|
..................NPR - Naturalne Planowanie Rodziny................ ...........czyli seks bez antykoncepcji. Pytania, wątpliwości, stosowanie..........
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
milgosia
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 22:22, 14 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Dona napisała: Cytat: | nie wiem.. po prostu mi sie wydaje, ze konfesjonał (sakrament pojednania) to nie najlepsze miejsce na rozmowy tylko o tym, jak czynic dobro... |
Ależ oczywiście, masz rację, spowiedź to jest wyznanie grzechów, nie przychodzimy tam "chwalić" się dobrem jakie uczyniliśmy, albo zamierzamy... Ale rozmawiać o dobru, miłości, zapytać kapłana: Proszę księdza, a co mam zrobić, jak mnie ktoś tam denerwuje, staram się, ale po prostu za każdym razem mnie ponosi...Tylko, że zazwyczaj nie ma czasu na takie pytania, bo kolejka długa... dlatego ja preferuję spowiedź indywidualną.
Juka napisala: Cytat: | można, choć nie trzeba, spowiadać się z grzechów lekkich. czasem popełnianie takiego grzechu, staje się nawykiem, wadą, właśnie wtedy gdy przestaniemy zwracać na niego uwagę , "bo to przecież lekki grzech". może nie zawsze, ale ja u siebie coś takiego zauważyłam. |
Zgadzam się w stu procentach. Ja też tak czasami mam.
Cytat: | A czy mozna w jakis sposób " zmierzyc", czy człowiek czyni dostatecznie duzo dobra...tak, by nie był to juz ciezki grzech? |
Wiesz, ja myślę, że miara jest poniekąd taka sama, jak w przypadku zwyklego grzechu. To znaczy, jeśli dobro nie zostało podjęte świadomie, pomimo możliwości i w ważnej sprawie, to jest to poważne zaniedbanie, poważny grzech... Podam przykład: koleżance z pracy grozi wypowiedzenie, bo została przez innego pracownika niesłusznie oskarżona. Ale ja wiem, że ona tego nie zrobiła, bo w tym czasie była zupełnie gdzieś indziej. W dodatku ja jej, załóżmy, nie lubię. Mogę oczywiście nic nie zrobić, przecież jej nie lubię, nie moja sprawa, niech ma za swoje. Ale mogę też pójść do szefa i spróbować trochę naświetlić sprawę, żeby jej pomóc, pomimo mojej niechęci. Oczywiście, będzie mnie to kosztowało trochę zachodu no i muszę wziąć w swoje kraby moją niechęć do niej, no ale to jest człowiek, którego niesłusznie skrzywdzono... choć wcześniej sam być może krzywdził...Ale przecież nie tak łatwo dzisiaj o nową pracę...
Cytat: | czy samo nieczynienie dobra jest odwróceniem się od Boga? |
Nieczynienie dobra jest zaniedbaniem, a zaniedbanie może nie zawsze jest ciężkim grzechem, ale lekkim na pewno. Tylko nie zawsze na to po prostu zwracamy uwagę.
Cytat: | W sumie , to czynienie dobra to bardzo ogólne pojecie....
tu mozna by wiele napisac i zaliczyc... |
Owszem, wiele. Ja tylko podałam przykład, z czego mogą spowiadać się osoby, o których wydaje się powszechnie, że grzechów nie popełniają. A tego jest całe mnóstwo, bo przecież w żadnej sprawie nie jesteśmy doskonali. Z braku czynienia dobra, dawania miłości, z braku cierpliwości, z trwonienia czasu na głupoty zamiast np. pobyć z dzieckiem, z pielęgnowania w sobie niechęci do kogoś, z "dogryzania", z braku dbałości o jakąś relację, z palenia papierosów, z braku dbania o swoje zdrowie, z potraktowania kogoś niegrzecznie, z braku pomocy komuś, kto tego potrzebował, a mogliśmy to zrobić...
Ja raczej jestem za częstą spowiedzią, może nie codziennie, ale tak co 1,5-2 miesiące to już tak. Tak mi radził mój spowiednik i tego się staram trzymać, choć przyznaję, że nie zawsze mi wychodzi. Regularność jest ważna, bo jeśli się ktoś chce rozwijać duchowo, to potrzebna zwyczajnie łaski, a ją się otrzymuje przez sakrament. Regularność pozwala spojrzeć na krótki odcinek czasu bardziej dokładnie, przyzwyczaja do tego, a jak spowiedź jest rzadko, to się po prostu część grzechów zapomina i zostaje powiedzmy 5 dużych...
Mi kiedyś spowiednik powiedział, że jak dzieje się coś ważnego w życiu, jakiś wielki niepokój, to też warto pójść do spowiedzi, wyspowiadać się nawet z tych najlżejszych grzechów i powierzać ten niepokój Chrystusowi, który w tym spotkaniu w sposób szczególny słucha swojego dziecka.... Oddawać Mu to, niech się tym zajmie!
----
Mąż mnie woła do kąpieli, więc kończę na dziś. Dobrej nocki .
[/quote]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dona
za stara na te numery
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12432
Przeczytał: 4 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 11:47, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
wow.. milgosia.....
po przeczytaniu Twoich wypowiedzi czuje sie, jakbym sama dostała porzadna nauke w konfesjonale..
ale to bardzo pozytywne..
ja zgadzam sie z tym co piszesz:
milgosia napisał: | Regularność jest ważna, bo jeśli się ktoś chce rozwijać duchowo, to potrzebna zwyczajnie łaski, a ją się otrzymuje przez sakrament. Regularność pozwala spojrzeć na krótki odcinek czasu bardziej dokładnie, przyzwyczaja do tego, a jak spowiedź jest rzadko, to się po prostu część grzechów zapomina i zostaje powiedzmy 5 dużych... |
juka napisał: | ja osobiście nie widzę takiej dziedziny życia, w której mogłabym sobie powiedzieć, że jestem doskonała i nic lepiej zrobić nie mogę |
jak dla mnie dochodzimy do sedna sprawy...
człowiek przez swą grzeszną nature, nie może osiagnąc ideału, do którego ma obowiązek dążyc...
Oczywiscie, wręcz grzechem jest powiedziec o sobie, ze jest sie idealnym i doskonałym w jakiejs dziedzinie zycia....
człowiek powinien raczej zawsze patrzec na siebie...no nie wiem, z ponizeniem..
musi miec swiadomosc swej małosci, grzesznosci, niedoskonałosci...
Starasz się, przystepujesz do spowiedzi...i dalej to samo...
Bo przeciez nie osiągniesz takiego stanu, zeby znów nie potrzebowac spowiedzi...
jak uda ci sie nie grzeszyc w jednej sprawie.. to zaczniesz w innej...
Przeciez nie osiagniesz nigdy takiego "spokoju ducha", ze zyjesz dobrze.. .. bo takiego stanu wcale nie ma!!!
Mnie strasznie irytuje, np. sytuacja... gdy. np. ksiądz na pewnych rekolekcjach twierdzi o sobie, ze jest moze najwiekszym grzesznikiem sposród wszystkich tu zebranych...
to jak to jest... ktos kto z racji swojego powołania jest tak blisko Boga, tak mówi o sobie..
to co maja o sobie powiedziec inni, te prawdziwe "zbłąkane owieczki"
trudno mi teraz przelac "na forum" to moje mysli, co ja o tym wszystkim sądze...
moze mam tez błędne poczucie, ze niegrzeszenie podoba sie Bogu, natomiast grzeszenie-nie!!
Ale przeciez nie mozna niegrzeszyc!!!!
I co z tego ze ktos faktycznie , stara się nie grzeszyc..czuje sie dzieki temu blisko Boga...
cały czas musi sie nawracac, często korzystac z sakramentu pojednania, bo niby nie jest z Nim pojednany...
nie wiem..
nawet wczorajszy list odczytywany w Kosciele....
"Kosciół to wspólnota grzeszników"...
czy dobrze rozumiem, ze zaden stan ducha, nawet po spowiedzi świetej i zadne działania nie są w stanie dac człowiekowi spokoju sumienia, ze żyje i czyni to, co Bóg chciałby aby czynił???
Czy Pan Bóg nie kocha wszystkich ludzi?
czy moze tych "mniej grzeszących" bardziej od tych co więcej grzesza....
nie wiem...
"Nie potrzebuja lekarza zdrowi, ale Ci , co sie źle maja"...
I tym sposobem doszłam do czegoś, czego juz sama nie potrafie zrozumiec...
|
|
Powrót do góry |
|
|
sagitta
mistrz NPR-u
Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 753
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 12:21, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Dona napisał: | wow.. milgosia.....
czy dobrze rozumiem, ze zaden stan ducha, nawet po spowiedzi świetej i zadne działania nie są w stanie dac człowiekowi spokoju sumienia, ze żyje i czyni to, co Bóg chciałby aby czynił???
Czy Pan Bóg nie kocha wszystkich ludzi?
czy moze tych "mniej grzeszących" bardziej od tych co więcej grzesza....
nie wiem...
"Nie potrzebuja lekarza zdrowi, ale Ci , co sie źle maja"...
I tym sposobem doszłam do czegoś, czego juz sama nie potrafie zrozumiec... |
Mi się wydaje, że to jest tak, że im blizej jesteś Boga, tym bardziej patrzysz na siebie na sposób boski. Przykaznia są punktem wyjścia, normami dla wszystkich. A jeśli uda się przestrzegac przykazań (bardziej lub mniej), to Bóg powoli przyciąga nas bliżej, odkrywa nowe horyzonty i wzywa nas do poświęcenia mu każedej minuty zycia i każdej myśli. Myślę (mam nadzieje, że nie głoszę herezji ), że na pewnym etapie dążenia do świętości, takie zdawałoby się małe grzeszki - patrząc po ludzku - mogą byc grzechami ciężkimi, bo wynikają ze świadomego postawienia siebie (własnego lenistwa/pychy) ponad Boga.
A swoją drogą to mi też nieźle ten artykuł namieszał w głowie. Uświadomiłam sobie, że mam właśnie tendencję do egoistycznego dbania o własne poczucie czystości moralnej. Ale to nie jest wcale takie łatwe i proste w ocenie. Np. ten młodzieniec, który pojechał do chorej siostry, żeby mieć czyste sumienie....... Jak miałabym spełniać tylko dobre uczynki, które wypływają wyłącznie z moich szczerych chęci, a nie z poczucia obowiązku, to.......chyba nie spełniałabym żadnych. A trudno jest oddzielić "egoistyczny" strach przed wyrzutami sumienia od próby zrobienia czegos ze względu na Boga, próby wprowadzenia w życie miłości bliźnich, nawet jeśli ich nie lubimy.........Ehhh, skomplikowane to wszystko........
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dona
za stara na te numery
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 12432
Przeczytał: 4 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 12:41, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
sagitta napisał: |
A swoją drogą to mi też nieźle ten artykuł namieszał w głowie. Uświadomiłam sobie, że mam właśnie tendencję do egoistycznego dbania o własne poczucie czystości moralnej. Ale to nie jest wcale takie łatwe i proste w ocenie. Np. ten młodzieniec, który pojechał do chorej siostry, żeby mieć czyste sumienie....... Jak miałabym spełniać tylko dobre uczynki, które wypływają wyłącznie z moich szczerych chęci, a nie z poczucia obowiązku, to.......chyba nie spełniałabym żadnych. A trudno jest oddzielić "egoistyczny" strach przed wyrzutami sumienia od próby zrobienia czegos ze względu na Boga, próby wprowadzenia w życie miłości bliźnich, nawet jeśli ich nie lubimy.........Ehhh, skomplikowane to wszystko........ |
sagitta
witamy po przerwie...
no własnie, skomplikowane..oj skomplikowane..
albo weźmy ten nieszczęsny npr..
dla większosci to tylko "sposób" na czyste sumienie...
a nie decyzja podjeta w wyniku uswiadomienia sobie... jakim wspaniałym dobrem jest enpeerowy styl życia...
.
|
|
Powrót do góry |
|
|
milgosia
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 14:28, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | wow.. milgosia.....
po przeczytaniu Twoich wypowiedzi czuje sie, jakbym sama dostała porzadna nauke w konfesjonale.. |
Cieszę się, że mogłam napisać coś pozytywnego. Z własnego doświadczenia wiem, że jest w człowieku zwyczajnie głód rozmawiania o takich sprawach, wyjaśniania, nieraz po sto razy zadawania tych samych pytań... Ja sama męczę swojego spowiednika , ten to ma dopiero cierpliwość do mnie ! Sporo dobrego wyniosłam z tych spowiedzi i czym mogę, to się dzielę , ale na szczęście niczyim spowiednikiem w tym życiu nie zostanę .
Cytat: | człowiek przez swą grzeszną nature, nie może osiagnąc ideału, do którego ma obowiązek dążyc...
Starasz się, przystepujesz do spowiedzi...i dalej to samo...
Bo przeciez nie osiągniesz takiego stanu, zeby znów nie potrzebowac spowiedzi...
jak uda ci sie nie grzeszyc w jednej sprawie.. to zaczniesz w innej...
Przeciez nie osiagniesz nigdy takiego "spokoju ducha", ze zyjesz dobrze.. .. bo takiego stanu wcale nie ma!!! |
Ja może zacznę od innej strony... My się koncentrujemy strasznie na tym, aby nie grzeszyć, żeby żyć zgdonie z przykazaniami... tylko...że... nie tędy droga! Może odpowiem, co mi się wydaje, na przykładzie. Załóżmy, że mama wychowuje dwoje dzieci. Jedno jest bardzo grzeczne, układne, zawsze ma wyczyszczone butki i uczesane włosy. Mówi grzecznie: dziękuję i przepraszam, i nigdy nie stłukło żadej szklanki... A drugie jest takie trochę "dzikie", wiecznie poplamione spodnie, włosy dawno nie widziały co to grzebień, czasami mu się wyrwie slowo na k..., szklanki od zawsze się go bały... I powiedzmy, że przychodzi wieczór, mama kladzie oboje do łóżka, każdemu mówi na dobranoc jak bardzo go kocha... to pierwsze powie grzecznie dziękuję i odwróci się do ściany, a to drugie wyskoczy z łóżka, obłapie matkę za szyję i powie z wielkim przejęciem: mamuś, jak ja ciebie strasznie kocham...
Przecież nie chodzi o to, aby być nieskazitelnym, chodzi o to, aby kochać tę mamę coraz mocniej... A wtedy przyjdzie czas, że te potargane, niesforne włosy zaczną pomału słuchać grzebienia i szklanki będą się tłukły coraz rzadziej... Oczywiście, mama lubi, jak się nie tłucze szklanek, ale jeszcze bardziej lubi, jak jej dziecko daje soczystego całusa i wyskoczy z łóżka jak tamten urwis, a wtedy żadna stłuczona szklana nie ma znaczenia... Przecież mama wie, że on się naprawdę starał jej nie stłuc, że jest mu przykro, że się nie udało... Ona go chce uczyć miłości, a nie uważania na szklanki, to znaczy tego też, ale przede wszystkim miłości...
Cytat: |
Oczywiscie, wręcz grzechem jest powiedziec o sobie, ze jest sie idealnym i doskonałym w jakiejs dziedzinie zycia....
człowiek powinien raczej zawsze patrzec na siebie...no nie wiem, z ponizeniem.. |
Ja bym powiedziała, że z pokorą... pokora to jest najlepsze lekarstwo na pychę... czasami Pan Bóg pozwala się nam potknąć, abyśmy przypadkiem nie myśleli, żeśmy już takie chodzące ideały.
[quote]Mnie strasznie irytuje, np. sytuacja... gdy. np. ksiądz na pewnych rekolekcjach twierdzi o sobie, ze jest moze najwiekszym grzesznikiem sposród wszystkich tu zebranych...
to jak to jest... ktos kto z racji swojego powołania jest tak blisko Boga, tak mówi o sobie..
to co maja o sobie powiedziec inni, te prawdziwe "zbłąkane owieczki"[/code]
Wiesz, ja myślę, że ten ksiądz może mieć rację i może to niekoniecznie być taki zabieg retoryczny, albo chwyt psychologiczny, aby inni poczuli się gorzej... Habit nie jest pasem cnoty i nie daje nikomu z definicji tytułu świętości... Tylko to nasze stereotypowe myślenie każe nam widzieć kapłanów jako tych ulepionych z "lepszej" gliny...
Kiedyś Święta Tereska napisała, że to żadna jej zasługa, że jest świętą.. I ja myślę, że to jest prawda! Ja powiedzmy, nie mam w tej chwili problemów z nprem, nie przeżywam w związku z tym rozterek moralnych, które są udziałem większości tutejszych forumowiczów... Z jednej strony jakieś swoje 5% mojej dobrej woli ma w tym swój udział i może jakieś 10% treningu przedmałżeńskiego... Ale reszta to jest nie moja zasługa, podejrzewam że przy moim temperamencie (wbrew moim postom bardzo niespokojnym ), gdybym trafiła chociażby na innego człowieka, w innych okolicznościach mojego życia, to z powodzeniem mógłby mnie uwieść itd., a problemy mażeńskie i z npr moglabym mieć większe niż niejeden stąd...
A swoją drogą... skąd wiadomo, że ten ksiądz NAPRAWDĘ nie ma jakichś poważnych problemów moralnych? Ja się ostantnio nasłuchałam o problemie homoseksualizmu w klasztorach, w zgromadzeniach zakonnych (także żeńskich!!!), tam naprawdę ludzie mają czasami ciężkie problemy, mam znajomą panią psycholog, której biskup Marcharski podsyłał kapłanów bliskich samobójstwa z różnych przyczyn, wyobrażacie sobie??? Co z tego, że ktoś z ambony prawi okrągłymi zdaniami i "kaja się" przed całym ludem? Czy z tego wynika, że jest od nich lepszy?
Ja już przestałam nabierać się na takie kwiatki. Przecież i politykom miód i mleko płynie z ust i co z tego?
A co do zbłąkanych owieczek... Pan Bóg pisze prosto pokrzywych liniach... jak mawia mój spowiednik . Grzechy to są grzechy, rzecz normalna u ludzi, czasami większe, czasami mniejsze i trzeba się nimi przejmować, ale nie należy tracić z oczu tego, co najważniejsze! Myśle, że za bardzo je "hołubimy", przejmujemy się nimi, grzechy mają znać swoje miejsce w naszym życiu, w naszych myślach. A ono bynajmniej nie jest pierwsze, ani nawet drugie! Przecież Chrystus nie powiedział: Pierwsze przykazanie: Nie grzesz... tylko będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą duszą, całym umyslem, całą mocą... a bliżniego swego, jak siebie samego...
A nawet, jak się przyjżymy, jak jest skonstruowane dziesięć przykazań, to przecież pierwsze cztery bynajmniej nie mówią o grzechach, tylko są echem przykazania miłości... Jak ktoś już tu pisał: szóste jest szóste, nie pierwsze! I o tym warto pamiętać... bo to my lubimy stawiać je na pierwszym miejscu...
Cytat: | Mi się wydaje, że to jest tak, że im blizej jesteś Boga, tym bardziej patrzysz na siebie na sposób boski. Przykaznia są punktem wyjścia, normami dla wszystkich. A jeśli uda się przestrzegac przykazań (bardziej lub mniej), to Bóg powoli przyciąga nas bliżej, odkrywa nowe horyzonty i wzywa nas do poświęcenia mu każedej minuty zycia i każdej myśli. Myślę (mam nadzieje, że nie głoszę herezji ), że na pewnym etapie dążenia do świętości, takie zdawałoby się małe grzeszki - patrząc po ludzku - mogą byc grzechami ciężkimi, bo wynikają ze świadomego postawienia siebie (własnego lenistwa/pychy) ponad Boga. |
Zgadzam się z sagittą. To jest trochę tak, że im bliżej Pana Boga, tym bardziej wychodzimy z cienia, tym wyraźniej widać nasze niedoskonałości. W ciemności wszystko się da ukryć, albo widać tylko te największe sprawy... Owszem, można siedzieć w ciemności i udawać, że się i ch nie widzi. Można. Ale jak się wyjdzie z cienia, to owszem, może można na początku przerazić się tym, co się zobaczyło w swojej szafie, ale potem, jak Pan Bóg zacznie prześwietlać te nasze zakamarki, to się okazuje, że spod kurzu wyłaniają się ornamenty, że wiele dobra tam drzemie, tochę przysypanego, tochę uśpionego.
I to tyle na dzisiaj. Dzięki za cierpliwość. Muszę już biec na seminairum. Mocno ściskam, M
|
|
Powrót do góry |
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:51, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Dona, nie z ponizeniem, a z pokorą, czyli prawdą. A to różnica.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gagusia
za stara na te numery
Dołączył: 04 Lip 2006
Posty: 5163
Przeczytał: 3 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:58, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
dzięki milgosia za te łopatologiczne posty, porządkują trochę moje własne poglądy na temat spowiedzi
|
|
Powrót do góry |
|
|
milgosia
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 22:19, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Bardzo proszę . Ja po prostu mam łopatologicznego i anielsko cierpliwego spowiednika. Bez niego byłabym blondynką w te klocki .
|
|
Powrót do góry |
|
|
abeba
Gość
|
Wysłany: Pon 8:26, 29 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
podczas ostatniej spowiedzi ksiądz zaproponował mi na pociechę zapoznac się z tekstem Bartosia. Gdy odrzekłam, że coż z tego fajnego tekstu, jesli Bartoś odszedł z Kościoła deklarując, ze te poglądy nie były mile widziane, ksiądz się zdziwił, że to dla mnie jakiś problem
|
|
Powrót do góry |
|
|
sagitta
mistrz NPR-u
Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 753
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 9:09, 29 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
abeba napisał: | podczas ostatniej spowiedzi ksiądz zaproponował mi na pociechę zapoznac się z tekstem Bartosia. Gdy odrzekłam, że coż z tego fajnego tekstu, jesli Bartoś odszedł z Kościoła deklarując, ze te poglądy nie były mile widziane, ksiądz się zdziwił, że to dla mnie jakiś problem |
Nooo, dla mnie to też byłby problem
|
|
Powrót do góry |
|
|
kukułka
za stara na te numery
Dołączył: 19 Gru 2006
Posty: 25854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:07, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Na innym frum dzis przypadkiem w temacie Bartosia przeczytałam to:
[link widoczny dla zalogowanych]
Cóż, każdy kij ma dwa końce.
|
|
Powrót do góry |
|
|
gościówa
z NPR za pan brat :P
Dołączył: 30 Sty 2007
Posty: 245
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 17:00, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Tej radości brakowało mi u Tadeusza Bartosia. Odprawiałem z nim mszę św. To była droga krzyżowa, Golgota. Celebrować Eucharystię z kimś, kto czyni to obojętnie, nonszalancko, a nawet bez wiary, to jest autentyczna liturgia krzyża. |
O, to bardzo brzydko tak o kimś. Skąd on wie, że bez wiary!? Pogratulować dobrego samopoczucia. Cały artykuł w gruncie rzeczy poświęcony wadom Bartosia. To mi braterstwo chrześcijańskie.
Cytat: | Niedawno uczestniczyłem w bardzo ciekawej dyskusji. Pytano, czy będę się spowiadał u księdza, o którym wiem, że żyje w grzechu. Odpowiedziałem: „Bez wahania”. Nawet gdyby był pedofilem, bo on nie rozgrzesza jako pedofil, tylko mocą święceń, które do niego nie należą. On zawsze na mszy, do końca swego życia, będzie dokonywał przeistoczenia, chyba że mu ktoś tego zabroni. |
Lepiej być księdzem i pedofilem, niż normalnym człowiekiem i byłym księdzem??
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maria
Moderator
Dołączył: 08 Sty 2007
Posty: 8798
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia jak narazie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:47, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Gosciowa, dokladnie!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|