|
..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ ...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nane
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:29, 08 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
mrówka napisał: | Dziewczyny to wszystko o czym piszecie naprawdę wymaga spotkania z psychologiem/psychiatrą. I to nie chodzi o bycie "psycholem" jak to Małgorzatka napisała, tylko o spokojne życie. Jak Was boli gardło albo cykle się rozwalają to idziecie do lekarza bez zastanowienia. Człowiek jest całością - składa się i z ciała i z psychiki, i ważne, żeby obie te rzeczy działały dobrze. Nie da się lekceważyć psychiki na zasadzie "tyle osób to ma, to w takim razie to musi być normalne". Coś co przysparza cierpienia wymaga pomocy i już. Nie ma się co tego bać. |
Masz racje mrówko. Jak coś dolega to się idzie do odpowiedniego lekarza. Umówiłam się do psychologa bo od 3 tygodni nie śpię. Boję się zasnąć bo boję się, ze się obudzę i się budzę o 2 w nocy. Wyspana po 2 h. A potem dogorywam do świtu śpiąc i budząc się. Koszmar.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
buba
za stara na te numery
Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 14381
Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: śląskie i dolnośląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:52, 08 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wiecie co, mnie to się wydaje, że ten wszechobecny stres, na który moim zdaniem kobiety nie są przygotowane nas tak rozregulowuje.
Przynajmniej myślę, że u mnie to tak wygląda.
Tak samo jeśli chodzi o przeciążenie obowiązkami.
Ostatnio zmieniony przez buba dnia Pią 11:54, 08 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
luka
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 02 Lut 2011
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:54, 08 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
presja otoczenia itp.. ja mam bardzo odpowiedzialną pracę, potem wracam do domu i też chcę żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, skrzywienie wyniesione z pracy?
|
|
Powrót do góry |
|
|
buba
za stara na te numery
Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 14381
Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: śląskie i dolnośląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:44, 08 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
O i jeszcze perfekcjonizm, wrażliwość.
To chyba takie cechy, które mocno zwiększają ryzyko.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olenkita
za stara na te numery
Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 4904
Przeczytał: 6 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 7:16, 09 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ja poki co nie czuje potrzeby pojscia do psychologa. Ne mam zadnych zahamowan przed wizyta i jak tylko cos mi sie da we znaki tak bardzo, ze bedzie utrudniac zycie to pojde oczywiscie. Te moje natrectwa zaakceptowalam i podchodze do nich z poczuciem humoru, moze jak to opisalam, to brzmi powaznie ale tak zle nie jest A co do leku przed smiercia...coz, kazdy z nas go nosi w mniejszym badz wiekszym stopniu, na to psycholog nie pomoze tylko modlitwa? zaufanie Bogu?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cera
za stara na te numery
Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 8066
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:48, 25 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Podpinam pod temat. Swego czasu w związku z zajęciami na uczelni moją "pasją' była analiza fobii i zachowań seksualnych i w zasadzie inne fobie po łebkach (te najpopularniejsze) przerabiałam...dzis sięgnęłam po notatki i tak wpisałam w wyszukiwarkę i matko, alez tego jest ! a to tylko namiastka.
Najgorsze jest to, że ja się w kilku odnajduję całkiem, całkiem.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Cera dnia Pon 21:49, 25 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karafka
za stara na te numery
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 18908
Przeczytał: 7 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:07, 25 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Nie no strach przed czosnkiem i bolszewikami wymiata hehe
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cera
za stara na te numery
Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 8066
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:12, 25 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ja wymiękam przy:
Alektorofobia- strach przed kurczakami.
Aulofobia- strach przed fletami.
Chetofobia- strach przed włosami.
Genufobia- strach przed kolanami.
Hippopotomonstroseskuipedaliofobia-strach przed długimi słowami. ! (niech ktoś to przeczyta jednym tchem )
.. i inne...
|
|
Powrót do góry |
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 6:11, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
idź do psychologa. Bo to nie o to chodzi że on Ci powie nie martw się itd tylko o to że postara się znaleźć źródło,nie tłumic objawy. A to bardzo ważne. Ksiądz psycholog to jest dobry pomysł. Znam jednego na Śląsku. Później Ci wyśle pw
|
|
Powrót do góry |
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:01, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
a o skrupułach tu (celowo nie wstawiam linka tylko wklejam tekst, bo link jest z nieciekawej dosc strony sedewakantystó, ktorych propagowac nie chcę - ale sama ksiazka, z ktorej pochodzi ten rozdzial, jest ok, mam ją w wersji papierowej, z imprimatur):
POSTĘP DUSZY
CZYLI
WZROST W ŚWIĘTOŚCI
O. FRYDERYK WILLIAM FABER
ROZDZIAŁ XVII
Skrupuły
Skrupulat naprzykrza się Bogu, drażni bliźnich, męczy siebie i zadręcza kierownika swego sumienia. Można by całe tomy spisać na potwierdzenie tego zdania; jednakowoż czytelnik winien je albo przyjąć na wiarę, albo po prostu zapoznać się z jakimś skrupulatem.
Każdy, kto się znajduje w kłopocie i utrapieniu, zasługuje na współczucie; lecz współczucie to słabnie, gdy winę strapienia trzeba przypisać jemu samemu, a już zupełnie ustępuje, gdy przyczyną strapienia jest własny jego upór. Otóż ten właśnie wypadek zachodzi u skrupulatów podczas pierwszego okresu ich choroby, zanim się staną nieuleczalni. Dla lekarzy duchownych są oni prawdziwą udręką, a uleczenie ich jest tak trudne, że Bóg spuszcza niekiedy na przyszłych kierowników sumień skrupuły w sposób nadprzyrodzony, by przeszedłszy je sami, umieli potem pielęgnować innych, dotkniętych tą chorobą.
Odróżnienie pokusy od grzechu stanowi znaczną część wiedzy o życiu duchownym, a skrupuł można prawie określić jako zawinioną niewiedzę w tym względzie. U innych można łatwo odróżnić skrupuł od grzechu, lecz by samemu nie być skrupulatem, należy potrafić to samo u siebie lub przynajmniej umieć zaufać, zdać się z tym na kierownika sumienia. Stąd już widać, w czym leży szkodliwość skrupułów, które wprawdzie same nie są grzechem, lecz utrzymują nas w tak złym usposobieniu, że niepostrzeżenie mogą przejść w grzech, a nawet i bez tego bywają źródłem wielu grzechów pod pozorem dobrego. Są one małymi ośrodkami śmierci duchowej, rozsianymi po duszy, czymś w rodzaju ospy moralnej.
Jest to prawdziwe nieszczęście, że o skrupulatach mówi się zawsze z większym współczuciem, niż na to zasługują, wskutek czego dopatrują się oni w swoich skrupułach jakiejś wewnętrznej próby duszy, co istotnie niekiedy się zdarza, lecz bardzo rzadko. Nieszczęściem też jest, że w potocznej mowie używa się często słowa skrupuły w dobrym znaczeniu, jak gdyby przedstawiały one coś dodatniego, jako bliskoznacznik sumienności. Przeto byłoby wielce pożądanym, żeby ludzie dobrze pojęli tę prawdę ascetyczną, iż w skrupułach nie masz nic dodatniego, żadnej wartości intelektualnej, żadnej moralnej zasługi, słowem, ani najlżejszego cienia dobra duchownego. Za to jest przewrotność, jest złość zapewne godna litości, lecz takiej tylko, jaką się okazuje tym, co idą na szubienicę.
Franciszka z Pampeluny widziała wiele dusz, w czyśćcu cierpiących jedynie za skrupuły, a gdy się nad tym zdumiała, rzekł jej Pan, iż nie ma skrupułu, któryby całkowicie był wolny od grzechu. Oczywiście, nie odnosiło się to do skrupułów nadprzyrodzonych, do których niebawem przejdziemy. O skrupułach jako takich wypada powiedzieć, że są one nie tylko złe same w sobie, lecz też stają się źródłem niewyczerpanym innych win, z których bodaj najcięższą jest odstraszanie ludzi od dążenia do doskonałości i od jarzma życia wewnętrznego.
W teologii określa się skrupuł jako próżną obawę grzechu tam, gdzie nie ma powodu ani rozumnej podstawy do podejrzewania grzechu; etymologicznie wyprowadza się go od kamyka, który dostawszy się do obuwia, obciera i rani stopę za każdym krokiem, co istotnie wcale trafnie wyraża jego skutki w życiu duchownym. Podobnie możemy porównać skrupulata do płochliwego rumaka, który cofa się, zamiast postępować naprzód, nie słucha wędzidła, gniewając jeźdźca i doprowadzając go do ostateczności. I on bowiem zmykając przed cieniem grzechu urojonego, wpada w grzechy prawdziwe, a tyle w tym wszystkim kryje się pychy, że nawet tak uprzejmy spowiednik jak św. Filip ani kwadransa czasu nie tracił z tymi, którzy odmawiali ślepego posłuszeństwa wskazówkom im udzielonym. Należy przeto odróżniać skrupuły od czułości sumienia, którą można poznać nie tylko po roztropności, lecz w jeszcze większym stopniu także po spokoju; nie utożsamiają się też one z grubym sumieniem, lecz zdaniem Gersona, są odeń trudniejsze do wyleczenia.
Pierwszym zagadnieniem do rozważania będą dla nas przyczyny skrupułów. Bywa ich trzy: Bóg, szatan albo my sami czyli duch ludzki, na który się składa zarówno ciało jak i dusza.
Po pierwsze zatem skrupuły mogą pochodzić od Boga. To są właśnie owe skrupuły, które nazwałem nadprzyrodzonymi. Bóg dopuszcza je na nas z różnych powodów. Czasem mają nas one przygotować na kierowników dusz, którym niezmiernie potrzebna jest znajomość praktyczna skrupułów, by mogli innych z nich wyprowadzać. Kiedy indziej stanowią one próbę zewnętrzną, którą mistycy zwą oczyszczeniem ducha, a wtedy owocem ich jest to, że uwalniają nas od zbytniego przywiązania do słodyczy duchowych i do niezwykłych łask Bożych, stają się nam czyśćcem na ziemi i miarkują gorączkową działalność miłości własnej. Bóg za ich pomocą oczyszcza nas z dawnych win, karząc nas za nie w sposób najstosowniejszy, choć niesłychanie dotkliwy, utwierdza w zbawiennej bojaźni i upokarza nas w rzeczy, najbardziej się nam dającej we znaki. Dzieje się to po prostu przez cofnięcie światła, w którym przebywała dusza przedtem bez swej zasługi. Pod wpływem takiego przyćmienia łaski św. Bonawentura wstrzymywał się od sprawowania Mszy świętej, św. Ignacy nie chciał przyjmować pokarmu, Hipolit Galantini czuł się zanurzonym w morzu skrupułów, św. Ludgarda tylokrotnie odmawiała swoje pacierze, aż Bóg przez swego anioła zakazał jej tego, św. Augustyn zaś, jak sam opowiada w Wyznaniach, był dręczony skrupułami co do naturalnej przyjemności, jaką odczuwał w jedzeniu i piciu.
Po drugie mogą skrupuły pochodzić od szatana, który jest ich pozytywną przyczyną – odmiennie, aniżeli Bóg, który je tylko dopuszcza. Św. Wawrzyniec Justiniani powiada, że często się zdarza, iż szatan ze zrządzenia Bożego zmąca wątpliwościami słabsze sumienia i dręczy je przykrymi obawami, tak że nie mogą postawić kroku bez tych niepokojów sumienia. Owszem, jego upór i natarczywość osiąga nieraz nawet ten skutek, że w grzech ciężki obraca to, co właściwie jest grzechem lekkim lub nie jest grzechem w ogóle. Celem szatana bywa stale, oczywiście, grzech prawdziwy; dobrze on sobie zdaje sprawę z tego, że skrupuły są niczym innym, jak drogą okrężną do grzechu, która bynajmniej nie staje się mniej pewną przez to, że jest okrężna.
Wreszcie po trzecie niewyczerpaną wprost studnią tego całkiem niezaszczytnego obłędu jesteśmy my sami, zarówno w części naszej duchowej jak i cielesnej i to jest najpraktyczniejszy dział naszego rozważania, nad którym najdłużej się nam wypadnie zastanawiać.
Przyczyny skrupułów, pochodzących od duszy są dwojakie: wewnętrzne albo zewnętrzne. Wewnętrznych przyczyn mamy pięć. Pierwszą jest nieumiejętność rozeznania między pokusą a zezwoleniem, o czym mówiłem w ostatnim rozdziale. Trudno zbyt dużo powiedzieć, gdy się mówi o szkodach, stąd płynących; tak wiele spraw cierpi z tej nieszczęsnej nieświadomości.
Drugą przyczyną skrupułów jest ukryta pycha, która objawia się w obstawaniu przy swoim sądzie. Niewielu jest ludzi, którzy by nie mieli swych ulubionych przekonań, których się trzymają kurczowo ze śmieszną uporczywością. W innych rzeczach mogą oni być prawdziwie pokorni, mogą nawet posiadać pewien zasób pokory intelektualnej, lecz jakoś nie dają się przekonać o niedorzeczności swego uporu. Jeżeli będzie chodziło o zagadnienie teologiczne, to w dziesięciu wypadkach na jedenaście popadną niebawem w herezję. Po prostu zamykają oczy na dowody strony przeciwnej. Nawet sami tego nie podejrzewając, naciągają do swego zdania najwyraźniejsze orzeczenia teologów, których powagi niepodobna postawić pod znakiem zapytania. Z rozmowy wynoszą wrażenie wprost przeciwne temu, jakie zamierzał ich rozmówca. Jeżeli jest w teologii jakiś przedmiot, o którym nie możemy rozprawiać bez podniecenia i zacietrzewienia, to możemy być pewni, iż prawdopodobnie mylne o nim posiadamy zdanie. Ilekroć zaś ten upór rozumu dotyczy jakiegoś zagadnienia życia duchownego, zawsze staje się źródłem skrupułów i to źródłem, zatrutym przez złe usposobienie. On był korzeniem, z którego wyrósł jansenizm i kwietyzm, on też, jak zapewniają wielcy pisarze, w cichości życia osobistego a nawet zakonnego, wypacza nieustannie dusze. Bezpieczny i szczęśliwy zaiste ów człowiek, jeżeli w ogóle taki istnieje i radosną zaprawdę rola jego Anioła Stróża, jeżeli poza prawdami wiary katolickiej i nauki Kościoła nie żywi on żadnego uporczywego zdania, którego porzucenie kosztowałoby go więcej niż dziesięć minut niepokoju!
Trzecią przyczyną wewnętrzną skrupułów, płynącą z duszy człowieka, zwykła być nieumiarkowana bojaźń przed Bożą sprawiedliwością, albo nieufność do miłosierdzia Boskiego, gdyż jedną lub drugą postać zwykła ona przybierać. Kto sobie szczerze wziął do serca to, cośmy przed chwilą powiedzieli o uważaniu Boga za ojca, ten łatwo uchroni się przed tym błędem. Skrupuły nie pochodzą bynajmniej z istotnego szacunku dla Bożej sprawiedliwości, tylko słabość naszego umysłu wiedzie nas do niedoceniania bogactw miłosierdzia Boskiego. Skrupuły w ogóle nie mają nic do czynienia z Bogiem i Jego miłością. Nie masz w nich ani cienia ducha pobożności, żadnej nawet namiastki nabożeństwa. Pozory mogą być różne, lecz pod nimi kryje się zawsze miłość własna. Nie poważanie Boga, lecz strach o siebie pędzi nas do wyolbrzymiania jednego z Boskich przymiotów kosztem drugiego.
Czwartą przyczyną jest nieumiarkowane pragnienie uniknięcia nawet pozorów grzechu i posiadania zupełnej pewności, że dana czynność nie jest grzechem na pewno. Szarpiemy się niecierpliwie, ilekroć się Bogu podoba zostawiać nas w niepewności. Chciałoby się nam zamienić pewność wiary na oczywistość poznania i przekonanie rozumu. Tymczasem z woli Bożej pochodnią naszego życia jest wiara. A my byśmy chcieli uzyskać światło bardziej niewątpliwe i o większej jasności. Wprawdzie kto kocha Boga, ten pragnie unikać grzechu, wszelako chęć uniknięcia nawet pozorów grzechu nie musi być zaraz pewnym znakiem świętości i miłości. Święci nawet zasłaniali się pozorami grzechu, ilekroć to mogło się odbyć bez zgorszenia innych. Szli oni w tym względzie śladami Tego, który dla naszej miłości przyjął na siebie podobieństwo grzechu. Nie pozory bowiem, ale sam grzech bluźni majestatowi Boga. Znowu zatem osią skrupułów jest tu nasz własny honor i własne nasze zadowolenie, którego szukamy pod mylnym pozorem chwały Bożej. Nie przestanę tego powtarzać, dopóki nie przejmiemy się najwyższym wstrętem do tej zarazy: zaiste nie ma co szukać Boga na dnie skrupułów. Nasze własne "ja" stanowi ich oś, około której się obracają ze wstrętną dokładnością i wiernością niechybną.
Piąta wreszcie przyczyna kryje się w nieroztropnej surowości, która się objawia w unikaniu towarzystwa drugich, jak gdyby człowiek doskonały musiał być odludkiem. Samotnictwo niewielu tylko duszom wychodzi na dobre, przeważnie zaś wystawia nas na niebezpieczeństwo grzechu, zamiast pogłębiać w nas zwyczaj chodzenia w Bożej obecności. Dlatego też starzy owi pustelnicy tak długo badali powołanie tych, którzy się uważali za powołanych do życia pustelniczego. Te same zasady do pewnego stopnia mają zastosowanie u ludzi świeckich. Zamykanie się i stronienie od ludzi pod pozorem ucieczki od grzechu, unikania nierozważnych sądów, czynienia pokuty i oddawania się modlitwie – to sposób postępowania, który rzadko wiedzie do celu. Bywa zaś osaczony pokusami i pełen złudzeń, które doskonale się czują w tej atmosferze. Mimo całego urodzaju na grzechy, jaki towarzyszy lekkomyślnym krytykom, nieopanowanym językom i tarciom nieokrzesanych charakterów, większość ludzi mniej grzeszy w obecności drugich aniżeli na samotności.
Inne przyczyny skrupułów, odnoszące się do duszy, ale wywodzące się z okoliczności zewnętrznych, to zwykle dopust Boży lub pokusa szatańska, o których już mówiliśmy, albo przestawanie ze skrupulatami, lub czytanie tych dzieł z ascezy lub teologii moralnej, których roztropny kierownik winien nam wzbronić. Te dwie ostatnie przyczyny tłumaczą się same i nie wymagają osobnego wyjaśnienia.
Pozostają nam jeszcze do omówienia dwie przyczyny, pochodzące raczej od ciała niż od duszy. Pierwsza z nich to zimny, melancholijny i hipochondryczny temperament, druga zaś to osłabienie głowy. Skrupuły, rodzące się z melancholii, bywają najtrudniejsze do wyleczenia. Przydarzają się one szczególnie osobom tego usposobienia, które się oddały nadmiernym ostrościom zewnętrznym, co zgęszcza niejako mroki, zalegające ich dusze i wzmaga ich upór. Zupełne uleczenie takiej duszy jest rzeczą niesłychanie rzadką. Doświadczenie pouczy nas z czasem, jak trudno jest leczyć dusze, tą zarazą dotknięte. Są one z natury skłonne obracać słodycz w gorycz, a z najlepszych leków czynić przyczynę nowych zachorzeń. Osłabienie głowy niekiedy bywa naturalne, niekiedy zaś płynie z nieumiarkowanej nauki, z nadmiernego natężenia przy modlitwie lub z nierozumnego skracania snu. Dla człowieka duchownego jest rzeczą niełatwą uniknąć wszystkich tych błędów, toteż w tym wypadku sami zazwyczaj stwarzamy przez własne nieposłuszeństwo lub pobłażanie swoim zachciankom fizyczne podłoże do skrupułów. Cóż smutniejszego, a niestety cóż jednocześnie bardziej pospolitego nad widok osoby pobożnej, która rzecz dobrą wykonuje w zły sposób, utrzymując, że czyni dobrze!
Skrupuły rozpoznać łatwo po ich przyczynach. Pierwszym takim znakiem bywa obstawanie przy swojej woli i sposobie postępowania. Niesłychanie rzadko się zdarza, by człowiek uległy plątał się w skrupułach, a jeśli to istotnie ma miejsce, to skrupuły te bywają zazwyczaj nadprzyrodzone i uświęcające. Nieposłuszeństwo cechuje każdego skrupulata, nic zaś tak się duchowi Jezusa nie sprzeciwia, jak upór.
Drugą oznaką skrupułów jest łakoma żądza poznania swego wewnętrznego stanu, która pod wpływem miłości własnej może nas opętać na kształt szatana. Wówczas, że użyjemy słów Innocentego III, "nie możemy się zdobyć na łatwe i szybkie zaufanie własnemu sumieniu". Trawi nas namiętna żądza poznania, czy jesteśmy w stanie łaski. Nie chcemy kroku zrobić, zanim się tego nie dowiemy. Żądamy, by nam powiedziano koniecznie, czy grzech, któryśmy wyznali, był ciężki, czy nie. Jesteśmy głusi na wszystko, dopóki nam spowiednik na to nie odpowie. Od Boga domagamy się matematycznej pewności w zagadnieniach moralnych, jeśli nie mamy upaść. Myślimy o porzuceniu świętości. Nie staramy się wytrwać na drodze ku niej. "Rozum ludzki – uczy św. Tomasz – nie może ogarnąć morza szczegółów, zawsze więc trwa w niepewności". Taka jest wola Boża, ale skrupulatowi tego mało, bo on we wszystkim się rządzi nie wolą Bożą, lecz własnym chceniem. Jak to! więc nie mamy wiedzieć, czy to, co czynimy, na pewno podoba się Bogu? "Nie! – odpowiada św. Bonawentura – albowiem do zbawienia naszego nie jest rzeczą konieczną, byśmy wiedzieli, że pozostajemy w stanie miłości; wystarczy, byśmy istotnie w nim się znajdowali". Nie dziwmy się przeto, że skoro szukamy światła poza światłem Bożym, błądzimy w ciemności i dążymy prosto w przepaść; najpierw bowiem wpadamy w niepokój, potem w tchórzliwość, wreszcie w przygnębienie, a stąd już droga do zguby otwarta.
Trzecim objawem skrupułów bywa zmienność sądów, występująca bez poważnych powodów pospołu z niestałością i zamieszaniem w działaniu. Wówczas nie tylko dajemy przystęp do siebie próżnym obawom, lecz też w samychże obawach jesteśmy zmienni i niestali. Wciąż się nimi niepokoimy i wzburzamy, nawet wtedy, gdy im schlebiamy. Jeśli nas zapytać, czy ta a ta czynność jest grzechem, odpowiadamy, że nie, a jednak obawiamy się ją wykonać, choć mamy za sobą i pobudki rozumowe i wskazówki posłuszeństwa, jak gdyby rzeczywiście nasza dusza stanowiła wyjątek wśród innych.
Czwartym objawem jest to, co Descuret nazywa karmieniem się niedorzecznymi myślami co do najzwyklejszych okoliczności naszego działania. Cała przemyślność skrupulata wysila się w kierunku przywiązywania wagi do tego, co mało ważne, a odwracania jej od sedna rzeczy. Innymi słowy jest to nastawienie niedorzeczne w rdzennym tego słowa znaczeniu, to znaczy, nie odnoszące się do tej rzeczy, do której powinno. Taki człowiek będzie wiecznie zajęty, lecz nie przy swym właściwym zajęciu, zawsze przy pracy, lecz pracujący nieporządnie, bezładnie. Trzepocze wśród kwiatów, osiada na nich, potrząsa ich kielichami, strzepuje z nich kryształową rosę, lecz do miodu się dobrać nie umie. Niektóre zwierzęta czynią zgiełk, nie żeby wyrazić swe wzburzenie, lecz by zaznaczyć swoją ważność: skrupuły także w ten sposób postępują. Nie służą ani do użytku, ani ku ozdobie, wystarczy im, że się potrafią naprzykrzać.
Piątym objawem skrupułów jest przesadna obawa grzechu, nawet w czynnościach, których niezaprzeczoną doskonałość dostrzega sam nawet skrupulat. Jest coś zdumiewającego w tej niedorzecznej bystrości, z jaką umysł stara się wynaleźć jakąś plamkę na dobrym uczynku, lecz jeszcze bardziej zadziwia ta uporczywa wiara we własne urojenia, której nie zdoła zachwiać sprzeciw całego świata. Czasem przychodzi ochota przyznać słuszność owemu powiedzeniu, iż wszyscy ludzie są obłąkani, natomiast zagadnienie, co nazwiemy obłąkaniem, to kwestia stopnia. Ze skrupulatem więc nie ma co rozprawiać, naszym obowiązkiem jest skłonić ich do posłuszeństwa, choć ręka nam świerzbi, żeby im skórę przetrzepać.
Szóstym objawem jest pozerstwo czyli nałóg przybierania pewnej postawy, ruchów, objawów naprężenia i wyczerpania nerwowego, półgłośne westchnienia, niemożność usiedzenia spokojnie – co wszystko pewien stary pisarz benedyktyński określa po prostu jako śmieszność, co jednak dzisiaj zwykło budzić współczucie. Podobne zachowanie w myśl zasad, jakie stosuje przy wyjaśnianiu zjawisk mistycznych Goerres, oznaczałoby, że choroba przerzuciła się z duszy na ciało, że rozniosła się po całym organizmie, a obecnie dotarła do kończyn górnych i dolnych. Leczyć ją należy podobnie, jak się leczy dzieci, które trą oczęta piąstkami i ogryzają swoje paznokcie, bez względu na to, czy ta choroba jest wynikiem lenistwa, niecierpliwości, uporu czy też roztargnienia.
Siódmym objawem skrupułów jest wieczne grzebanie w dawnych spowiedziach, przetrząsanie ich i rozbieranie, jakby w nadziei odkrycia w nich jakiegoś wątku do skrupułów. Gdyby zapytać skrupulata, w czym dopatruje się grzechu, z pewnością nie dałby jasnej odpowiedzi. Co więcej, nawet by się o nią nie troszczył, gdyż nie chciałby się pozbawiać rozkosznego uczucia niepokoju, choć bowiem taki stan duszy jest nędzny i poniżający, skrupulat przebywa w nim z tą samą lubością, z jaką Anglik zatapia się w swą ulubioną melancholię. Zdawałoby się, że konamy z pragnienia spowiedzi generalnej, a przecie brak nam ochoty do włożenia większego wysiłku w przygotowanie się do niej czy podjęcie energiczniejszych kroków przeciw naszym uchybieniom. Pragniemy przez nią tylko postawić na swoim wobec kierownika duchownego, zatriumfować nad jego oporem, wykazać mu czarne na białym, że myli się w określeniu naszej wady głównej, że dzięki Bogu wszystko można nam zarzucić, tylko nie to, co on ma na myśli. Jednocześnie łudzimy się że wszystkie te nasze zabiegi stanowią postęp w życiu wewnętrznym. Niestety, jest to ten sam postęp, jaki odbywają skrzydła wiatraka, które mkną wprawdzie chyżo, tylko że wciąż po tym samym kolisku.
Lecz objawy i przebieg rozwoju skrupułów są rozmaite, zależnie od podłoża i przyczyn, z jakich powstają, co warto sobie zapamiętać. Ilekroć na przykład skrupuły są wynikiem temperamentu, zazwyczaj bywają jednostajne, bez urozmaicenia. Trzymają się uporczywie tych samych przedmiotów i ciągle te same myśli nam nasuwają. Obracamy się ciągle w tym samym kole, mięsząc wciąż tę samą glinę, by z niej lepić nieodmiennie te same cegły. Stan naszego umysłu przypomina upartego protestanta, który dwadzieścia pięć razy powraca do stawianego przez się zarzutu, strzegąc się najmniejszej wzmianki o tych odpowiedziach, które już usłyszał, po prostu puszczając je mimo uszu. Podobnie też wymowa papugi, choć będzie wyraźna i potoczysta, wszakże możliwości do rozprawiania przedstawia bardzo niewiele.
Ilekroć natomiast źródłem skrupułów jest szatan, sprawa przedstawia się wręcz odmiennie. Przede wszystkim są one bardzo liczne i niesłychanie zmienne. Przeważnie też zwracają się przeciwko Boskim przymiotom, przeciw najsłodszej tajemnicy Wcielenia i przeciwko sakramentom. Towarzyszy im szczególne zamroczenie umysłu, coś w rodzaju zaćmienia się wiary, ulubiona broń szatana. Na modlitwie pozostajemy zimni i zdrętwiali, ogarnięci wyczerpującym znużeniem, pragniemy chociaż na chwilkę rozluźnić więzy, w których żyjemy.
Wreszcie skrupuły, pochodzące od Boga, odznaczają się tym, że co czas pewien ustają i to wszystkie od razu, jak gdyby jakiś człowiek, dźwigający ciężar, złożył go naraz u słupa przy drodze. To znak nieomylny, że pochodzą od Boga, gdyż przyrodzonymi przyczynami trudno by to wytłumaczyć. Naturalne bowiem pozbycie się skrupułów nie może być tak nagłe i zupełne. Innym znamieniem skrupułów Boskiego pochodzenia jest nieustanne dążenie do doskonałości pomimo nich, a nawet poniekąd z powodu nich. Im więcej nas one dręczą, tym stateczniejsi jesteśmy w naszych ćwiczeniach duchownych, tym bardziej grzeczni i uprzejmi dla drugich, tym posłuszniejsi względem naszych kierowników i przełożonych; nasze wejrzenie ku Bogu jest bardziej jasne i pełne synowskiej ufności, która wystrzega się i służalczej bojaźni i zuchwałej poufałości; tylko wytrawne oko odróżni na naszym obliczu wyraz cierpienia, zmieszany z uśmiechem.
Wszelkie skrupuły, które nie są pochodzenia nadprzyrodzonego, sprowadzają się bądź do niewiedzy, bądź do małoduszności. Starajmy się pozbyć pierwszej i wyleczyć z drugiej, a uwolnimy się od tych nędznych wysłanników szatana.
Jeżeli rzucimy okiem na przedmioty, których się zwykły czepiać skrupuły, odwrócimy się od nich z jeszcze większą pogardą i odrazą. Weźmy na przykład modlitwę. W tym chorobliwym stanie staje się ona odżywką skrupułów. Nie masz ani jednej modlitwy myślnej czy ustnej, strzelistej czy rozważającej, uczuciowej czy postanawiającej, która by nie padała pastwą skrupułów, z której by nie wysysały one samego szpiku życia Bożego. Sakramentów, zwłaszcza spowiedzi i Komunii św., czepiają się skrupuły z uporczywością, której towarzyszy niemniejsza przebiegłość. Inne skrupuły żerują na oschłej Komunii św., a inne na gorącej. U jednego przy spowiedzi rzucą się one na akty pokuty, u innego na akty skruchy, u innego na samo wyznanie, u innego na przygotowanie, u innego wreszcie na rachunek sumienia. Wybór przedmiotu jest im zupełnie obojętny, ponieważ zanieczyszczają wszystko, czego się dotkną.
Nawet przejmujące tchnienie wyżyn, na które wynoszą człowieka śluby, nie utrudnia oddechu skrupułom. Są to żyjątka małe lecz twarde, a śluby to dla nich najlepsza odżywka, najzaszczytniejszy przedmiot pasożytowania. Nie ma nic wznioślejszego nad śluby, a te nie są dla nich zbyt wzniosłe. Nie ma nic podlejszego nad obawę niewygody cielesnej, a ta nie jest dla nich zbyt podła. Są to owady natrętne i wścibskie, gorsze chyba od tych uprzykrzonych much, które swego czasu popchnęły Augustyna do manicheizmu.
Upominanie braterskie skrupulata jest stratą czasu. Skrupuł najchętniej kryje się w cieniu, gdzie żaden promyk światła nie dociera, dlatego tak trudno go odkryć, o nim się upewnić i mieć nań baczenie. Ulubioną jego kryjówką są pobudki działania. Jego zadaniem jest wzbudzanie pokus, a najulubieńszą zabawą – wymyślanie najtrudniejszych do rozwiązania wypadków życia duchownego. Predestynacja przedstawia się mu jako niedosiężny wierzchołek drzewa, na którym w niedzielny ranek waży się ptak, kpiąc sobie z nas w żywe oczy, bo czuje, że ze względu na dzień świąteczny nie chwycimy za strzelbę. Żeby mieć wyobrażenie o skrupułach, należy sobie przedstawić rzecz niebezpieczną a podłą, wzgardzoną a niepokojącą, niedorzeczną a przecie kuszącą. Żartujemy z nich, choć bojaźń i nienawiść ku nim nie opuszcza nas ani na chwilę, a z naszą nienawiścią miesza się tajony niepokój, naszej zaś pogardzie towarzyszy wewnętrzna przykrość.
Lecz przejdźmy teraz do zgubnych następstw skrupułów. Jest ich trzy: ślepota, niepobożność i rozwiązłość sumienia. Skutki te zaostrzają się i pogłębiają jeszcze, ilekroć chodzi o skrupuły, wynikające z niewiedzy. Pod ich wpływem myśl nasza ulega takiemu zmąceniu, że wszelka duchowna roztropność staje się niemożliwa, zacierają się granice między dobrem a złem, traci swoją wyrazistość rozróżnienie między pokusą a grzechem, między upodobaniem a przyzwoleniem, grzech powszedni przechodzi niepostrzeżenie i nieuniknienie w śmiertelny, przykazania wydają się radami, a rady – przykazaniami, rzeczy przybierają fałszywe i łudzące nazwy wedle przekleństwa proroka, iż gorzkie zda się słodkim, a słodkie gorzkim. I nic w tym dziwnego, albowiem ślepy nie może prowadzić ślepego, ani też bezpiecznie kroczyć swą drogą. My zaś na drodze życia duchownego weszliśmy w ślepy zaułek, skąd nie ma wyjścia, chyba po trupie nieprzyjaciela. Taki bywa pierwszy skutek popadnięcia w skrupuły, a jak widzimy, jest on tego rodzaju, co owa racja burmistrza, który na początku swej długiej mowy, wyłuszczającej powody nieoddania salwy na powitanie Henryka IV, oświadczył, że nie ma broni palnej i tym zadowolił zupełnie monarchę bez wyliczania dalszych powodów; podobnie i tutaj aż nadto wystarczyłoby zdać sobie sprawę, że skrupuły nas stawiają nad samą przepaścią. Ponieważ jednak piórem moim kieruje nieugaszona nienawiść skrupułów, równa tej z jaką się ściga obłudnika, przeto na tym nie poprzestanę, dopóki nie napiętnuję ich we wszelkiej możliwej postaci, jako herezję w nauce, jako bezprawie w karności, jako zepsucie w moralności.
Drugim więc skutkiem skrupułów jest niepobożność. Twierdzić to znaczy tyle, co utrzymywać, że zanik pobożności jest wrogiem ludzi pobożnych. Lecz jakże skrupuły zabijają pobożność? – Pobożność to spokój, a one wcieleniem niepokoju. Pobożność jest prosta i niezłożona, a ich cały legion. Pobożność jest uległa, a one wcielonym nieposłuszeństwem. Pobożność kłania się Bogu, a one nikomu prócz siebie. Pobożność żywi się świętym pokarmem, one zaś tuczą się truchłem tego, co same stoczyły. Światło modlitwy odwracają od siebie, zmącając duszę zawczasu. Działanie sakramentów niweczą, obezwładniając ich dzielność. Zaciemniają nam wiarę, osłabiają nadzieję, wystudzają miłość. Posiadają wszystkie złe strony pokus, z wyłączeniem jakichkolwiek następstw dodatnich. Suriusz przytacza następujące opowiadanie kardynała de Vitry o pewnym Cystersie, który sobie ubzdurał odzyskać stan niewinności pierwotnej. Niepodobna tu spisać wszystkiego, co przeszedł. Wystarczy powiedzieć, że na próżno starał się dojść do upragnionego celu; przeciwnie, z rozdartym sercem musiał stwierdzać co dzień, że się tylko odeń oddala. Czarna rozpacz go ogarniała, gdy czuł przy posiłku zmysłową przyjemność. Był niepocieszony, gdy niespodziewanie się gdzieś zniecierpliwił. Najlżejszą niedoskonałość poczytywał sobie za grzech śmiertelny. Te skrupuły doprowadziły go do stanu głębokiego przygnębienia, który niebawem przeszedł w odrętwienie, a w końcu w głuchą rozpacz. Znikła dlań wszelka nadzieja wiecznego zbawienia, przestał uczęszczać do Sakramentów, gdyż jak mówi św. Bernard, strapienie zamieniło się w małoduszność, małoduszność w niepokój, niepokój w rozpacz, a rozpacz w śmierć. Smutek ogarnął zakonników. Gorąco polecali Bogu swego nieszczęsnego współbrata. Upominali go mądrymi przestrogami. Usiłowali go wstrząsnąć ostrymi naganami. Wszystko na próżno, groch o ścianę. Całe szczęście dla biednego syna św. Bernarda, że na drodze jego życia postawił Bóg świętą duszę, bł. Marię d'Oignies, która wymodliła dlań cud, inaczej bowiem, powiada kardynał, poszedłby nieszczęsny na wieczne potępienie.
Tenże kardynał świadczy, iż sam znał człowieka, który pod wpływem skrupułów przebił sobie pierś nożem, inny zaś z tego samego powodu gardło sobie przestrzelił i umarł. Skrupuły wywołują ową chorobę, którą francuscy lekarze opisujący życie Świętych ze stanowiska naturalistycznego nazywają teomanią. Toteż najwyższą słuszność przyznać należy słowom poważnego Benedyktyna, Ludwika Blozjusza, który swoim zwyczajem ujmuje wszystko w sposób magistralny: nadmierna bojaźń i nieposkromiona małoduszność, wielkie przygnębienie i zbyteczne skrupuły, niespokojne troski i rozliczne kłopoty – oto czego winien unikać asceta.
Trzecim wreszcie następstwem skrupułów jest rozwiązłość sumienia. Czy był kiedy człowiek, przesadny aż do skrupułów w jednym, żeby nie był rozwiązły w drugim? Najrozwiąźlejsze sumienia tworzą najpodatniejsze podłoże dla skrupułów. To rzecz zrozumiała. Przede wszystkim czujemy to dobrze, iż pewien tylko zasób sumienności przypadł nam w udziale i że zużywszy go nad miarę w jednym kierunku, odczujemy jego brak w innym. Jeżeli wyczerpiemy go w przesadnie pojętym obowiązku, staniemy się słabi wobec innych powinności; a tak ujdą naszej uwagi przedmioty, które by winny nami wstrząsnąć, gdybyśmy umieli się na nie patrzeć i oglądać je w świetle właściwym. Człowiek przepracowany jest zawsze najbardziej roztargniony w czasie wytchnienia. Ponadto skrupuły zwykły się pastwić i znęcać nad nami, a to musi wywołać w nas swoją reakcję. Światowe przyjemności i przyrodzone uczucia stają się nam wtedy jedyną pociechą, zwracamy się ku temu, co nęci nas blaskiem, pięknością i wygodą, przeżywając to samo, co żołnierze Hannibala, niewieściejący w murach Kapui. Przy tym zaślepienie nasze sprawia, że znużeni walką niepotrzebną, składamy oręż tam, gdzie walka jest nakazem chwili. Zatraciwszy zmysł rzeczywistości, przecedzamy komara, by połknąć wielbłąda. Jeśli się przychwycimy na nieroztropnej surowości w umartwieniu, naprawiamy nasz błąd, wpadając w skrajność przeciwną i popełniamy błąd jeszcze gorszy, nurzając się w rozkoszach. Gdy nam zbraknie pociech duchownych, chcemy to wynagrodzić sobie przyjemnościami ciała. Pamiętam, czytałem u któregoś ze starszych pisarzy, iż skrupuły zwykły być karą za miękkie i wygodne życie, a czyż to nie jest to samo, co rozwiązłość sumienia? Otóż właśnie przez skrupuły doprowadza nas szatan do tego stanu.
Jeśli się śledzi historycznie objawy skrupułów, jak one się pojawiły po raz pierwszy w dziejach ascezy, niepodobna się oprzeć wrażeniu, iż są one następstwem rozluźnienia dawnej surowości, które się wkradło w ślad za dyspensami kościelnymi. Rossignoli w swej Nauce doskonałości chrześcijańskiej świadczy, iż skrupuły były czymś nieznanym u starych Ojców, a przyczyny tego dopatruje się w dawnych pokutach kanonicznych. W owych czasach ludzie więcej pokutowali za grzechy niż dzisiaj. Od tego czasu Kościół triumfujący tak się wzmógł w liczbę błogosławionych, że przewyższyła ona liczbę strapionych w Kościele wojującym, a przed nami otwarła nieprzebraną skarbnicę zasług i odpustów, jakich nie znali nasi ojcowie, w postach i czuwaniach odbywający surowe pokuty kościelne. To jednak złagodzenie surowości, zdaniem Rossignolego, zrodziło w Kościele nieznane dotąd zjawisko skrupułów. Oczywiście winy za to nie ponosi Kościół. Nigdy też prawdziwy Jezuita i syn duchowy św. Ignacego nie wytaczał przeciw Kościołowi podobnego oskarżenia. Rossignoli po prostu wspomina o tym jako o fakcie, gdyż nie sądzi, by w interesie Kościoła było zatajać prawdę historyczną. Mnie również wydaje się jego przypuszczenie słusznym i przekonywującym. Pierwszym bowiem i największym pisarzem, który omawia metodycznie sprawę skrupułów, jest dopiero Gerson, ten św. Tomasz nowoczesnej ascezy. Bardziej zbliżają się do niego św. Antonin i św. Wawrzyniec Justiniani, a wśród całkiem już nowoczesnych pisarzy za najbardziej miodopłynnego i godnego podziwu doktora skrupułów może uchodzić Fenelon.
Jeżeli wszelako więcej zważamy na rzecz niż na miano skrupułów, to coś niecoś znajdziemy o nich już u Jana Kasjana; także św. Grzegorz i św. Augustyn pozostawili pewne wzmianki, z których niechybnie da się odtworzyć obraz skrupulata; jeszcze dokładniej maluje go Innocenty III. Niektóre też pokusy, opisane przez św. Jana Klimaka, można by w nowoczesnym języku określić jako skrupuły. Równocześnie jednak nie ulega wątpliwości, że w średniowiecznej i nowoczesnej ascezie skrupuły zajmują poważniejsze miejsce, niż w moralnych i ascetycznych pismach Ojców i w anegdotycznych życiorysach świętych Pustelników, podobnie zresztą jak spowiadanie się z grzechów powszednich i cała kwestia spowiedzi, odbywanych z pobożności. Sama nazwa spowiedzi z pobożności, która się tak utarła w słownictwie ascetycznym, nieco dziwnie brzmiałaby w owych czasach, choć i w tym względzie nie sądziłbym, by sama rzecz była tak bardzo wówczas nieznana, jak zdaje się przypuszczać Gerson. Jednak nie tu miejsce na rozprawy z zakresu historii i teologii ascetycznej, jakkolwiek poglądy i wyrażenia Ojców na temat pobożności są bardzo ciekawe, a tradycja dostarcza dość materiału do wyprowadzenia z nich nader interesujących wniosków.
Jeśli chodzi o środki przeciw skrupułom, to w znacznej mierze znalazły one swoje uwzględnienie w poprzednich ustępach. Wszelako warto poświęcić im osobne streszczenie, które nawet tutaj, po omówieniu przyczyn, objawów, rodzajów i następstw skrupułów bardzo będzie na miejscu.
Skoro brak światła bywa główną przyczyną skrupułów, to modlitwa będzie zasadniczym przeciwko nim lekarstwem. Do tego celu doskonale nadaje się rozmyślanie o rzeczach radosnych i staranie o dziecięce nabożeństwo do Matki Najświętszej. Równocześnie jednak winniśmy się starać wzrastać w bojaźni Bożej, zuchwała bowiem śmiałość bywa równie pospolitym źródłem skrupułów jak nierozumna bojaźliwość. Winniśmy się otrząsać z wszelkiej ospałości i brać się ochoczo do cielesnych umartwień. Niełatwo też trzeba zmieniać kierownika sumienia, ani też się zwracać po poradę do wielu osób, co bywa znamieniem ludzi lekkomyślnych i płytko pobożnych; niedobrze też jest dużo przestawać ze skrupulatami, gdyż choroba ta jest zaraźliwa. Nie powinniśmy też się zagłębiać we własne wątpliwości, lecz postępować tak, jak czynią inni porządni ludzie, pamiętając, że Bóg nam ojcem, a Kościół najłaskawszą matką.
Przykazania Boskie i kościelne, powiada św. Antonin, nie mają wypłaszać z nas wszelką pociechę duchowną, jak sądzą skrupulaci i małoduszni, ani też nie jest zamiarem Kościoła doprowadzać kogoś przez swe nakazy do szaleństwa. Dlatego żaden przepis nie obowiązuje w takim miejscu i czasie, w którym by człowiek roztropny był zmuszony uznać go za niedorzeczny. Najśmielsze w tym względzie było posunięcie św. Ignacego, który nakazał komuś, cierpiącemu skrupuły co do swego brewiarza, odmawiać go przez przeciąg godziny z tym, by resztę opuścił, gdy wyznaczony czas minie i tym sposobem go wyleczył. Starannie unikajmy ruchów, o jakich wspominaliśmy; nie sądźmy, że wypędzimy złe myśli potrząsaniem głową, trzepaniem rękami czy wybijaniem taktu nogami. Raczej też łagodniejszą stronę bierzmy w zagadnieniach moralnych, bo nic tak nie napędza skrupułów, jak urabianie sobie zdania zbyt surowego, niż byśmy mogli je w życie wprowadzić. Kto zaś już przyjmie zdanie łagodniejsze, niechże to czyni ostrożnie i z pamięcią na ogólne zasady, niech wie, jak daleko wolno mu się posunąć, a gdzie się zatrzymać. Nie dość uzasadniona surowość nasuwa to niebezpieczeństwo, że nie mogąc przeprowadzić swych żądań ani u drugich, ani u siebie, poczniemy się cofać, a nie mając oparcia o niewzruszone zasady, zajdziemy tak daleko, jak się komu podoba, posuwając się aż do godzenia się na wyraźne zło i dalej jeszcze.
Przykazania Boskie i kościelne oraz cześć należna sakramentom są znacznie bezpieczniejsze w dłoniach teologów wyrozumiałych, niż nadmiernie surowych, choć oczywiście w każdym kierunku można zabrnąć w skrajność, a wszelka przesada jest szkodliwa. Istnieje wszakże lekarstwo specjalne, o ile taką nazwę dać można środkowi, który chociaż nie przywraca zdrowia nieuleczalnie choremu, to jednak stwarza dlań znośne warunki bytowania, a jest nim ślepe posłuszeństwo. Nietrudno je zrozumieć, gdyż sama nazwa mówi za siebie. Św. Filip mówi, że skoro już raz skrupuły kogoś opadną, można z nimi jeszcze zawrzeć zawieszenie broni, ale pokoju nigdy. Skoro nie pochodzą one od Boga, osłabienie i rozstrój, jaki wprowadzają, będą nam towarzyszyły aż do śmierci, a jak napomyka Franciszka z Pampeluny, jeszcze w czyśćcu będą się wytrawiały ich resztki. Ślepe posłuszeństwo leczy niedomagania naszych zamiarów i postanowień. Po czym jednak poznamy, że jesteśmy naprawdę posłuszni? Najbardziej typowe pytanie skrupulata. Jednak odpowiem na nie uprzejmie, choć krótko. Po trzech znakach: Jeżeli swego posłuszeństwa nie uzależniasz ani od osobistej świętości spowiednika, ani od udowodnienia ci, że jesteś skrupulatem lub że w danym wypadku chodzi o skrupuł, ani od różnych wątpliwości, czy spowiednik istotnie dobrze cię zrozumiał.
Niemal wszyscy teologowie zgodnie nauczają, że skrupulatom przysługują osobne przywileje; nad tymi więc przywilejami z kolei się zastanowimy. Wprawdzie przyczyna skrupułów leży nierzadko w samych skrupulatach, niemniej jednak, samo to, że cierpią skrupuły, uprawnia ich do pewnych przywilejów. Jeżeli Philippino Teatyn napisał dwa obszerne dzieła o Przywilejach niewiedzy, to nie mniej ostrożności, jeśli nie równie poważnego potraktowania wymagałyby Przywileje skrupulata. Przywileje te jednak zawierają nie tylko uprawnienia, ale i zobowiązania. W przeciwnym bowiem razie chorzy, dla których są przeznaczone, nie śmieliby z nich korzystać.
Pierwszym takim przywilejem, przysługującym wyjątkowo i za poradą kierownika sumienia osobom dotkniętym skrupułami, jest wolność działania nawet w wypadku równoczesnej obawy zgrzeszenia. W istocie przywilej ten jest obowiązkiem, którego rozmyślne odtrącenie pociąga pięć osobnych uchybień, graniczących z grzechem powszednim, a nawet często przekraczających tę granicę. Kto odtrąca ten przywilej, wynosi sąd własny ponad zdanie spowiednika, co jest zarozumiałością i uporem. Odmawia kierownikowi duchownemu posłuszeństwa, wprzód może mu przyrzeczonego. Opóźnia swój własny postęp w życiu duchownym, a tak stroni od doskonałości, której może wymaga obrany stan życia lub łaska, użyczona przez Boga. Częstokroć wreszcie osłabia swe zdrowie cielesne i powoduje bóle głowy; staje się przez to przyczyną niedostatecznego spełnienia swych obowiązków codziennych albowiem odsuwa od siebie środki odzyskania światła, spokoju i tej pamięci na obecność Bożą, która nadaje naszym zwykłym zajęciom blask doskonałości.
Na mocy drugiego przywileju skrupulaci mogą być pewni, że nie popadli w grzech śmiertelny, o ile nie popełnili go z całą świadomością, tak że z należnym uszanowaniem mogliby na to przysiąc. Podstawą takiego przekonania jest niemożliwość nieświadomego przerzucenia się woli od nadmiernej bojaźni do rozluźnienia w sprawach moralnych. Choć bowiem pozostaje prawdą, że skrupuły prowadzą do rozluźnienia, wszakże nie czynią tego nagle, w jednej chwili, ani też w zakresie tego samego przedmiotu, do którego się odnoszą. Zobowiązaniem, które odpowiada temu przywilejowi, jest zakaz spowiadania się z tego rodzaju wypadków wątpliwych jako z grzechów śmiertelnych oraz i zakaz wstrzymywania się z ich powodu od zwykłego uczestnictwa u Stołu Pańskiego.
Z tego jednak przywileju może bezpiecznie korzystać tylko ten skrupulat, w którego postępowaniu i usposobieniu zauważa się jeden lub wszystkie z następujących czterech objawów. Winien on stale brzydzić się grzechem, co do którego ma wątpliwość, czy go popełnił, tak by zasadnicze jego nastawienie nie ulegało wątpliwości. Natychmiast skoro się przychwyci na zatrzymywaniu się przy obrazach, podsuwanych przez pokusę, winien też dostrzec u siebie pewien jakby wysiłek w kierunku ich oddalenia i pewne z powodu nich zaniepokojenie. Jeżeli znalazłszy się w bliskiej sposobności do grzechu, nie popełnił go, możemy wnioskować, że jego wola jest zdrowa i nienaruszona; jeśli zaś nie może sobie przypomnieć, czy w zupełności zdawał sobie sprawę z napastujących go pokus, nie należy go niepokoić, a wypadek wątpliwy tłumaczyć raczej na stronę dobrą.
Trzeci przywilej polega na tym, że skrupulaci nie są zobowiązani do rachowania się ze wszystkiego tak ściśle, jak inni. Przyczyną tego wyjątku jest ich niedomaganie. Są oni duchowymi kalekami, a życie kaleki z ustanowienia samego Boga składa się z szeregu wyjątków i ulg. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ze swego kalectwa już nigdy nie wyjdą, dlatego trzeba im oszczędzać sił, by mogli podołać dokuczliwościom tak długiej choroby. Szczegółowe i częste badanie swego sumienia oraz pobudek swojego postępowania ze strony skrupulata znaczyłoby tyle, co ciągłe przewijanie rany, którą starannie opatrzył lekarz i nakazał nam trzymać ją obandażowaną w jak największym spokoju. Przeto należy unikać podobnych przetrząsań sumienia bez poważnej przyczyny i wyraźnego zezwolenia kierownika duszy, albowiem praktycznie zarówno ten przywilej, jak i poprzednie, właściwie są obowiązkami, których należy się trzymać.
Nie ulega wątpliwości, że znacznie więcej troszczymy się o swoje ciało, aniżeli o duszę. Sam rozum jednak nakazuje nam w wypadkach, dotyczących duszy, zachować przynajmniej to wszystko, czemu się poddajemy, ilekroć chodzi o ciało. Gdybyśmy tak złamali sobie obojczyk albo zapadli na cholerę, za całkiem słuszne uważalibyśmy poddać się pewnym zabiegom, dla natury bynajmniej nieprzyjemnym; nawet byśmy się nie uskarżali na chirurga czy lekarza, skoro przy całej swej uprzejmości postępowałby z nami stanowczo, zakazując nam się poruszać czy brać posiłek wedle swego upodobania. Tak samo winniśmy być usposobieni względem naszego lekarza duchownego, ilekroć się zarazimy skrupułami. Nieraz dziwną się nam wyda ta jego pewność siebie w wypadkach, które nam tyle sprawiają trudności; nasunie się wątpliwość, czy właściwie wszystko zrozumiał, czy, broń Boże, nie zlekceważył sobie czegokolwiek. Nieraz nie zechce nam podać przyczyn swego postępowania, ponieważ to mogłoby się stać zalążkiem nowych skrupułów. Mimo to musimy być wobec niego bezwzględnie otwarci, choćby nas to dużo kosztowało. Naszą skrupulatność zwracajmy raczej w kierunku unikania przesady w spowiedziach, która jest błędem pospolitym u skrupulatów. Im się zdaje, że przesadzając, są najbliżsi słuszności, lecz grubo się w tym mylą, tak że lepiej by już raczej było im popaść w błąd przeciwny, mniej już bowiem szkodzi niesłuszne pomniejszenie winy.
Kierownik naszego sumienia dopóty będzie z nami postępował grzecznie, dopóki my trwać będziemy w uległości, lecz pocznie nas zbywać krótko i węzłowato, skoro wyczuje w nas upór. Nie pozwoli nam powtarzać tych samych rzeczy na spowiedziach, choćby nam bardzo na tym zależało. Uczyć nas będzie gardzenia skrupułami, okazując im sam swoją pogardę, co jest równie przykre, jak owe greckie epigramaty do czteroforemnego chłopca. Zakaże nam spowiadać się ze skrupułów i będzie nas zmuszał do komunikowania bez rozgrzeszenia, co dla naszej chorobliwej drażliwości będzie nieznośniejsze od męczarni cielesnych. Ograniczy nam czas trwania rachunku sumienia, co tak nas może z początku zdenerwować, że często nie zdołamy się jeszcze stawić w obecności Bożej, a tu już czas na rachunek wyznaczony upłynie. Będzie nas wdrażał do szybkiej decyzji w wypadkach, kiedy na pierwszy rzut oka czyn nie przedstawi się nam jako grzeszny.
Ilekroć zaś potem przyjdziemy do niego z wydłużoną twarzą, przedstawiając, że na skutek takiego postępowania noga się nam gdzieś powinęła, zburczy nas ostro i pogardliwie zbędzie naszą trudność. Nie da nam nigdy do poznania, co sądzi o naszym postępie, a nasze pytania zbędzie ogólnikami. Gdy będziemy pragnęli spoczynku ponad wszystko na świecie, on będzie nas obarczał niemiłosiernie zajęciami bez końca, które nie zostawią nam chwilki spokoju. Jeśli się zdarzy, jak to często bywa, że ulegamy pewnym skrupułom, nie będąc skrupulatami w pełnym tego słowa znaczeniu, to jest, przesadzając w pewnym tylko kierunku, bez przenoszenia tego na inne przedmioty, – okaże się względem nas surowy i wciąż wytykać nam będzie nasze zaniedbanie w innym kierunku. W tych wszystkich wypadkach kierownik sumienia dużo zużyje cierpliwości i niemało się natrudzi, zanim nas przywróci do zdrowia. W nas bowiem będzie miał pacjentów, których leczenie więcej mu przysporzy kłopotu a mniej pożytku, niż inni.
Osoby świeżo nawrócone dużo cierpią skrupułów co do swej generalnej spowiedzi, czy była zupełna, czy z dostatecznym żalem uczyniona. Takim duszom lekarz duchowny pozwoli co najwyżej ogólnikowo myśleć o dawnych swych grzechach, albo w ogóle zabroni im do nich powracać. Nigdy im nie pozwoli, dopóki są dotknięte skrupułami, zatrzymywać się na poszczególnych grzechach, lub przynajmniej na wszystkich okolicznościach, im towarzyszących. Przygnębienie bowiem, stąd płynące, jest zwykłym sidłem, które szatan zastawia na tym stopniu życia duchownego. Dopiero gdy miną skrupuły, prawdopodobnie pozwoli im zrobić spokojną spowiedź generalną, by potem już nigdy myślą w przeszłość nie wracać, chyba że się zupełnie ze skrupułów wyleczą albo potrafią przysiąc, że się im przypomniał grzech, o którym dobrze wiedzą, że był śmiertelny, a jeszcze na spowiedzi nie wyznany. Albowiem grzechy zapomniane już są odpuszczone, a obowiązek materialnego uzupełnienia dawnej spowiedzi nie jest tak wielki, by dlań się narażać na ponowne odżycie skrupułów.
Przeto choćby ktoś przekonywał kierownika swego sumienia, że dozna większego spokoju, skoro mu się pozwoli mówić, usłyszy odpowiedź, by cały ten swój niepokój złożył w ofierze Bogu. Zwłaszcza dla konwertyty prawdziwym nieszczęściem jest popaść w skrupuły. Mam poważne powody do obawy, że nigdy nie będzie z niego dobry na wskroś katolik. Skrupuły bowiem sączą w jego żyły tajemną truciznę obstawania przy swoim właśnie w chwili, kiedy dużo rzeczy winien by się nauczyć i dużo zapomnieć i kiedy posłuszeństwo jest środkiem jedynym, by przeobrazić całe jego wnętrze. Wówczas całą naszą pociechą jest świadomość, że Duch Święty posiada swoje drogi i środki działania, które się wymykają z kleszczy określeń naszej ubożuchnej wiedzy o życiu duchownym, ale ich cudownej skuteczności ciągle doświadczamy.
Zanim przejdę do następnego przedmiotu, chciałbym wspomnieć słów kilka o skrupułach rozumnych, bo i takie istnieją. Teologia o tym nie wątpi i nic z tego, cośmy dotąd mówili, do nich się nie odnosi. Rozumnym nazywam taki skrupuł, który płynie z roztropnej bojaźni, podobnie jak matką skrupułów nierozumnych jest zawsze bojaźń nieroztropna. Tyś rozkazał, aby przykazania Twego strzeżono bardzo – wyznaje Psalmista. A św. Grzegorz, pisząc do św. Augustyna z Canterbury i św. Klemens V, rozwiązując pewne wątpliwości w regule franciszkańskiej, wyraźnie dopuszczają pewne skrupuły i uczą mieć je w poważaniu. Błędem bowiem byłoby skrupulatem nazywać człowieka, który swoją bojaźń synowską i miłość Boga posuwa aż do wyrafinowania, unikając wszelkiego grzechu powszedniego i każdej najmniejszej niedoskonałości. Synowskie usposobienie i spokój, znamionujący dążenie takiego człowieka do świętości, dowodzą najlepiej, że nie jest on skrupulatem w złym tego słowa znaczeniu. Jeśli istnieją gdzie sumienia swobodne, nieskrępowane, to właśnie takie sumienie jest swobodne, bo wolne od niedorzecznych skrupułów. Zaznaczam to celem uniknięcia nieporozumień. Lepiej bowiem byłoby wyrazu skrupuł używać zawsze w znaczeniu ujemnym, a dla tak zwanych skrupułów rozumnych zachować dużo prawdziwsze i zaszczytniejsze miano sumienności.
Niedoskonałych nie należy przerażać – powiada św. Augustyn – tylko ich do postępu zachęcać. Nie przerażać ich jednak nie znaczy tyle, co kazać im kochać się w niedoskonałości lub też w niej pozostawać, gdy ją u siebie spostrzegą. Raczej trzeba zachęcać ich do postępu, jaki tylko jest w danej chwili dla nich możliwy, a wszystko będzie dobrze.
Chwała Bogu, skończyliśmy; może nie było tego dużo, zawsze jednak zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, dla naszych biednych skrupulatów. Teraz wyjdźmy z tych zatęchłych kazamat i odetchnijmy świeżym powietrzem.
O. Fryderyk William Faber
–––––––––––
O. Fryderyk William Faber, Postęp duszy, czyli wzrost w świętości. Z oryginału angielskiego przełożył ks. Wacław Zajączkowski T. J., Kraków 1935, ss. 357-389.
Ostatnio zmieniony przez kukułka dnia Wto 8:07, 26 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
buba
za stara na te numery
Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 14381
Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: śląskie i dolnośląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:11, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Dzięki Kukułko!
Ja w sumie ostatnio trochę myślałam o tych moich problemach, porozmawiałam z bliską osobą, doszłam do wniosku, że ta moja przesadna niepewność siebie, to że ja sobie nie ufam sprawia, że szukam potwierdzenia wokół, nie mogę założyć, że ja mogę mieć rację.
Od tego czasu jest mi duużo lepiej.
Zobaczymy co będzie dalej, ale wydaje mi się, że w jakiejś mierze wreszcie znalazłam powód.
Szczególnie, że ten brak pewności siebie przeszkadza mi na co dzień w takich zupełnie błahych sytuacjach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:54, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
hm, moze faktycznie to to nie wiem, mysle sobie w tym kontekscie nerwicy, ze tym bardziej warto do tego rzymu (o cyzm bylo w innym watku) jechac, taki wyjazd wybije Cie z rytmu, postawi Cie troche na wariackich papierach, moze w tej sytuacji przyda Ci sie takie zdobycie dystansu?
mam w rodzinie kilka osob podobnie do Ciebie podchodzacych do spontanicznych wyjazdow, bardzo trudno je na cos namowic. i przez to czesto nie wiedza co traca
ja po sobie widze, ze (nerwicy natrectw nigdy nie mailam, ale skrupulanctwo- owszem) - ze takie skrupulanctwo moze niekoniecznie wynikac z niepewnosci siebie, czasem z niskiej samooceny lub zbytniej pewnosci siebie tez. tak bylo u mnie (ok 12-10 lat temu, przeszlo po kilku miesiacach dzieki porzadnemu kierownictwu duchowemu)
wiec widze tez po sobie, ze z tym kierownictwem to Faber serio ma racje
Ostatnio zmieniony przez kukułka dnia Wto 8:54, 26 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
buba
za stara na te numery
Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 14381
Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: śląskie i dolnośląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:00, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
kukułka napisał: | skrupulanctwo moze niekoniecznie wynikac z niepewnosci siebie, czasem z niskiej samooceny lub zbytniej pewnosci siebie tez. |
No tak, u mnie ta niepewność łączy się z niską samooceną.
Dokładnie tak jak piszesz.
Z Rzymem się okazuje, że rodzina jedzie na jeszcze dłużej, to już z zajęciami mi się zazębia, więc nie ma jak.
Powiem Ci, że same wyjazdy spontaniczne lubię, bardzo mi się to podoba, ale w momencie, kiedy to koliduje z jakimiś ważnymi planami (tak, wiem, zawsze jest "coś"), to przestaję się tym cieszyć, a zaczynam martwić jak potem wszystko ogarnę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:24, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
buba napisał: | kukułka napisał: | skrupulanctwo moze niekoniecznie wynikac z niepewnosci siebie, czasem z niskiej samooceny lub zbytniej pewnosci siebie tez. |
Powiem Ci, że same wyjazdy spontaniczne lubię, bardzo mi się to podoba, ale w momencie, kiedy to koliduje z jakimiś ważnymi planami (tak, wiem, zawsze jest "coś"), to przestaję się tym cieszyć, a zaczynam martwić jak potem wszystko ogarnę. ;) |
dokladnie tak jak te osoby z mojej rodziny
|
|
Powrót do góry |
|
|
luka
posiadacz wiedzy tajemnej NPR
Dołączył: 02 Lut 2011
Posty: 1085
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:40, 29 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ja myślałam, że jestem przesadną perfekcjonistką. Jednak po przeczytaniu tego [link widoczny dla zalogowanych] jstem spokojna Nie dotyczny mnie to. A przynajmniej nie w takim stopniu, żebym nie potrafiła sobie z tym poradzić. Na szczęście jestem też leniwa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|