz". My też chcieliśmy się pobrać już dawno i pragnęliśmy tego z całego serca.
Teraz za to mamy własne mieszkanie, stałe prace, powoli urządzamy swoje "gniazdko" i nie zaczynamy życia na wariackich papierach.
Takie jest moje zdanie (a w zasadzie nasze zdanie, bo właśnie o tym z Frejdą rozmawiamy).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karafka
za stara na te numery
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 18915
Przeczytał: 4 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:18, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
pamietajmy, zeby nie uogolniac. sa rozne sytuacje. my np. mieszkamy razem i wszytko wyglada jak w malzenstwie, nawet nie chodzimy osobno na piwo i gotuje obiadki, albo zjemy parowki. nie czuje sie odpowiedzialna za to co zje moj N, jak glodny to kupi se bulke hihi i nie sadze zeby sie cos przez malzenstwo zmienilo, tylko to ze na konto wiecej tatus z mamusia wplacac nie beda. oczywiscie nie mowie o zmianie duchowej, bo to co innego. wiec u nas "tego czgos" nie ma, bo jak ja potrzebuje N to on mnie nie zostawi
tak wiec, gdybysmy tylko mieli kase to juz 4 lata temu bysmy wzieli slub.
|
|
Powrót do góry |
|
|
juka
za stara na te numery
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 4578
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:21, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
ola napisał: | A ja właśnie niektorych pytań nie rozumiem.
W jaki sposób małżeństwo (nie mówimy o dzieciach!) ma utrudnić naukę i dokończenie studiów? Przynajmniej nie będziecie tracić czasu na dojazdy i na randki. Dlaczego ma przekreślić "życie studenckie"? Czym się różni chodzenie na imprezy jako para do chodzenia jako małżeństwo? Poza tym nie dla każdego zycie studenckie jest dużą wartością - mnie się znudziło po 2 roku.
|
1. np. z powodów finansowych, jeśli rodzice przestaną się dokładać, np. z powodu ewentualnych kryzysów małżeńskich przy docieraniu się na początku (niektórzy miewają ostro)
2. życie studenckie nie było dla mnie szczególną wartością, nie mam pojęcia - chyba że chodzi o to, że w małżeństwie jednak nieco bardziej trzeba się liczyć z "wpadkowym" dzieckiem
nie sądzę, że małżenstwa studenckie są skazane na problemy, ale trzeba brać je pod uwagę. ja cenię stabilność, więc wyszłam za mąż po skończeniu studiów (konkretnie 2 dni po skończeniu ), ale jeśli ktoś ma uporządkowane życie, albo jeśli nie ma ale lubi ryzyko, to czemu nie ?
też jestem za tym, żeby uzywać rozumu, a jak rodzice są ok, to warto się ich poradzić
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kryśka
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:27, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
pinky napisał: | ola napisał: | W jaki sposób małżeństwo (nie mówimy o dzieciach!) ma utrudnić naukę i dokończenie studiów? |
Dlatego, że po ślubie przybywa obowiązków. (Co z resztą potwierdzają niektóre przedmówczynie). Nawet ugotowanie obiadu to jako taki obowiązek i ta godzinka w kuchni przeleci. Jak jesteś studentem to zjesz po studencku parówki. Ponadto dochodzi urządzanie się. Od pierwszego dnia już trzeba myśleć za dwoje, a nie tylko za siebie.
Nie bardzo wierzę, olu, że nie czujesz podświadomie, że to może być w mniejszy lub większy sposób kłopotliwa sytuacja. |
Myślisz za dwoje także wtedy, kiedy jesteś z kimś poważnie związany!
Co do obiadu: małżeństwo tez moze jeśc parówki i jajecznicę. Poza tym, kiedy byłam singlem, to o papu sie musiałam zatroszczyć sama, a teraz to mój mąż też gotuje, sprząta, robi zakupy itd. We dwoje jest łatwiej.
Nie czuję podświadomie, bo w ostatnich latach studiów mieszkałam z chłopakiem: do nauki motywowliśmy się wzajemnie, obiady gotowaliśmy na zamiany.
pinky napisał: | ola napisał: |
Dlaczego ma przekreślić "życie studenckie"? Czym się różni chodzenie na imprezy jako para do chodzenia jako małżeństwo? Poza tym nie dla każdego zycie studenckie jest dużą wartością - mnie się znudziło po 2 roku. |
Trochę się to wiąże z powyższym. Student jako mąż, nie może już chociażby pójść sobie na browara po wykładzie (bądź zamiast), bo może akurat żona potrzebuje go. Mnie by zwyczajnie było głupio zostawić samą żonę w domu i iść na piwo (którego moja narzeczona nie lubi).
Udajecie, czy rzeczywiście nie widzicie "tego czegoś"... |
A gdyby potrzebowała Cie nie zona, tylko dziewczyna/narzeczona, to poszedłbyc na to piwo?
Moim zdaniem tu akurat małżeństwo nie różni się od poważnie traktowanego narzeczeństwa.
Cytat: | Teraz za to mamy własne mieszkanie, stałe prace, powoli urządzamy swoje "gniazdko" i nie zaczynamy życia na wariackich papierach.
Takie jest moje zdanie (a w zasadzie nasze zdanie, bo właśnie o tym z Frejdą rozmawiamy). |
Przecież nikt nie mówi o ślubie na wariackich papierach. Oni pracują, wynajmują mieszkanie... To, że nie mają własnego mieszkania? My własnego dorobiliśmy się dopiero teraz.
Jeśłi sa wystarczająco dojrzali, to studia nie musza byc przeszkodą. Dożo tez zależy od rodzaju studiów. Ja miałam od 2 do 5 egzaminów w semestrze i średnio 10-15 godzin obowiązkowych zajęć w tygodniu + nieobowiązkowe wykłady. Były czasy, kiedy weekend zaczynał mi się w środę. Dało się przeżyć. Zdecydowanie ciężej niż na studiach pracuje sie zawodowo.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kryśka
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:36, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się, ze studia są przeszkodą, jeśli chodzi o finanse. I z tym, że łatwiej o dziecko, ale ponoć NPR jest bardzo skuteczne.
Co do ewentualnych konfliktów np. z "niedotarcia się" - w porządku, ale wtedy można by zadać pytanie: czy osoby pracujące powinny się pobierać, bo przecież mogą powstać kryzysy małżeńskie i utrudni to pracę. A moim zdaniem - pracę łatwiej stracić, niż wylecieć ze studiów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
juka
za stara na te numery
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 4578
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 18:02, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
ola napisał: | można by zadać pytanie: czy osoby pracujące powinny się pobierać, bo przecież mogą powstać kryzysy małżeńskie i utrudni to pracę. A moim zdaniem - pracę łatwiej stracić, niż wylecieć ze studiów. |
studia z natury sprzyjają większej niestabilności - łatwiej na coś nie iść, "bo mam zły dzień", coś odłożyć, usprawiedliwiać się,że nauczę się później. konsekwencje zawalenia pracy są bliższe, bardziej przewidywalne i bardziej namacalne niż zawalenia studiów - to motywuje, negatywnie, ale motywuje do wysiłku. praca zazwyczaj ma twardszą strukturę zewnętrzną, która przydaje się w sytuacjach, gdy człowiekowi trudniej się zdobyć na "strukturę wewnętrzną"
|
|
Powrót do góry |
|
|
gosia
pierwszy wykres
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: BB
|
Wysłany: Czw 18:21, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
pinky napisał: | ola napisał: | W jaki sposób małżeństwo (nie mówimy o dzieciach!) ma utrudnić naukę i dokończenie studiów? |
Dlatego, że po ślubie przybywa obowiązków. (Co z resztą potwierdzają niektóre przedmówczynie). Nawet ugotowanie obiadu to jako taki obowiązek i ta godzinka w kuchni przeleci. Jak jesteś studentem to zjesz po studencku parówki. |
a gdzie jest niby napisane, że obowiązkowo w małżeństwie trzeba robić obiad? Wiele osób, które znam nie gotują obiadu, bo szkoda im na to czasu, zawsze przecież można zjeść coś "na mieście"
pinky napisał: | Ponadto dochodzi urządzanie się. Od pierwszego dnia już trzeba myśleć za dwoje, a nie tylko za siebie. |
czyli jak jesteś narzeczonym myślisz tylko za siebie?
pinky napisał: | Student jako mąż, nie może już chociażby pójść sobie na browara po wykładzie (bądź zamiast), bo może akurat żona potrzebuje go. Mnie by zwyczajnie było głupio zostawić samą żonę w domu i iść na piwo (którego moja narzeczona nie lubi).
Udajecie, czy rzeczywiście nie widzicie "tego czegoś"... |
Ja nie widzę "tego czegoś", bo tego nie ma. Mój mąż chodzi na piwo po wykładzie od czasu do czasu, chyba, że rzeczywiście potrzebuję go w domu. W narzeczeństwie było identycznie.
I prawdą jest to, że małżonkowie nie tracą już czasu na dojazdy.
W 100% popieram to co napisała ola
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|